Wypadki taternickie 30 stycznia – 29 marca 2019 r.

4 sierpnia, 2019

 width=Pisze: Adam Marasek, ratownik TOPR, instruktor narciarstwa wysokogórskiego PZA, przewodnik IVBV, przewodnik tatrzański I klasy

30 stycznia

O 11.05 za pośrednictwem Centrum Powiadamiania Ratunkowego do TOPR zadzwonił turysta, informując, że jest uczestnikiem wypadku lawinowego podczas podejścia na Rysy. Przed chwilą spadli z lawiną, która ruszyła spod Przełączki pod Rysami i dojechała w pobliże Czarnego Stawu. Na Rysy szli w sześć osób w różnych grupach. Na powierzchni w zasięgu jego wzroku są trzy (razem z nim). Brakuje pozostałej trójki. Zgłosił, że osoby znajdujące się w pobliżu są przytomne, ale w ciężkim stanie, nie mogą się poruszać. O 11.19 dzwoni drugi turysta, informując, że jest uczestnikiem wypadku lawinowego, cudem nie został porwany przez lawinę, udało mu się odskoczyć z jej toru, wbić czekan. Jest w górnej części Rysy. Potwierdza, że wraz z nim było sześć osób. W zasięgu jego wzroku nie ma żadnego z porwanych.

O 11.09 startuje śmigłowiec, którym na lawinisko przetransportowano dziewięciu ratowników i dwa psy. Ratownicy dostrzegli porwanych przez lawinę z pokładu śmigłowca w Wielkim Wołowym Żlebie, na wysokości Dymiącej Wody, około 150 m poniżej progu żlebu. O 11.28 desantowali się w ich pobliżu . Wkrótce potwierdzili, że na powierzchni znajdują się cztery osoby z poważnymi urazami, wszystkie były przytomne. Po desancie śmigłowiec poleciał pod Rysę celem sprawdzenia lawiniska z powietrza. Załoga śmigłowca przekazała do centrali, że w rejonie wylotu Rysy widzi dwie osoby. Jedna z nich schodzi w dół. O 11.30 ratownicy działający na lawinisku zgłosili pilną potrzebę przetransportowania śmigłowcem dwóch najciężej poszkodowanych. Jeden z nich ma poważny uraz głowy, drugi złamane udo.

O 11.40 śmigłowiec podejmuje pierwszego z ratowanych i o 11.51 na płycie przyszpitalnego lądowiska przekazuje go załodze karetki pogotowia, po czym startuje z kolejnymi ratownikami i sprzętem koniecznym do ewakuacji rannych. Po desancie części ratowników śmigłowiec poleciał w rejon Buli pod Rysami, gdzie w pobliżu dwóch osób desantowali się ratownicy.

W międzyczasie o wypadku lawinowym powiadomione zostaje Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej w Krakowie z prośbą, by byli przygotowani na przyjęcie uczestników wypadku lawinowego. Powiadomiono też Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, by było gotowe do zabrania z Zakopanego i przewiezienia do specjalistycznego szpitala najciężej rannego z poważnymi urazami głowy, gdyż śmigłowiec TOPR będzie cały czas uczestniczył w działaniach pod Rysami. Śmigłowiec zabrał jednego z uczestników wypadku i przewiózł go do Morskiego Oka. Z drugim, który nie odniósł obrażeń, jeden z ratowników schodzi nad Czarny Staw, skąd turysta przemieszcza się już samodzielnie do Morskiego Oka. Z Wołowego Żlebu trwa ewakuacja śmigłowcem do szpitala kolejnych poszkodowanych, a następnie ratowników i sprzętu.

Jak doszło do zdarzenia? Trzyosobowa grupa taterników wybrała się na Rysy w celu pokonania fragmentu głównej grani Tatr. Ich śladami podążało trzech turystów. Podczas podejścia grupy wymieszały się. Wszyscy szli środkiem Rysy. Przed wypadkiem grupę prowadził jeden z taterników, za nim szedł turysta, jako trzeci kolejny taternik. Gdy byli około 30 m pod Przełączką pod Rysami (na wysokości około 2400 m n.p.m.), grupa wyzwoliła lawinę. Turyście udało się odskoczyć z jej toru i wbić czekan, co go uratowało. Pozostała piątka została porwana. Podczas spadania jeden z turystów został wyrzucony z lawiny w rejonie wylotu Rysy. Pozostali zostali zwleczeni przez masy śniegu aż do Wołowego Żlebu, poniżej jego przewężenia. Tam masy śniegu skumulowały się i zasypały trzech poszkodowanych.

