„Podróżuj, śnij, odkrywaj”. Kirgistan – od skał, przez lodowce do potężnych gór Tien Szanu i Pamiru

9 kwietnia, 2023

Fantastyczne formacje skalne, lasy, porośnięte trawami stepy, jeziora o turkusowych barwach i spektakularne górskie krajobrazy. Kirgistan – niewielkie państwo położone w Azji Środkowej, ale jedno z najbardziej górzystych na całym świecie. Góry zajmują tu aż ponad 90 procent powierzchni! Miłośnicy kontaktu z naturą, trekkingów w przepięknym miejscu i zróżnicowanej wspinaczki w Kirgistanie na pewno znajdą coś dla siebie i dają się ponieść przygodzie i odkrywaniu dziewiczych jeszcze górskich rejonów.

Zacznijmy naszą opowieść o górach Kirgistanu od potężnych pasm Tien Szanu i Pamiru, leżących po części na terenie tego kraju. Pierwsze z wymienionych znajduje się na pograniczu Kazachstanu, Uzbekistanu, Chin i Kirgistanu, a jego długość wynosi aż 2500 km. Najwyższym szczytem Tien Szanu jest Szczyt Zwycięstwa (7439 m n.p.m.), z ros. Pik Pobiedy – bardziej popularna nazwa. Z kolei Pamir leży w granicach kilku państw: Afganistanu, Chin, Tadżykistanu i Kirgistanu. Łańcuch górski rozciąga się na obszarze około 100 tys. km kwadratowych i ma przeciętną wysokość około 4 tys. m n.p.m. W Pamirze znajdują się liczne lodowce górskie, na czele z największym – Lodowcem Fedczenki – który jest najdłuższym lodowcem na Ziemi poza strefami polarnymi. Szczyt Ismaila Samaniego (7495 m n.p.m.), dawniej Pik Komunizma – najwyższy szczyt byłego Związku Radzieckiego, wznosi się najwyżej w paśmie tzw. Pamiru Właściwego (Centralnego). Z kolei najwyższym szczytem Pamiru Wschodniego (Chińskiego) jest Kongur Tagh – 7649 m n.p.m. (lub 7719 m n.p.m. według innych źródeł).

W Kirgistanie oprócz Piku Pobiedy, znajdują się także Pik Lenina (7134 m n.p.m.), obecnie Szczyt Awicenny oraz Chan Tengri (7010 m n.p.m.) – szczyty wchodzące w skład Śnieżnej Pantery, rosyjskiego wyróżnienia alpinistycznego nadawanego za zdobycie pięciu siedmiotysięczników, które w przeszłości znajdowały się w granicach ZSRR. Czwarty – Pik Ismaila Samaniego oraz piąty – Pik Korżeniewskiej (7105 m n.p.m.) leżą w Tadżykistanie. Warto tutaj wspomnieć o polskich zdobywcach Śnieżnej Pantery. Pierwsza była kobieta, Amalia Kapłoniak (w wersji bez Piku Pobiedy, 1989 r.), następnie Marcin Hennig (2006 r., pierwszy, polski zdobywca wszystkich pięciu szczytów), Marcin Miotk (2007 r.), Marcin Kaczkan (2008 r.), Maciej Stańczak (2009 r.), Aleksandra Dzik (jako 26 kobieta i pierwsza Polka, która weszła na wszystkie pięć szczytów z listy, 2010 r.), Andrzej Bargiel (2016 r., w rekordowym czasie) i Mariusz Baskurzyński (2018 r.).

Pik Lenina – Chan Tengri – Pik Pobiedy – jeśli chodzi o trudność i poziom ryzyka, Aleksandra Dzik w takiej kolejności układa trzy szczyty, na które startuje się z Kirgistanu (od najmniej wymagającego do najtrudniejszego).

– Wejście latem drogą klasyczną na Pik Lenina jest wymagające wysokościowo, ale technicznie zdecydowanie to turystyka wysokogórska. Jeśli nie popełni się ewidentnych błędów w procesie aklimatyzacji czy poruszaniu się po lodowcu, korzystaniu z lin poręczowych itp., to ryzyko związane z wejściem na szczyt jest relatywnie niewielkie. Chan Tengri, choć nieco niższy, zawiera już spore odcinki skalne oraz mikstowe. Są one w większości ubezpieczone linami zakładanymi przez miejscowe agencje. Jednak wejście i zejście każdą z dróg klasycznych wymaga już pewnego obycia z terenem eksponowanym, skałą, mikstem, a zarazem radzenia sobie ze sprzętem. Droga od południa jest niebezpieczna, sporo jej odcinków z każdym rokiem coraz bardziej zagrożonych jest lawinami seraków oraz spadającymi kamieniami – wyjaśnia Aleksandra.

