Tatrzańskim śladem „Opcia”

15 lutego, 2018

 width=

 width=

Oppenheim był wyjątkowym człowiekiem. Kochał Tatry, narty i wspinaczkę w pełnym słońcu.

Pisze: Wojtek Szatkowski, historyk z Muzeum Tatrzańskiego, autor wielu książek historycznych oraz przewodnika skiturowego po Tatrach, społecznik, przygotowuje książkę o Józefie Oppenheimie


Józef Oppenheim (1887-1946) był naczelnikiem TOPR-u w latach 1914-1939, znanym w środowisku narciarzem wysokogórskim i dobrym kompanem tatrzańskich wypraw. W tym roku minęła 130. rocznica jego urodzin. W Zakopanem mieszkał przez około 30 lat. „Opcio”, „Opuś”, „Józio”, „Góral”, „baron Kneippenheim” – tak o nim mówiono w okresie międzywojennym. W dziejach „pępka świata”, jak pisał o Zakopanem Rafał Malczewski, była to niesłychanie barwna postać. Intensywność barwy jego życiorysu wynikała z kilku elementów: miłości do gór i życia, fantazji, licznych przyjaźni, charakteru oraz życzliwego podejścia do ludzi.

Życiorys Oppenheima jest wyjątkowo kolorowy. Zakopiańczykiem był z wyboru, nie z urodzenia. Urodził się w żydowskiej rodzinie Oppenheimów w Warszawie. Czego możemy dowiedzieć się z jego życiorysu? Oppenheim jawi się jako człowiek nietuzinkowy. Rewolucjonista z wyrokami śmierci od tajnej carskiej policji. Wspinacz, towarzysz wielu letnich i zimowych wypraw Mariusza Zaruskiego, Stanisława Zdyba, Józefa Lesieckiego, Leona Lorii i innych zdobywców tatrzańskich ścian i szczytów. Wreszcie taternik. Lewicujący inteligent. Znany i ceniony fotograf tatrzańskich i pienińskich krajobrazów, którego album został wysłany w darze dla papieża. Autor najlepszego przewodnika narciarskiego po Tatrach, wydanego w 1936 r. Kierowca motocykla marki Harley Davidson z przyczepką. Narciarz i turysta. Czy tylko to decyduje o pamięci? A może najważniejsza w tej opowieści jest wyłaniająca się ze wspomnień sympatyczna twarz „Opcia”, z charakterystycznym dla niego uśmiechem. Jego rzetelność w przyjaźni i inne cechy, które doprowadziły do tego, że został dobrze zapamiętany. Jak piszą autorzy książki „W stronę Pysznej”, najpierw polubiły go zakopiańskie psy, narciarska brać i kobiety, a później cała reszta.
W Zakopanem okresu międzywojennego był jedną z najpopularniejszych i najbardziej barwnych postaci. Podążmy przez Tatry i Zakopane raz jeszcze śladem „Opcia”.

Stare, lekko pomięte zdjęcie

Odkąd pamiętam, starałem się iść przez Tatry na nartach jego śladem. Wielu narciarzy zna jego przewodnik i stare trasy. Część z nich już zarosło i przeszło do tatrzańskiej legendy. Od wielu lat jestem wierny sympatii do tego człowieka, która tak naprawdę wynikła z lektury dwóch książek. Po przeczytaniu „W stronę Pysznej” autorstwa Wandy Gentil-Tippenhauer i Stanisława Zielińskiego (pierwsze wydanie „Czytelnik” 1961 r.) i przewodnika narciarskiego Oppenheima z 1936 r. moje serce „stanęło w ogniu”.

Celem tego skromnego tekstu jest przypomnienie fajnego człowieka. Poszukajmy w Tatrach i w Zakopanem jego śladów. Pozostało ich niestety niewiele. W czasie II wojny światowej w znacznej części zaginęło archiwum fotograficzne Oppenheima z domu na Krzeptówkach. Zniknęło, spalone w 1945 r., legendarne schronisko na Pysznej, jedno z ulubionych miejsc Józefa w Tatrach. Pozostały po nim resztki podmurówki, pieca kaflowego, kawałek zardzewiałej rynny i poskręcane łóżko z kilkoma zaledwie sprężynami. Jakże mikre świadectwa dawnej chwały. Zniknął z historii Tatr legendarny szałas w Ciemnych Smreczynach, gdzie często nocował, i podobny, prymitywny, drewniany schron turystyczny w Dolinie Niewcyrki.

