Tatrzańskie lodowczyki wobec globalnego ocieplenia

22 listopada, 2018

 width=Znajdujemy się na dnie Kotła Mięguszowieckiego, przez górali zw. Bańdziochem, należącego do najwyższego z 3 pięter kotłów polodowcowych doliny (zbiornik firnowy). Wcina się on między grzędy Mięguszowieckich Szczytów, do stóp Pośredniego Mięguszowieckiego (2393 m). W linii spadku Przełęczy pod Chłopkiem (2307 m) leży płat wiecznego śniegu, posiadający cechy szczątkowego lodowczyka, co już w roku 1910 zauważył Mariusz Zaruski. Roślinność jest uboga, tylko w miejscach zraszanych przez wodę rosną bujne ziołorośla (m.in. miłosna górska i żółto kwitnący omieg górski). W okolicy utrzymują się kozice.” W taki sposób Józef Nyka opisuje Bańdziocha i jego reliktowy lodowczyk w przewodniku „Tatry Polskie”, a konkretnie to w jego czwartym wydaniu z roku 1981. Pierwsze wydanie, z roku 1969, podobnie jak kolejne, zrealizowało zasłużone Wydawnictwo Sport i Turystyka.

W cytowanym przewodniku, na s. 155 (wyd. IV, SiT, 1981 r.) znajduje się ilustracja, na której Bańdzioch zaznaczono jako jeden z wyróżniających się elementów panoramy oglądanej z ganku schroniska nad Morskim Okiem. Sam szkic sugeruje, a pamięć starego turysty podpowiada, że w tamtych latach Bańdzioch był dość mocno wypełniony śniegiem i rzeczywiście mógł być wtedy postrzegany jako resztkowy lodowczyk, zwłaszcza że przemieszczał się z upływem czasu, co jest podstawową cechą lodowców. Niewątpliwie stanowił istotny element krajobrazowy, odcinając się swoją bielą od ciemnych skał, spiętrzonych w zerwy Mięguszowieckich Szczytów.

 width=Na słynnym przepięknym panoramicznym zdjęciu, które ozdabia wschodnią ścianę jadalni schroniska nad Morskim Okiem, Bańdzioch jest prawie wypełniony śniegiem. Trudno jednoznacznie stwierdzić, w jakiej porze roku wykonano to zabytkowe zdjęcie, gdyż jest ono czarno- -białe, ale parę szczegółów wskazuje na to, iż zostało zrobione wiosną albo wczesnym latem. 

Przed wieloma dekadami. Bańdzioch był wtedy pełen śniegu. Podobnie jak w lodowcach alpejskich, można było wówczas swobodnie poruszać się w jego wnętrzu, po morenie dennej. Opis takiej właśnie wycieczki, jaką odbył we wrześniu 1924 roku Stanisław K. Zaremba, cytuje Józef Nyka w książce pt. „Dolina Rybiego Potoku (Morskiego Oka). Monografia krajoznawcza” (Warszawa, Wydawnictwo Sport i Turystyka, 1956 r.). width=

„Stąpaliśmy po coraz stromiej podnoszących się do góry piargach, pod ładnym, regularnym sklepieniem z mieniącego się zielonkawymi barwami lodu. Długość jaskini wynosiła około 55 m, szerokość 4-5 m, wysokość zaś była taka, iż można było iść cały czas nie schylając się. Kształtem swoim przypominała ta jaskinia alpejskie groty lodowcowe.” 

