Kiedy umiera najukochańszy człowiek, ma się ochotę: po pierwsze, żeby życie się skończyło, a po drugie, kiedy już okazuje się, że świat jednak nadal (dużo gorzej, ale jednak) funkcjonuje, zniszczyć wszystko, co tego człowieka przypomina. Bo to za bardzo boli.
Ale pewnego dnia nastaje taki poranek, kiedy budzimy się i strasznie się denerwujemy, że ludzie mogą o tym człowieku zapomnieć. A na to nie można pozwolić. Jeśli ktoś był najlepszy, to choćby twój świat legł w gruzach – jemu się należy. A dziewczynka o wielkich niebieskich oczach, zupełnie takich jak u niego, stale o tym przypomina.
Babia Góra jest magiczna. Wojtek wszedł na nią w swoim życiu pewnie kilkaset razy. Czerwonym szlakiem, żółtym, niebieskim; zaczynał swoje przygody z tą górą w Zawoi, Krowiarkach, Kiczorach, ale też w Krakowie… Zabierał tam swoich przyjaciół i rodzinę. W szczytowym okresie bywaliśmy na Babiej przynajmniej raz w tygodniu, zawsze po zmroku; wiosna, lato, jesień, zima; o 18 wyjazd z Krakowa samochodem, o 20 start z Zawoi, a o 21:30 słuchanie wiatru na szczycie i potem szybciutko z powrotem do Krakowa, a na drugi dzień do pracy, na studia… Magia, której nie da się opisać. Cała taka cotygodniowa przygoda zajmowała nam kilka godzin i dawała siłę do życia.
Po co w zasadzie biegną?
Biegną, bo lubią biegać. Bo Babia Góra jest piękna. Bo lubią się porządnie zmęczyć. Bo nie lubią siedzieć w domu. Bo lubią pokonywać własne słabości. Ale biegną też, bo chcą być częścią tego niezwykłego dnia i tej magicznej atmosfery. Magicznej po części dlatego, że czasami na szczycie leży biały puch, a czasami jest tam środek lata.
Skąd ta magia? Dlaczego w Memoriale Wojtka Kozuba jest coś niezwykłego?
To nie jest bieg po to, żeby ktoś zarobił na tym, że dużo ludzi ostatnio polubiło bieganie. Za to jest po to, żeby biegnąc, pomyśleć o kimś, kogo już z nami nie ma. Poza tym ci, którzy go organizują, to nie są „organizatorzy”. To rodzina i przyjaciele, którym bardzo zależy na tym, żeby pozytywna energia z „zaświatów” zaraziła jak najwięcej dobrych ludzi i żeby oni też pamiętali o kimś, kto odszedł, a kogo oni tak bardzo kochali. Biegną też, bo chcą pokazać, że pamiętają o Wojtku, jeśli go znali, a jeśli nie, to żałują, że nie mieli takiej okazji. Historia Wojtka jest smutna, ale też bardzo inspirująca. I każdy, kto wyjeżdża z jego memoriału, wie, że życie trzeba cenić. Bo jest tylko jedno.
***
„Góry stały się o Ciebie zazdrosne, bo powiedziałeś, że kiedy się poznaliśmy, one przestały być dla Ciebie najważniejsze. Mam dopiero 20 lat, ale widzę, że wielu ludzi przez całe swoje życie nie przeżyło takiej miłości. I gdybym miała znowu wybór, to jeszcze raz wybrałabym, chociaż takie krótkie, życie z Tobą. Nie zamieniłabym go na nic innego. Z tym Twoim ogromnym wsparciem wszystko zawsze się udaje. Czuję, że przy mnie jesteś i na mnie patrzysz, dlatego zrobię wszystko, żebyś był ze mnie dumny. Bo przecież zostawiłeś mi najpiękniejszy prezent na świecie i ja tym prezentem muszę się teraz zająć najlepiej jak umiem. A niedługo znowu się spotkamy. Ty i ja wiemy, że to szybko zleci. Bogu dziękuję, że mogłam poznać Jego Anioła.”
W dzień pogrzebu Wojtka naprawdę tak myślałam i naprawdę chciałam, żeby „to szybko zleciało”. Kiedy Wojtek zginął, a nasza córeczka skończyła swój pierwszy miesiąc życia, nie myślałam o tym, żeby umierać, ale miałam nadzieję, że życie przyspieszy tempa i nie będę musiała długo się męczyć.
Dość szybko jednak przypomniałam sobie, czego Wojtek próbował nas nauczyć. I jak najlepiej mogę zatrzymać go blisko, nawet jeśli fizycznie nie ma go już z nami…
Lekcja pierwsza – pasja
Wojtek – muzyk
Choć to mało oczywiste, ale dźwięki były dla niego szczególnie ważne. Czasami słuchał szumu wiatru na szczycie Czerwonych Wierchów po zmroku, kiedy po zakończonej wycieczce ze szkolną grupą i po zjedzeniu kolacji u dziadków w Kościelisku wyruszał jeszcze na małe wybieganie. W jego życiu pojawiły się też momenty, kiedy nabrzmiałe od wspinania w granicie palce zaczynały się gubić na klawiszach pianina. Przed egzaminami w szkole muzycznej, kiedy miał zagrać trudniejsze utwory, musiał robić sobie „odwyk” od wspinania. „W góry Wojtek zabierał muzykę. Od szkoły muzycznej zostało mu zamiłowanie do klasyki, ale lubił też cięższe brzmienia. Przez kilka lat jego piwnica w domu była salą prób dla zespołu metalowego, którego był liderem. Nazywali się Widmo Brockenu. Grali ciężką, progresywną muzykę. Wojtek dbał o to, żeby to nie było bezmyślne tłuczenie na instrumentach. Miał w końcu muzyczne wykształcenie” – tak Wojtka – muzyka wspomina jego górski przyjaciel.