Odeszli na niebieską grań przyjaciele Oppenheima i ludzie mu bliscy. Co przetrwało próbę czasu? Pozostały nieliczne miejsca w Zakopanem, które lubił i odwiedzał. Jakieś artykuły, fotografie w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego,
księga przyrzeczeń z opisami wypraw w zbiorach Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jeszcze tylko czasem, podczas długiej rozmowy jakiś starszy ratownik tatrzański, jak Kazimierz Gąsienica-Byrcyn czy Jan Gąsienica -Roj, dobrze wspomni „Opcia”. Do sympatyków tej postaci należał także znany literat Michał Jagiełło oraz naczelnik TOPR-u Jan Krzysztof. Paru zakopiańczyków pamięta jeszcze „Opcia” i jego ryczącego „Harleya”. I tyle. Mało, jak na taką postać. Przenieśmy się teraz w inne miejsce. Do pokoju w którym pracuję w Muzeum Tatrzańskim. Wokół mnóstwo książek; na półce leży jego dzieło: przewodnik narciarski po Tatrach z 1936 r. Otwieram go i z racji luźnej i wesołej narracji uśmiecham się sam do siebie. Wybieram trasę na Czerwone Wierchy i Ciemniak. I ruszam w góry.

 width=
Schronisko na Hali Pysznej fot. ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego

Pyszna – narciarskie Eldorado

Południe, kwiecień 2012 r. Jestem na Ciemniaku. Wiosenna „wyrypa” narciarska udaje się. Na chwilę odchodzę na bok, by porozglądać się po tatrzańskim świecie. Świeci wysokie słońce, pogoda jest prawie bezchmurna, a w dole? W dole Pyszna, Siwe Sady, potężny żleb Babich Nóg o ponad 1600-metrowej długości. Masyw Błyszcza ze stromymi piekielnie i podobnie lawiniastymi żlebami Grzędów. Wielki kocioł narciarski, słynne kiedyś narciarskie „Eldorado”, obecnie rezerwat. I polanka w lesie, gdzie kiedyś stało legendarne schronisko na Pysznej. To było jedno z ulubionych jego miejsc w Tatrach. Tak o nim pisał: „Górne piętro Doliny Kościeliskiej wypełnia olbrzymi kocioł Hali Pysznej, świetny teren narciarski, naturalne boisko, gdzie wprawny narciarz hula, ile dusza zapragnie, a początkujący ćwiczyć
może ewolucje na rozmaitych stromiznach i w najrozmaitszym terenie. Dolne piętra roją się od bul, żlebików, rynien, grzęd od łagodnych do wcale stromych, zwanych ogólnie Siwymi Sadami. Szczególnie pod wiosnę, gdy nigdzie na tej wysokości nie ma już śniegu, w kotle tym, nawet w końcu maja, zetknąć się możemy z legendarnym firnem, w pełni jego majestatycznej okazałości… Na samej Hali Pysznej, na granicy lasu, stoi schronisko Sekcji Narciarskiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Prowadzi do niego z Hali Smytniej (…) droga leśna, zamknięta dla pojazdów”.

Wyobraźmy sobie to schronisko. Przed drewnianym domem mała polana śródleśna z widokiem na wyniosły Błyszcz. Stolik i ławki. Drewniany budynek, z oknami na południe. Na nim, nad wejściem, tablica ku pamięci patrona – Władysława Strzeleckiego. Duża jadalnia z licznymi artefaktami i pamiątkami po dawnych narciarzach, pokoje dla 80 osób, koce, lampy naftowe i stacja TOPR. Gwarno tu było. Atmosferę Pysznej tworzyła elita polskich narciarzy i niezwykły gospodarz Stanisław Marusarz – świetny narciarz i skoczek narciarski, wicemistrz świata. Na stole w jadalni schroniska leżała stara, potłuszczona rękami flejtuchów księga pamiątkowa, pełna ciekawych rysunków i tekstów. Krótszych i dłuższych wpisów dawnych miłośników Pysznej. Przetrwała w archiwum klubu SN PTT Zakopane.