Wikipedia podaje bardziej techniczne informacje o lodowczyku w Bańdziochu, określając go jako: „(…) Mięguszowiecki Śnieżnik – szczątkowy lodowczyk firnowy (tzw. śnieżnik) znajdujący się w Bańdziochu (Mięguszowieckim Kotle) w polskich Tatrach Wysokich. Położony jest w jego górnej części, w linii spadku Mięguszowieckiej Przełęczy pod Chłopkiem, na wysokości 1973-2035 m n.p.m. Jest to  width=największy lodowczyk Tatr Polskich. Jego wymiary fluktuują z roku na rok. W 1982 roku powierzchnia wyniosła 0,64 ha, szerokość 136 m, a długość 94 m, natomiast w roku 1999 – 0,4671 ha, przy szerokości 106,5 m i długości 81 m. W niektóre lata łączy się wąskim pasem śnieżnym z mniejszym polem lodowo-firnowym pod Mięguszowieckim Szczytem Pośrednim. Lodowczyk Mięguszowiecki utworzył się około 200 m poniżej klimatycznej linii wiecznego śniegu, istnieje jednak dzięki licznym lawinom i zsypom śnieżnym spod Przełęczy pod Chłopkiem. Odpowiadają one za ponad 80% akumulacji śniegu, a tylko niecałe 20% pochodzi bezpośrednio z opadów atmosferycznych. Taka forma zasilania determinuje stożkowaty kształt jego górnej części. Lodowczyk wykazuje niewielki ruch, rzędu 0,6-0,8 m/rok. Czas całkowitej wymiany masy oceniany jest na 100-150 lat (taki jest  width=też wiek najstarszych rocznych warstw). Badania lodowczyka w okresie 1958-1999 nie wykazały stałej tendencji do zmniejszania bądź zwiększania się jego rozmiarów”.

To ostatnie stwierdzenie cytowane za Wikipedią chyba już nie ma swojej kontynuacji.

Żyjemy w czasach, w których zaczynamy odczuwać efekty bezmyślnej i nonszalanckiej eksploatacji środowiska minionych dwóch wieków, od czasu pojawienia się epoki przemysłowej. Jednym z najbardziej widocznych gołym okiem przejawów globalnego ocieplenia jest szybkie i gwałtowne w swym przebiegu zanikanie lodowców górskich na całym świecie. I tych ogromnych – himalajskich i andyjskich, tych średnich – takich jak alpejskie i tych maleńkich jak nasze mikrolodowczyki tatrzańskie. Glacjolodzy działający na półkuli północnej zazwyczaj prowadzą ocenę stanu lodowców we wrześniu, kiedy pokrywa lodowa osiąga swoje roczne minimum. Dotyczy to zarówno lodowców górskich, jak i polarnych, a także stanu pokrywy lodowej Arktyki. Tak się przyjęło i ma to swoje uzasadnienie klimatyczne. Szczególnie w górach, gdzie kończy się lato, okres ciepły, podczas którego lód tylko topnieje, a powstała z niego woda swobodnie spływa do niżej położonych rezerwuarów i akwenów. Później zaczną się, początkowo sporadyczne, opady śniegu, powierzchnia lodowców ulegnie odświeżeniu, a nowa pokrywa śnieżna zamaskuje wygląd ich powierzchni, wyrówna szczeliny, pokryje gruz i rumosz oraz  width=okruchy skalne, naniesione w ciepłym sezonie.

We wrzeniu 2017 r. wybrałem się z aparatem do Bańdziocha, żeby z bliska ocenić stan naszego skromniutkiego lodowczyka i przekonać się, do jakiego stopnia uległ skutkom ocieplenia. To, co zobaczyłem na miejscu, mocno mnie zasmuciło. Nie ma co ukrywać, lodowczyk w Bańdziochu zanika.

Już z daleka, bo z polany Włosienica widać, że Bańdzioch opustoszał. Jednak należało koniecznie sprawdzić ten stan rzeczy z bliska. Na miejscu okazało się, że pozostały resztki lodowczyka i dwa śladowe płaty śniegu, jeden większy – zachodnie pole firnowe i jeden maleńki płat w środku, pod samą ścianą Pośredniego Mięguszowieckiego.

 width=Główny lodowczyk jest maleńki i też nosi wyraźne ślady zanikania. Na skontrastowanym zdjęciu, wykonanym z oddalenia, widać jego najsłabsze miejsca, w których następuje silniejsze topnienie.