– Natomiast Pik Pobiedy to góra i trudna i niebezpieczna. Dlatego wciąż tak mało jest na nią wejść. Niemal każdy, kto z niej wraca, opowiada o niebezpieczeństwach, często wręcz dramatycznych wydarzeniach. Głównym zagrożeniem podczas wejścia drogą klasyczna przez Pobiedę Zachodnią jest długość grani. Po dokonaniu wejścia którąkolwiek z innych dróg, również tego ryzyka się nie uniknie, gdyż trasa przez Pobiedę Zachodnią, tzw. Ważę, jest najbardziej sensowną drogą zejścia. Istotą problemu jest to, że grań znajduje się na wysokości 7000 m n.p.m. i wyżej, jest długa, technicznie do łatwych ani bezpiecznych zdecydowanie nie można jej zaliczyć. Oczywiście na agencyjne poręczówki też nie ma szans. Wspinacze muszą więc spędzić sporo czasu w wymagającym terenie, a że wokół nie ma wyższych szczytów, nie mają gdzie wcześniej zaaklimatyzować się do dłuższego przebywania na takich wysokościach. Dodatkowo masyw Pobiedy oddziela ze sobą dwie odmienne strefy klimatyczne. Skutkuje to gwałtownymi i nieprzewidywalnymi załamaniami pogody. Ich efektem bywa odcięcie drogi powrotu. Zdarzały się też śmiertelne wypadki lawinowe czy nawet zwianie całego biwaku z grani – kontynuuje.

– Warto wybrać się nie tylko na najbardziej znane, wysokie szczyty. Jest tu cała masa dzikich terenów i dzikich gór, w których cele dla siebie znajdą zarówno alpiniści, jak i wspinacze skalni, skialpiniści czy przedstawiciele innych sportów górskich. Na pewno w Kirgistanie bez porównania łatwiej, niż w Europie można znaleźć ambitne cele, z którymi nikt się jeszcze nie mierzył przed nami – dodaje Ola.

Na kartach historii pierwszych polskich wejść w górach Kirgistanu zapisali się także Mariusz Hatala i Piotr Krzyżowski, członkowie KW Bielsko-Biała. Mają na swoim koncie pierwsze polskie zimowe wejście na Chan Tengri. Dokonali tego w 2019 r. Za ten wyczyn otrzymali Nagrodę Taternika w kategorii najważniejszego przejścia wysokogórskiego. W zimowej wyprawie na Chan Tengri towarzyszyli zdobywcom Jacek Teller oraz Mariusz Baskurzyński.

– Góry siedmiotysięczne w Kirgistanie są dobrym poligonem przed najwyższymi górami świata – Himalajami, Karakorum czy Hindukuszem. Chan Tengri zimą to był bardzo ambitny plan. Ta góra bywa nazywane czasem „małym K2″, dlatego że zimą panują tam bardzo surowe warunki oraz niskie temperatury zbliżone do warunków na K2. Nie byłem pewien czy jestem gotowy. Stwierdziłem jednak, że już na dwóch nieco wyższych szczytach byłem, poza tym świetne towarzystwo, więc postanowiłem zmierzyć się z trudnością góry siedmiotysięcznej w warunkach zimowych. W sumie do base campu droga zajęła nam siedem dni, z bagażami ważącymi po około 40 kg i przy temperaturach około -25 stopni C. Lodowiec Inylczek Południowy pokonaliśmy także pieszo, z całym dobytkiem na plecach – relacjonuje Mariusz Hatala.

– Wspinanie było dość trudne, choćby ze względu na niska temperaturę, wiatr oraz spadające lawiny tworzące się z seraków wiszących powyżej przebiegu naszej drogi i niosące dużą ilość brył, lodu oraz śniegu. Mieliśmy szczęście – sypało się przed nami lub po naszym przejściu danego odcinka. Atak szczytowy również przysporzył sporą dawkę emocji ze względu na warunki. Zajął kilkanaście godzin. Pogoda się pogarszała, więc najprawdopodobniej mieliśmy jedyną okazję, by spróbować. Przypłaciliśmy to odmrożeniami palców u stóp. Jednak aby poznać swoje granice i się rozwijać, trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu.

Mariusz Hatala i Piotr Krzyżowski byli dotąd na dwóch z trzech szczytów Śnieżnej Pantery, usytuowanych w Kirgistanie. Piotr mówi nam z kolei o Piku Lenina.