Oto 10 przykazań dla tych, którzy dotrą na Pyszną:
„1. Nabrać dużo powietrza w płuca, gdyż w pokojach jest go mało.
2. Nie stukać, nie pukać, nie jeść (w pokojach
naturalnie), nie pluć, nie kasłać, nie kichać.
3. Nie chrapać, nie «sapać».
4. Nie chodzić (gdyby zaszła potrzeba, to boso).
5. Nie bić się i nie wymyślać.
6. Nie wchodzić do schroniska na głowie!
7. Nie kraść, nie «buchać».
8. Wchodząc do schroniska, zameldować się koniecznie (imiona prababki, babki i dziadków).
9. Nie zapomnieć, skądeś przybył.
10. Ile razy do roku spowiadasz się i gdzie wyjeżdżasz, jakie masz zamiary na przyszłość”.

 width=
Na zimowej wycieczce fot. Józef Oppenheim

Oppenheim często zaglądał na Pyszną. Samotnie lub z Rudą Wandą, w towarzystwie przyjaciół, z psem Bacą. W męskiej kompanii: Bednarskiego, Zaruskiego, Ziętkiewicza i innych pionierów narciarstwa. Ruszał stąd na długie „wyrypy”. Zaopatrywał szałas w opał na zimę. Zamieniał się wtedy w drwala. Znakował szlaki narciarskie na Pyszną i w jej okolicach. Zamiatał wnętrze schroniska w razie nieporządku. Kochał Pyszną i był nieodłącznym składnikiem atmosfery tego miejsca. Ruszam przez Zakopane, szukając jego ulubionych miejsc. Bo miał takie i jest ich kilka.

Willa „Mieczyk”, Dworzec Tatrzański, Krzeptówki

 width=
Józef Oppenheim przed willą „Mieczyk” fot. ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego

Oglądam istniejącą już tylko na archiwalnych zdjęciach willę „Mieczyk” przy ul. Piłsudskiego. Dworzec Tatrzański przy ul. Krupówki 12, gdzie grywał w brydża i jadał. Wreszcie drewniany dom na Krzeptówkach przy ul. Krzeptówki Boczna, gdzie mieszkał jakiś czas z Rudą Wandą i jej matką Wiktorią z Rosickich. Tam zginął pamiętnego styczniowego dnia 1946 r. Do dzisiaj ta śmierć pozostaje niewyjaśnioną. Ruda Wanda, która przeżyła śmierć przyjaciela, do końca życia wolała w tej kwestii milczeć. I znowu cytat o tym, kiedy i dlaczego trafił do Zakopanego.

„Każdy, kto w latach 1908-1939 bawił w Zakopanem i chodził po górach, znać musiał, choćby tylko ze słyszenia, Józia Oppenheima. Zakopiańska kariera Oppenheima zaczęła się od studenckiej wycieczki w Tatry. Zafrapowany barwnymi opowiadaniami o górskiej zimie, o rozkoszach »białego szaleństwa«, postanowił Józio »rozejrzeć się za okazją « i przezimować pod Giewontem… Do tytułu inżyniera brakowało mu wtedy jednego czy dwóch egzaminów. Wiatr halny i kurniawy rozwiały plany dyplomowe” (S. Zieliński, W.G. Tippenhauer, „W stronę Pysznej”).