Dzisiaj miłość do muzyki przejęła jego córka – Natalia. Kolejne jej urodziny już zawsze będą przypominać także kolejne lata, które upłynęły od śmierci Wojtka. Za każdym razem, kiedy odwiedza dziadków, pierwsze co, wbiega do pokoju, w którym stoi pianino. To samo, na którym kiedyś grał Wojtek. Być może na zaglądnięcie do legendarnej piwnicy też jeszcze przyjdzie pora…
Wojtek – przewodnik tatrzański
Od 2004 roku Wojtek był przewodnikiem.„Zawsze mu się dziwiłem, kiedy mówił, że pomimo tego, że po raz setny idzie z jakąś wycieczką do Morskiego Oka czy na Giewont, to naprawdę lubi tę pracę. Miał podejście do dzieciaków, potrafił je sobie tak zorganizować, że naprawdę go słuchały” – wspomina Wojtka jeden z jego przyjaciół, z którym połączyła go niejedna droga w Tatrach i niejedna wyprawa eksploracyjna do Azji. Sam Wojtek o swojej pracy z dziećmi i dzieleniu się pasją mówił w wywiadzie jeszcze w 2010 roku: „Kiedyś wspinanie było dla mnie najważniejsze. Później przestawiło mi się w głowie. Zdałem sobie sprawę, że można komuś coś dać tym wspinaniem. Dlatego prowadzę te dzieciaki, robię im prezentacje z moich wypraw, opowiadam, pokazuję sprzęt, dzielę się tym i daje mi to satysfakcję”.
Wojtek – instruktor wspinaczki sportowej
Wojtek potrafił zbudować swój autorytet. Jako wspinacza i jako człowieka. Jeden z jego kursantów po jego śmierci napisał: „Jeśli niebo jest, to ma swoje góry, nieobite ściany, w których mocujesz właśnie swoje kości. Jeśli jest, a wiesz to już przed nami… to patrzę w nie spokojnie. Zbudowałeś w nim stanowisko, z którego nas ubezpieczasz i kiedyś do siebie ściągniesz…”
Wojtek – eksplorator
Na pytanie, dlaczego na swoje cele wybierał „wysokie, dziewicze szczyty w mało eksplorowanych obszarach”, Wojtek odpowiadał „Chciałem przygody, poczucia tego, że jest się samemu w górach. Dlatego zacząłem szukać szczytów o niekoniecznie dużych wysokościach bezwzględnych, ale szczytów trudniejszych technicznie, w mało uczęszczanych rejonach. W ten sposób do wspinaczki dochodzi element eksploracji: jak tam będzie, jak tam dojść? Czyli sport połączony z przygodą.”
Lekcja druga – pokora
Wojtek miał dużo dystansu do samego siebie i do swoich sukcesów. A to bywa bardzo trudne, zwłaszcza w dzisiejszym świecie. „Przyjaźniłem się z Wojtkiem, przynosił do sklepu zdjęcia, ale nigdy nie obnosił się ze swoimi sukcesami. To była przyjemność sponsorować skromnego i otwartego człowieka, a przy tym wielkiego sportowca” – opowiadał Jan Korlatowicz z PolarSportu.
Lekcja trzecia – determinacja
„Kiedy patrzyłem na Wojtka, widziałem, jak chodzi po górach, czułem się, jakbym widział siebie sprzed kilkudziesięciu lat” – tak wspominał Wojtka Artur Hajzer. „Miał niezwykłą charyzmę. Jego górscy partnerzy z Krakowa chwytali jego pomysły, nadawał grupie ton. Straciliśmy wspinacza, który mógłby naprawdę wiele osiągnąć”.
***
Do zobaczenia w magicznym miejscu!
Memoriał Wojtka Kozuba – Bieg na Babią Górę, 14 września 2019 r.
Już po raz ósmy górscy biegacze zbiorą się u podnóża Babiej Góry, żeby uczcić pamięć wybitnego polskiego himalaisty Wojtka Kozuba, który zginął osiem lat temu, schodząc z Mont Blanc. Magia Babiej Góry i wspaniała pozytywna energia zawodników, którzy znajdują w swoim życiu czas, żeby wspomnieć kogoś, kogo już nie ma, tworzą niezapomnianą atmosferę. Jak co roku organizatorzy przygotowali świetne nagrody, a bieg jest wspierany przez wielu partnerów. Tym razem w tradycyjnej formie na memoriale zorganizowanym przez rodzinę i przyjaciół spotkamy się po raz… ostatni. Tak, to był piękny czas – czas dający mnóstwo radości! To był też bardzo pracowity czas, momentami trudny. Ale nic się nie kończy! W kolejnych latach zobaczycie nasze uśmiechnięte buzie w rolach… wolontariuszy! Całe przedsięwzięcie oddajemy w najbardziej profesjonalne i przyjacielskie ręce! I nie mamy wątpliwości – będzie wspaniale, dzięki nim Memoriał Wojtka Kozuba będzie mógł trwać znacznie dłużej. Szczegóły poznacie podczas wydarzenia. Bądźcie z nami w tym roku – będzie to czas podsumowania i bycia razem. Włożymy w przygotowanie tyle serca i energii, jak jeszcze nigdy! Zapiszcie tę datę w kalendarzu – 14 września 2019 r., Zawoja, Memoriał Wojtka Kozuba – Bieg na Babią Górę. Zapraszamy! Zapisy na stronie internetowej: www.memorialwojtka.pl.