I pomyśleć, że od opisanej w cytacie wycieczki Stanisława K. Zaremby upłynęły ledwie 93 lata. Dla lodowca to nie jest nawet mgnienie czasu. Wszelako, w normalnych warunkach klimatycznych…

Na całym świecie, a więc i w Tatrach widać gołym okiem, że klimat nie jest już taki jak ten, do którego nasze pokolenie przywykło. A tym bardziej taki, jakim był w czasach wycieczki Zaremby do Bańdziocha. Zachodni płat firnowy z bliska wygląda width= tak jak na zbliżeniu obok. Nie trzeba być glacjologiem, żeby zauważyć przejawy topnienia, pofałdowaną powierzchnię i ciemne plamy mokrego śniegu. Pamiętam sytuację sprzed około 35 lat, kiedy to – również we wrześniu – śnieg sięgał tych miejsc, gdzie dzisiaj zaczyna się obszar porośnięty trawkami i porostami, które widać na zdjęciach.

Powstaje pytanie, czy jedyną przyczyną takiego stanu rzeczy jest ocieplenie, czy na przykład niedobór opadów śniegu w zimie, w połączeniu z ociepleniem. Zwłaszcza że analogiczna, a nawet bardziej drastyczna sytuacja dotyczy śnieżnika, „od zawsze” zalegającego pod ścianą Niżnich Rysów, po drugiej stronie Czarnego Stawu. Podobnie zresztą jak innych śnieżników: pod Wołową Turnią i pod Żabim Koniem, we wcześniejszych latach zawsze dobrze widocznych ze szlaku na Rysy.

Śnieżnik pod ścianą Niżnich Rysów zniknął praktycznie zupełnie w ciągu zaledwie 3 lat, co ilustrują kolejne zdjęcia. Nie oznacza to, że zniknął nieodwracalnie, gdyż częściowo na pewno odtworzy się w zimie. Podobnie – pola śniegowe położone wyżej, pod Żabim Koniem i Wołową Turnią czy w innych podobnych miejscach.

Pozostaje pytanie – owszem, odtworzą się, ale w jakim stopniu i na jak długo?

Formacja śniegowa (śnieżnik) pod ścianą Niżnich Rysów jest zasilana głównie przez lawiny z niej schodzące, co wiąże się z destrukcyjnym działaniem odłamów skalnych, jakie spadają tym samym żlebem, podcinając piarżysty spąg tej formacji. Jest jednak istotna okoliczność, która wskazuje na skutek działania ocieplenia klimatu w stopniu  width=znacznie większym niż rzekome niedobory opadów śniegu. Otóż poprzednie zimy, wbrew obiegowym opiniom, wcale nie były ubogie w śnieg. Podczas 13. Spotkań z Filmem Górskich w Zakopanem Tomasz Nodzyński, pracownik naukowy IMiGW, ekspert w dziedzinie badań nad śniegiem i lawinami, w trakcie niezwykle interesującej prelekcji wykazał w sposób niebudzący wątpliwości, że grubość pokrywy śnieżnej w zimie w reprezentatywnych punktach pomiarowych instytutu nie odbiegała od wartości normalnych dla wielolecia, za wyjątkiem zimy bodajże w 2010 roku, kiedy to istotnie pokrywa śniegowa była znacznie cieńsza niż zwykle. Jednak potem wszystko wróciło do normy i obecnie żadną miarą nie można mówić o tendencji spadkowej, jeśli chodzi o podaż śniegu w sezonie zimowym w Tatrach. Wynika stąd jednoznacznie, że proces zanikania całorocznych formacji śniegowo-lodowych czy  width=lodowczyków jest skutkiem ocieplenia, a nie deficytu śniegu.

W roku 2017 przez Polskę przetoczyła się fala tropikalnego powietrza, przynosząc ze sobą upały, których skutki musiały dotknąć również tych formacji krajobrazu tatrzańskiego, do jakich nigdy nie dociera bezpośrednie światło słońca, takich jak lodowczyk w Bańdziochu. Płat śniegu pod Niżnimi Rysami jest bezpośrednio wyeksponowany na promieniowanie słoneczne, więc siłą rzeczy topnieje łatwiej i szybciej niż zawsze zacieniony lodowczyk w Bańdziochu, co w owym roku widać było szczególnie wyraźnie. 