Po raz pierwszy trafił do Zakopanego ok. 1907 r. Niektórzy podają też rok 1909 lub 1910. Miał przyjechać tu latem, wtedy po raz pierwszy zobaczył Tatry. Zakochał się i został. Ktoś powie: nie pierwszy i nie ostatni. Góry odmieniły jego życie, śmiem twierdzić, że wielu takich miłośników Tatry nie miały. „Podbiły one z miejsca jego serce. Skuszony niesłychanymi opowieściami pierwszych narciarzy o wysokogórskim narciarstwie, zapragnął sam zaznać owych niecodziennych zimowych rozkoszy” – pisze Ruda Wanda w maszynopisie „SOS w Tatrach”. Oppenheim został w Zakopanem. W 1910 r. przyjął stanowisko kierownika Akademickiego Domu Turystycznego przy ul. Łukaszówki 4. Z początku chodził w Tatry z narciarzami z AZS-u pod wodzą niestrudzonego Władysława Pawlicy, który zaraził go także miłością do fotografii. Z czasem stał się członkiem „zakopiańskiej kompanii narciarskiej”. Chodził na „wyrypy narciarskie” z tak znanymi narciarzami, jak: Stanisław Zdyb „Zdybel”, Józef Lesiecki „Lesik”, Henryk Bednarski „Bednarz” i Mariusz Zaruski.

Dokonał w Tatrach wielu pierwszych wejść zimowych i letnich. Świetnie fotografował, a sprzedawane albumy i pocztówki były źródłem jego utrzymania. Nade wszystko był jednak duszą zakopiańskiego towarzystwa, miał bardzo wielu przyjaciół. Głównie w środowisku taterników i narciarzy. Zaczęły się z nimi słynne wyprawy po całych Tatrach. Na drewnianych nartach z przypiętymi klamerkami fokami.

 width=
Józef Oppenheim na Trzydniowiańskim Wierchu fot. ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego

W kręgu „wyrypy narciarskiej”

Ślady nart „Opcia” prowadziły często w wysokogórską część Tatr Wysokich. W dobrej kompanii przechodził na nartach przez Lodową Przełęcz, Żelazne Wrota, Rohatkę, Kozią i Koprową. Lubił jazdę na nartach i był mistrzem jazdy w terenie. Tak pisał o terenowych zjazdach: „Bo czyż być może dla dobrego narciarza większa przyjemność, jak we wąskiej rynnie górskiej kręcić łuk za łukiem, opadając w dół wężowym śladem? Co za sprawdzian techniczny
wycyrklowanych kristjanij ślad szerokości paru metrów, lecący z pieca na łeb w przepaść. Albo, nieporównany, cholerycznie stromy las tatrzański, ów slalom wobec nieba, o chorągiewkach ze smreków, które się nie ugną , gdy o nie zawadzisz. Stromizna – trudność, zapewne, ale przyjemna trudność, całkowicie dająca się opanować narciarzowi.
Groźna z powodu lawin, szreni?… Nie, to śnieg na stromiźnie może być groźny lub nie. Onasama, przy dobrym śniegu, nie ma znaczenia dla dobrego technika. Najwyżej upoi pędem lub sześcioma kozłami zakończy szusik! Ale czy musisz szusować? Pozatem istnieje na los Opatrzności się zdawanie, jechałeś po Pod Bańskiej, a nocujesz, nie wiadomo jakim cudem, 20 km dalej – w Prybylinie. Łut szczęścia, zostawiasz przed schroniskiem dziadowskie
kije, a tu ci je jakiś ceper na eleganckie w tłoku zamienia, psim swędem wykręcenie, wpadasz pod lawinę i zostajesz na skale, podczas gdy w przepaść wpada ona, no i pod szczęśliwą gwiazdą narodzenie. Błądząc we mgle, spadasz z nawisu do nóg jakiegoś wygi górskiego, który cię bezinteresownie potem 7 dni po Tatrach wodzi, ucząc rozumu.”

„O młynareczce z pewnej wsi”

Opcio” nie stronił od uciech życia, co niezwykle zręcznie i barwnie opisał Rafał Malczewski we wspomnieniach o międzywojennym Zakopanem. Swoje dość liczne „lubusie”, czyli oppenheimowskie przyjaciółki, jak je delikatnie nazywał Malczewski, Oppenheim zabierał w góry, na narty i wycieczki. Zosia Miłoszewska, Zofia Mikucka – to tylko dwie z nich. „Rudą” – Wandę Gentil-Tippenhauer – darzył szczególnym uczuciem.

