W lipcu bieżącego roku podczas przejścia z kursantami drogi Skłodowskiego na Kopie Spadowej kolega zapytał mnie o linię spitów biegnących na prawo od wyjściowego zacięcia. Przypomniałem sobie wspaniałe lato 1994 roku i bolesną historię powstania drogi Jak Oskalpować Apacza, autorstwa Andrzeja Muchy i Dominika Malca. Po niecałym tygodniu od rozmowy ze wspomnianym kolegą nad Morskie Oko nadleciał toprowski Sokół.
Tym razem skierował się właśnie w stronę Kopy Spadowej. Po powrocie na tabor usłyszałem wiadomość, że akcja miała miejsce właśnie na drodze Jak Oskalpować Apacza (nie jak błędnie jest podane w „Kronice TOPR” na drodze Skłodowskiego, 30.07.2016 r.). Pierwszą moją myślą było to, że urwał się spit, jak się jednak okazało, ten wytrzymał, urwał się natomiast chwyt. Nie zmienia to jednak mojej obawy co do pewności stałych punktów asekuracyjnych.
Większość wspinaczy wpina się do spitów z poczuciem ulgi, że w końcu mają pewną asekurację. Jednak trudno ocenić jakość kotwy, gdyż może być tak, że plakietka będzie w dobrym stanie, natomiast sam trzpień będzie zerodowany i niebezpieczny. Tego nie wiemy, w odróżnieniu od haków podczas wspinaczki nie da się wybić starego i wbić nowego spita. Tak więc obdarzamy zaufaniem coś, co niekoniecznie zadziała w krytycznym momencie. Jeśli ma się świadomość, w jakich czasach i w jakiej technologii te punkty były osadzane, to poczucie bezpieczeństwa znika bezpowrotnie. Jakiś czas temu na facebookowym profilu Accidents in North American Climbing („American Alpine Journal” dokumentuje i analizuje wypadki wspinaczkowe, wydając każdego roku zestawienie ANAM) pojawił się tekst „Bomber Anchors or Ticking Time Bombs?”. Podniesiona tam została sprawa ryzyka, jakie niesie za sobą bezkrytyczne zaufanie do starych kotew asekuracyjnych. Przede wszystkim zauważono, że spity osadzane dwadzieścia – trzydzieści lat temu nie zostały zaprojektowane do asekuracji podczas wspinaczki. Ten sam problem dostrzegła UIAA, która opublikowała dokument ostrzegający przed erozją stałych punktów asekuracyjnych: www.theuiaa.org/upload_area/Safety/Anchors/UIAA-WARNING-ABOfotUT-CLIMBING-ANCHORS-FAILURES_Dec15.pdf. Obie informacje dotyczą przede wszystkim rejonów skałkowych. W Polsce możemy mówić, że ubezpieczenie skał nie tylko nie odbiega od tego, co znajdziemy na Zachodzie, ale staje się pewnego rodzaju standardem. Zdecydowanie nie można tego powiedzieć o stałych punktach, które osadzone są w Tatrach. Niemalże dziesięć lat temu zainicjowana została akcja Tatry Bez Młotka. Jej działania w dużej mierze skupione były wokół najbardziej popularnych ścian i szczytów, takich jak Mnich, Zamarła Turnia i Kościelec. Na innych ścianach wciąż tkwią spity, które często są starsze od osób, które postanowiły zaufać stałej asekuracji. Pozwoliłem sobie zrobić (zapewne niepełne) zestawienie dróg, gdzie znajdują się kotwy, które należałoby wymienić. Według mnie są to punkty, które stwarzają zagrożenie (w różnym rzecz jasna stopniu), gdyż nie ma szansy na dołożenie obok nich innej asekuracji. Oczywiście jest to subiektywna ocena, przy tym wyliczeniu posiłkowałem się podobnym zestawieniem Macieja Ciesielskiego uzupełnionym przez Miłosza Jodłowskiego. Warto podkreślić, że współautor dróg na wielu ścianach Maciej Tertelis podjął się pokrycia części kosztów reekipowania swoich dróg. W tym sezonie wymienione zostały punkty na drogach Wacław Spituje i Zemsta Wacława, prace wykonał Mariusz Rogus, a klej i ringi sfinansował Polski Związek Alpinizmu. Myślę, że taka akcja powinna objąć – oczywiście po dyskusji – poniżej wymienione drogi:
Podczas wspomnianej akcji Tatry Bez Młotka, poza wymianą lub osadzeniem współczesnych kotew, na wielu drogach wymienione zostały haki. I to jest drugi problem, jaki istnieje w Tatrach. Rzadko mi się zdarza wybrać na jakąkolwiek tatrzańską ścianę bez młotka i haków. Ten sprzęt to dla mnie gwarancja bezpieczeństwa nie tylko w przypadku konieczności wycofu. Zdarza się, że nie ma innej opcji, jak wybić stary i wbić własny hak. Co więcej, opukiwanie „stałych” haków i słyszany przy tym wysoki ton może dawać równie złudne poczucie bezpieczeństwa jak wpięcie się do spita. Wielu doświadczonych kolegów może potwierdzić, że w szczelinie może tkwić hak przeżarty do cna przez korozję, a na zewnątrz wystaje jedynie pozornie dobrze prezentujące się ucho. Tej pułapki nie dostrzegł taternik, który we wrześniu uległ wypadkowi na drodze Stanisławskiego, na zachodniej ścianie Kościelca.
Reasumując, podczas wspinaczki na popularnych drogach, na których znajdują się stałe punkty asekuracyjne, obowiązuje zasada ograniczonego zaufania. W przeciwnym razie decydujemy się na ryzyko, to, że tykająca bomba może odpalić w każdej chwili.
Adam Marasek, Bogusław Kowalski, Tatry: wypadki wspinaczkowe