W sytuacji nieco podobnej do tej, która panuje w Kotle Mięguszowieckim, są słowacki lodowczyk w Miedzianej Kotlinie i formacje śniegowe w sąsiednich dolinach – Dzikiej i Jastrzębiej.  width=Wybrałem się tam we wrześniu 2017 z aparatem, ale dosłownie na kilkanaście minut przedtem, zanim dotarłem do stanowiska zdjęciowego, padający od dłuższej chwili lodowaty deszcz przeobraził się w deszcz ze śniegiem i świeża warstwa opadu przykryła „starą” powierzchnię słowackich lodowczyków, skutecznie maskując ich stan. Co prawda poprzez pewne zabiegi fotograficzne (podkreślenie barwy niebieskiej lub zastosowanie odpowiedniej techniki czarno-białej) można na zdjęciach dopatrzeć się miejsc pokrytych świeżym śniegiem, pod którymi znajduje  width=się stary śnieg, i z grubsza odróżnić je od miejsc, gdzie świeży opad osiadł na podłożu skalnym, ale nie jest to już obserwacja tak bezpośrednia jak przedstawiona wcześniej, dotycząca lodowczyka w Bańdziochu. Zamieszczone dla porównania zdjęcia z Wikipedii wskazują na to, że nawet niewielki opad śniegu, jaki miał miejsce podczas próby sfotografowania lodowczyków w okolicach Miedzianej Kotliny, znacząco zmienił realny obraz tych formacji, co z kolei oznacza, że z oceną porównawczą trzeba będzie poczekać do następnej okazji.

Jako materiał odniesienia prezentuję niżej dwie fotografie okolic Miedzianej Kotliny, pobrane z Wikipedii:

Miedziana Kotlina sfotografowana z Jagnięcego Szczytu przez Jerzego Opiołę ukazuje swoją lodowcową postać bez „dodatkowego” świeżego śniegu. Wg opisu w Wikipedii to zdjęcie pochodzi z lipca 2009 r. Ujęcie wykonano pod innym kątem niż poprzednie, z drugiej strony Doliny Kieżmarskiej.

Jastrzębia Turnia (Jastrabia veža, po prawej) widziana ze szlaku na Jagnięcy Szczyt (Jahňaci štít) z Doliny Zielonego width= Stawu (dolina Zeleného plesa) w Tatrach Słowackich. Widoczne na zdjęciu dolinki (od prawej) Jastrzębia, Dzika i Miedziana Kotlina wchodzą w skład Doliny Zielonego Stawu.

Niżej i obok pokazano serię trzech ujęć słowackich śnieżników w rejonie Łomnicy, Pysznego i Baranich Rogów, wykonanych ze ściany Czarnego Szczytu pod koniec sierpnia 2014 r.

Polski lodowczyk w Kotle Mięguszowieckim – Bańdziochu i inne tatrzańskie  width=lodowczyki reliktowe i śnieżniki mają co prawda dla nas – turystów i miłośników Tatr – pewne znaczenie, ale tylko sentymentalno- krajobrazowe i estetyczne. Nie mają znaczenia gospodarczego, ich zanik lub destabilizacja nie niosą ze sobą jakiegokolwiek zagrożenia.

W znacznie poważniejszej i trudniejszej sytuacji znaleźli się mieszkańcy okolic górskich, w których lodowce stanowią podstawowe, a niekiedy jedyne źródło wody pitnej i gospodarczej. Co więcej, w wyniku raptowności topnienia lodowców następuje destabilizacja ich podłoża, co przekłada się na gwałtowne zdarzenia, takie jak osunięcia terenu czy ogromne lawiny. Tego typu zagrożenia dotyczą wszakże innych gór i na szczęście nie są naszym – tatrzańskim – problemem, a zatem można o nich opowiedzieć przy kolejnej okazji.

Michał Pyka

Absolwent Wydziału Mechanicznego Energetycznego Politechniki Śląskiej, z zamiłowania turysta górski i fotoamator, od młodości kibicuje polskim alpinistom i himalaistom, interesuje się również problemami zmian klimatycznych i ich oddziaływaniem na środowiska wysokogórskie, a szczególnie na lodowce. Autor bloga michalpyka.blogspot.com poświęconego tym zagadnieniom. Przygotowywał kompilacje prognoz pogody dla zimowej wyprawy na K2 oraz dla polskich wypraw letnich 2018 na ośmiotysięczniki w Karakorum.

Udostępnij wpis

Przeczytaj również