Narciarzem był znakomitym. Lubił, jak pisał Rafał Malczewski, jazdę w tatrzańskim, wysokogórskim terenie. Na przykład długi zjazd granią Hliny z Kamienistej na południową stronę Tatr albo narciarski trawers północnych stoków Kominiarskiego Wierchu, z Hali Stoły na Halę Kominy Dudowe. „Ów slalom wobec nieba i świerków, które się nie ugną, gdy o nie zawadzisz”, jak pisał Oppenheim w swoim przewodniku. Wiosenne skręty i szusy na Hali Pysznej. Wysokogórski zjazd z Koziej Przełęczy. Tych wyczynów i zjazdów dokonywał w doborowym towarzystwie pionierów zakopiańskiego narciarstwa, takich jak: Henryk Bednarski, Józef Lesiecki, Mieczysław Świerz, Władysław Ziętkiewicz, Hugo Grosman i innych. Zjazdy stromą Niewcyrką, telemarki wykonywane na grani Czerwonych
Wierchów, zjazdy narciarskie z Rohatki, Lodowej, Polskiego Grzebienia, Żelaznych Wrót, spod wierzchołka Koprowego Wierchu, Krywania i Młynarza. Wszystkie te wyczyny stanowiły o jego klasie.

Miał z pewnością jakieś wady, ale w bezpośrednim kontakcie był szarmancki, miły i wesoły. Wyjątkowy. Podobno w trakcie zjazdu lubił nucić pod nosem różne piosenki, jak: „Antek na harmonii gra” czy „O młynareczce z pewnej wsi rybak po nocy śni” i wiele innych. Lubił Tatry na nartach. W 1936 r. wydał w Krakowie (nakładem Polskiego Związku Narciarskiego) przewodnik narciarski po Tatrach. Przygotowywał materiały do przewodnika narciarskiego po całych Tatrach. Niestety, materiał ten zaginął w czasie II wojny światowej, a po niej Oppenheim nie dokończył już swojego górskiego dzieła, gdyż został zamordowany na Krzeptówkach w 1946 roku.

Był znany z tego, że nieźle grał w brydża. Zasłynął też brawurową jazdą na motocyklu Harley Davidson, z niewielką przyczepką (koszem). W 1912 r. wstąpił do Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i uczestniczył w ponad 70 wyprawach ratunkowych. W latach 1914-1939 jako kierownik prowadził TOPR w zastępstwie Mariusza Zaruskiego. Najdłużej w dotychczasowej historii pogotowia. Zachowało się kilkadziesiąt jego zdjęć, głównie z przyjaciółmi, z zakopiańskich czasów. W górach, podczas akcji ratunkowych, na motocyklu i w Zakopanem.

Otwieram przewodnik po nowym cmentarzu zakopiańskim. Pakuję do plecaka świeczkę i idę na grób „Opcia”, żeby z nim trochę pogadać.

„Żył tak, jak pragnął”

Oppenheim zginął, zamordowany w 1946 roku w domu na Krzeptówkach. Wcześniej usłyszał zarzuty ze strony Zbigniewa Korosadowicza i Witolda H. Paryskiego co do swojej działalności w Pogotowiu Tatrzańskim, z listy ratowników którego został skreślony. Potem zginął, w Zakopanem mówiło się o mordzie na tle rabunkowym, ale ta informacja zupełnie nie znajduje potwierdzenia, gdyż z domu, gdzie zamordowano „Opcia”, prawie nic nie zginęło.
Grób Oppenheima znajduje się na nowym cmentarzu w Zakopanem. Granitowa wanta z niebieskim krzyżem i stosownym napisem. Poniżej niewielki drewniany płotek i kosówka. Skromny grób fajnego człowieka. Zapalam znicz na wspomnienie wspólnego przedsięwzięcia. W 2009 roku w związku ze 100-leciem TOPR-u, z inicjatywy naczelnika TOPR Jana Krzysztofa, Klubu Wysokogórskiego w Zakopanem i niżej podpisanego mocno zaniedbany nagrobek „Opcia” został odrestaurowany. Stary, spróchniały, spleśniały już trochę, drewniany nagrobek wymieniono na nowy, granitowy.