– Pik Lenina jest uznawany za najłatwiejszy z siedmiotysięczników w tym rejonie. Jednak nie można go lekceważyć. Na Polanę Ługową łatwo się dostać – za około 40-50 dolarów można dojechać z miasta Osz, ale lepiej mieć kogoś na miejscu. Jest tam mocno rozwinięta infrastruktura. Ja akurat mieszkałem w jurcie u mojego przyjaciela Iliaza, co dawało możliwość kontaktu z naturą i kirgijską kulturą. Na Lenina wspinałem się w 2018 roku, podczas tej samej wyprawy także na Pik Komunizma – szczyty w dwóch różnych krajach, ale w tym samym paśmie Pamiru. Na Piku Lenina wyzwaniem jest długie podejście na szczyt – grań mierzy kilka kilometrów. Trzeba przygotować się na długi wysiłek. Szczególnie czujnym warto być natomiast na odcinku do obozu drugiego, na którym przechodzi się trawersem przez mocno uszczelnione pole – pozostałość po obozie, który zmiotła lawina ponad 30 lat temu. Zalecam w tym miejscu lotną asekurację. Na Pik Lenina wspinałem się dość sprawnie – w niecałe siedem dni od dotarcia do Kirgistanu stanąłem na jego szczycie – mówi Piotr.

Przypomnijmy tylko, że 13 lipca 1990 na Piku Lenina wydarzyła się jedna z największych w świecie wspinaczkowym tragedii. Potężna lawina uruchomiona przez oberwany serak zeszła jego zboczami, równając z ziemią leżący na wysokości obóz zwany Patelnią – było w nim wtedy kilkudziesięciu alpinistów z różnych krajów, w tym m.in. z Leningradu, Izraela i Hiszpanii. Zejście lawiny spowodowało trzęsienie ziemi w górach Hindukusz w sąsiednim Afganistanie. Jego siła została oceniona na 6,4 magnitudy, a samo uderzenie miało miejsce na głębokości 216 metrów.

Dwa majestatyczne pasma górskie to jednak nie tylko najwyższe szczyty czy Śnieżna Pantera. Na swoich zdobywców czeka szereg niższych, lecz ambitnych cztero- czy pięciotysięczników. Niektóre z nich, jak np. te w paśmie Kakszał-Too i Turkmestańskich Górach są wyzwaniem dla najlepszych alpinistów, tych którzy są w stanie spędzić kilka dni w wielkościanowej wspinaczce. Kirgistan to także prawdziwa mekka dla wspinaczy skałkowych i wysokogórskich. Ilość miejsc gdzie można uprawiać te rodzaje wspinaczki jest naprawdę ogromna. To wiele wciąż dziewiczych wierzchołków, ścian i grani. Gór nieodkrytych, zapraszających do eksploracji i wytyczania nowych dróg.

A oto kilka sukcesów Polaków we wspinaczce w Kirgistanie z ostatnich lat.

  • 2006 r. – śląsko-krakowska wyprawa na skalne ściany Doliny Kara-su w górach Pamiro-Ałaju na zachodnim krańcu Kirgistanu. Dwa zespoły: Łukasz Depta i Wojciech Kozub – członkowie KW Kraków i KS Korona oraz Jerzy Stefański (Marmot Team), Artur Magiera i Jan Kuczera (KW Katowice) poprowadziły dwie nowe drogi. Na wschodniej ściana bezimiennej turni w masywie Piku Karasu (ok. 4000 m) – Opposite to Asan(6a OS, 17 wyciągów, długość 650 m + 150 m łatwym terenem do szczytu, 1 dzień – Ł. Depta, W. Kozub); na południowo-zachodniej ścianie Kotiny (4521 m) – Czarna Wołga (7a OS, 29 wyciągów, 1500 m + 200 m granią na szczyt – J. Stefański, A. Magiera i J. Kuczera).

Droga świetna, technicznie może nie była trudna, ale z pewnością długa – z tego co pamiętam oferowała ponad 1500 m wspinania. Czarna Wołga, bo o niej mowa, z pewnością jest godna polecenia. Zajęła nam 1,5 dnia wspinania, w tym jeden chłodny biwak standardowo w płachcie i cienkiej kurtce puchowej. Zejście nie było trywialne, sporo zjazdów, trochę schodzenia eksponowanym terenem. Fajna przygoda – mówi Janek Kuczera.

– Kirgistan to dla mnie przede wszystkim duże granitowe ściany. Byłem w rejonie Karavshin. Są tam przepiękne turnie, takie jak Asan, Pik Slesova, Kotina, Ptica i Pik 4810. Ściany są generalnie bardzo strome i często przekraczają wysokość kilometra. Rejon jest mocno wyeksplorowany przez Rosjan, którzy lata temu organizowali tutaj sowieckie mistrzostwa w alpinizmie, ale potencjał na nowe drogi istnieje. Poza wspomnianym Karavshinem jest jeszcze sporo innych rejonów, takich jak choćby Kokshal’to z potencjałem na trudne, mikstowe drogi, a także jedna z największych skalnych ścian świata AkSu – dodaje.

[…]

Iwona Świetlik

Więcej w najnowszym numerze TATERNIKA, który można nabyć tutaj:

Fot. Damian Wojciechowski
Udostępnij wpis

Przeczytaj również