Wszyscy zasypani (niektórzy częściowo) odkopali się przed dotarciem ratowników. Żaden z uczestników wypadku nie posiadał lawinowego ABC, a taternicy mimo dobrego wyposażenia część sprzętu (czekany, kaski) mieli schowane w plecaku. Poszkodowani zjechali z lawiną ponad kilometr, pokonując ponad 700 m przewyższenia. Konsekwencją tak długiego spadania były TYLKO poważne urazy mechaniczne spowodowane uderzeniami w skały i leżące na torze spadania lawiny głazy. Wszyscy, którzy zostali porwani przez lawinę, mimo odniesionych obrażeń, mogą mówić o ogromnym szczęściu, ponieważ nie stracili życia. Z racji tego, że pogoda była lotna, kilkunastu biorącym udział w wyprawie ratownikom udało się szybko dotrzeć z pomocą i ewakuować rannych do szpitala. Wierzący niech uznają to zdarzenie za cud, bo cuda czasem w Tatrach się zdarzają.

3 lutego

O 14.45 do TOPR zadzwonili dwaj taternicy informując, że utknęli w masywie Buli pod Rysami w prawej części ściany na drodze „żlebem” (Brak umiejętności? Zbyt duże trudności? Brak sił?). Nie są w stanie kontynuować wspinaczki, proszą o pomoc. Wystartował śmigłowiec. Z jego pokładu nad taternikami desantował się jeden z ratowników i założył stanowisko. Następnie w to miejsce desantowało się kolejnych dwóch ratowników, którzy zjechali do taterników. Po przygotowaniu ich do podebrania nadleciał śmigłowiec. Bezpośrednio ze ściany taternicy wraz z towarzyszącymi im ratownikami zostali wciągnięci windą na pokład będącego w zawisie śmigłowca i przetransportowani do Zakopanego.

10 lutego

O 18.25 do ratowników dotarła wiadomość od dwóch taterników, którzy wspinali się Diretissimą MSW, że w kopule szczytowej jeden nich odpadł i doznał kontuzji stawu skokowego. Będą wycofywać się ze ściany i zamierzają schodzić Zachodem Janczewskiego. Górą jest mgła ograniczająca widoczność. Taternicy mieli problemy nawigacyjne. Próby telefonicznego naprowadzania na właściwą drogę nie do końca się powiodły. Podjęto decyzję by wyruszyć im naprzeciw. Z centrali wyjechała pierwsza grupa ratowników, którzy o 2.40 napotkali schodzących ratowników w Bandziochu. Okazało się, że kontuzja taternika jest na tyle bolesna, że potrzebny jest transport. Z centrali ze środkiem transportu wyjechała kolejna ekipa ratowników. O 5.45 wszyscy dotarli do Morskiego Oka.

21 lutego

Po 12 powiadomiono Centralę TOPR, że podczas wspinaczki progiem Doliny za Mnichem drogą Wesołej Zabawy taterniczka doznała urazu nogi. Partner opuścił ją do podstawy ściany. Wystartował śmigłowiec. Z jego pokładu ratownicy desantowali się w pobliżu oczekującej na pomoc taterniczki. Po udzieleniu pierwszej pomocy włożono ranną do noszy francuskich i wraz z towarzyszącym jej ratownikiem windą wciągnięto na pokład będącego w zawisie śmigłowca i przetransportowano do szpitala.

2 marca

Tuż po 8 do TOPR dotarła informacja, że podczas wspinaczki Diretissimą MSW prowadzący wyciąg nad Małym Kotłem taternik odpadł, doznając bolesnego urazu barku. Wystartował śmigłowiec. Z jego pokładu w pobliżu rannego desantowało się dwóch ratowników. Po przygotowaniu stanowiska udzielono mu pierwszej pomocy, włożono go do noszy francuskich i wraz towarzyszącym mu ratownikiem wciągnięto na pokład będącego w zawisie śmigłowca i przetransportowano do szpitala.

23 marca

Po 19 do TOPR zadzwonił taternik, informując, że wraz z partnerem wspinali się filarem Świnicy. Prowadzący kolejny wyciąg partner odpadł, doznając mocnych potłuczeń i otarć. Nie jest w stanie kontynuować wspinaczki. Z rozmowy z taternikiem wynikało, że w chwili wypadku byli około 100 m poniżej wierzchołka. Z centrali wyruszyła siedmioosobowa ekipa ratowników, którzy wyjechali na Myślenickie Turnie skuterami, dalej kolejką na Kasprowy, skąd pieszo dotarli na Świnicę. Po założeniu stanowiska do taterników opuszczono jednego ratownika, który udzielił pomocy poszkodowanemu. Taternicy zostali wyciągnięci na Świnicę, sprowadzeni na Kasprowy i przetransportowani do Kuźnic. Wyprawę zakończono po 2 w nocy.

29 marca

Przed 19 powiadomiono TOPR, że podczas zejścia z Mnicha taternik doznał urazu kolana. Z Morskiego Oka z pomocą pospieszył pełniący tam dyżur ratownik. O 19.45 spotkał schodzącego powoli taternika i po udzieleniu mu pierwszej pomocy sprowadził go do schroniska. Stamtąd zwieziono go samochodem na Łysą Polanę, skąd własnym transportem udał się do szpitala.

Udostępnij wpis

Przeczytaj również