 width=
W drodze na Wołowiec fot. Józef Oppenheim

Oppenheim był wyjątkowym człowiekiem. Kochał Tatry, narty, wspinaczkę w pełnym słońcu. Spotkania u Zofii Krzeptowskiej-Kapuchy w restauracji w Dworcu Tatrzańskim (Krupówki 12) w Zakopanem w gronie przyjaciół. Wysoko cenił także partyjkę brydża i wycieczki narciarskie po grani. Jego szerokim gestem wyciągnięta prawica
= i uśmiechnięta twarz witały dawnych przyjaciół w Zakopanem w latach 20. i 30., bo „Opuś” był wierny w przyjaźniach, jak wspomina towarzyszka jego życia Wanda Gentil-Tippenhauer. Świadczy o tym fakt, że razem z Władysławem Orkanem interweniował u władz o zwolnienie rosyjskiego emigranta Borysa Wigilewa. „Dał się poznać w górach jako nieustraszony wspinacz i narciarz turysta najwyższej klasy, a w życiu codziennym jako serdeczny towarzysz, pełen humoru oraz współczucia, mimo wrodzonej beztroski, jaka go cechowała, do śmierci zachował awsze poczucie odpowiedzialności, tak w czynach, jak i w słowie” – napisze po latach towarzyszka ponad 20 lat jego życia, popularna „Ruda”.

Ile lat minęło?

Pamięć o Józefie Oppenheimie wciąż jest obecna w Zakopanem. W 1996 r., w 50-lecie jego śmierci w gmachu głównym Muzeum Tatrzańskiego im.Dra Tytusa Chałubińskiego została otwarta niewielka wystawa fotograficzna Narciarskim śladem Józefa Oppenheima”. Cztery lata później działacze klubu SN PTT: Andrzej Marciniak, Wojciech
Szatkowski i Jan Trzebunia zorganizowali pierwsze zawody w ski-alpinizmie im. Józefa Oppenheima. Od kilkunastu lat kończą one zmagania pucharu Polski w tej dyscyplinie. W latach 2004, 2006 i 2009 były mistrzostwami Polski, a w 2005 r. finałem Pucharu Europy w ski-alpinizmie (wystartowało wtedy ponad 140 zawodników).

Wiosną 2013 r. Muzeum Tatrzańskie w willi Oksza otwarło wystawę „Ruda Wanda i Opcio – zakopiańska love story?”. W 2014 r. zawody im. Oppenheima odżyły po dwuletniej przerwie i wciąż są organizowane..

Czasami zachodzę na nowy cmentarz zakopiański,żeby zapalić „Opciowi” świeczkę. Wiem, że wielu zakopiańczyków, i nie tylko, tam chodzi. We wstępie książki „W stronę Pysznej” czytamy: „Ile lat minęło: trzydzieści? czterdzieści? Jeszcze chwila i tych lat będzie jeszcze więcej”. Wspominając na łamach „Taternika” tę postać, zacytujmy jeszcze raz Rafała Malczewskiego, który w „Pępku świata” tak pisał o Oppenheimie: „To, co widziałem, przekonało mnie, że wreszcie udało mi się napotkać człowieka, który żył tak, jak pragnął, robił to, co lubił naprawdę, poza tym starał się pracować w miarę, nie był żadnym przodownikiem, przeciwnie, umiał i lubił się pobyczyć w górach czy dolinach, po schroniskach pod wantą, w kolibie czy wreszcie w klubie… Był romantykiem w głębi duszy i optymistą, i wierzył, że ludzie nie są źli, wierzył, że słabszego nie należy bić. W dużo obłędnych rzeczy wierzył…”. Pamięć o „Opciu” zachowała się także dzięki wspaniałej książce o ludziach i górach. „W stronę Pysznej” autorstwa Wandy Gentil-Tippenhauer i Stanisława Zielińskiego (pierwsze wydanie 1961 r., Czytelnik – zdjęcie obok). I myśl ostatnia. Takie osoby jak Oppenheim są zupełnie bezbronne wobec historii, która strąca je w niebyt, szeroko pojętą strefę niepamięci. Naszym zadaniem jest je przypominać.

Osiągnięcia taternickie Józefa Oppenheima

Pierwsze wejścia zimowe

Szeroka Jaworzyńska – wspólnie ze Stefanem Komarnickim, Józefem Lesieckim, A. Lorią, Leonem Lorią, Mieczysławem Świerzem, Witoldem Świerzem i trzema towarzyszami.
Niżnia Szeroka Przełęcz – w tej samej kompanii, 25 marca 1912 r. (na nartach).
Dolina Żabia Białczańska – z Józefem Lesieckim, 4 lutego 1914 r. (na nartach).
Wyżnia Skoruszowa Przełęcz – z Józefem Lesieckim, 4 lutego 1914 r.
z Mały Młynarz – jw., wyjście z Doliny Żabich Stawów Białczańskich.
Młynarz – jw., częściowo na nartach.
Owcza Przełęcz – z Józefem Lesieckim, 5 lutego 1914 r. Wyjście z Doliny Żabich Stawów Białczańskich.
Żabi Szczyt Niżni – jw.
Niżnie Rysy – z Józefem Lesieckim, Mariuszem Zaruskim i Stanisławem Zdybem, 6 lutego 1914 r. Mięguszowiecki Szczyt Czarny – z S. Dębickim, Jerzym Giżyckim, Józefem Lesieckim, Leonem Lorią i Mariuszem Zaruskim, 15 lutego 1914 r.
Mięguszowiecka Przełęcz Pod Chłopkiem – jw.
Jurgowska Przełęcz – przy przejściu Batyżowieckiej Grani, z Józefem Lesieckim, 13 kwietnia 1914 r. Batyżowiecka Grań – jw.
Kaczy Szczyt – z noclegiem w ścianie, jw.
Furkotna Przełęcz – z Józefem Lesieckim, 14 kwietnia 1914 r. (na nartach).
Furkot – z Józefem Lesieckim, 14 kwietnia 1914 r.
Dolina Niewcyrka – pierwszy zjazd narciarski, jw., 14 kwietnia 1914 r.
Wielka Kopa Koprowa – z Elżbietą Michalewską-Ziętkiewiczową, Stanisławem Faecherem, Hugonem
Grosmanem, Mieczysławem Świerzem, Władysławem Ziętkiewiczem i Stefanem Zwolińskim, 21 marca 1921 r.
(na nartach).
Wyżni Rycerowy Zawracik – jw., wyjście przez płd.- zach. zbocze Wielkiej Kopy Koprowej, 21 marca 1921 r.
Niebieska Przełęcz – wejście od płd. zach., Mieczysławem Świerzem i Władysławem Ziętkiewiczem, 14 kwietnia 1921 r.
Zawratowa Turnia – jw., 14 kwietnia 1921 r.
Szpiglasowa Przełęcz – z Doliny Pięciu Stawów Polskich, ze Zdzisławem Ritterschildem, Stanisławem Faecherem, Hugonem Grosmanem, Władysławem Ziętkiewiczem i trzydziestoma żołnierzami Kompanii Wysokogórskiej, 15 kwietnia 1921 r. Wejście częściowo na nartach.

Kozia Przełęcz – od Doliny Pięciu Stawów Polskich, płd.-zach. żlebem, z Aleksandrem Kobielewem, 6 kwietnia 1925 r. Wejście połączone ze zjazdem na nartach.

Pierwsze wejścia letnie

Skrajny Granat – z wyprawą TOPR po Bandrowską,z Tadeuszem Korniłowiczem, Józefem Lesieckim,
Czesławem Piaseckim, Mariuszem Zaruskim, Stanisławem Zdybem i góralskimi przewodnikami – Stanisławem Gąsienicą-Byrcynem, Jędrzejem Marusarzem, Janem Stopką Ceberniakiem, 27 lipca 1914 r.
Kościelec – od północy wprost od Czarnego Stawu, z E. Grafczyńską i Mariuszem Zaruskim, 10 września 1918 r.
Świstowa Czuba – od płn. wsch. z Doliny Roztoki, Witoldem H. Paryskim oraz przewodnikami góralskimi – Jędrzejem Marusarzem starszym, Stanisławem Rojem, Jakubem Wawrytką młodszym i Wojciechem Wawrytką, 31 maja 1937 r.
Opracował Wojciech Szatkowski na podstawie przewodnika taternickiego Witolda H. Paryskiego

Udostępnij wpis

Przeczytaj również