O wyprawie jachtem Berg do północno-zachodnich wybrzeży Grenlandii rozmawiamy z Marcinem „Yetim” Tomaszewskim.
Celem ekspedycji było odkrycie dziewiczych skalnych ścian górskich w rejonie północno-zachodnich wybrzeży Grenlandii, a ideą – wytyczanie nowych technicznych dróg alpinistycznych na ścianach wyrastających wprost z wody. Cel został osiągnięty:skalne ściany Grenlandii uchyliły część swojej tajemnicy.
Jakie są Twoje wrażenia z eksploracji tej terra incognita, jaką są zachodnie wybrzeża Grenlandii?
Do wyprawy przygotowywaliśmy się 2 lata. Pomysł zrodził się w mojej głowie ponad dekadę temu. Długo szukaliśmy jachtu, który miałby nas doprowadzić do wybrzeży Grenlandii. Pomógł w tym Sławomir Ejsymont, który stał się członkiem wyprawy i zajmował się stroną logistyczną. Szukałem również partnerów wspinaczkowych, którzy wsparliby team od strony sportowej.
Wrażenie było niesamowite, wyruszaliśmy w nieznane. Czuliśmy się jak Kolumbowie nowych czasów. Dziś trudno odnaleźć dziewicze rejony, a tym bardziej góry. Nam się udało. Wrażenie, jakie odniosłem po ich ujrzeniu, na zawsze zostanie mi w pamięci. To były emocje człowieka, który spełnia swoje marzenia. Mieszkańcy Grenlandii z pewnością znali je jak własną kieszeń, jednak żaden ze wspinaczy nie dotknął wcześniej tych ścian swoją dłonią. To właśnie eksploracja i odkrywanie najbardziej determinują mnie w drodze przez góry.
Jakie dokładnie rejony eksplorowaliście?
Pierwszym miejscem był rejon miejscowości Ummanaq. Jest tam wyspa Agpad i ściany, które zamierzaliśmy rozpoznać. Jak się później okazało, teren był bardzo kruchy; nie nadawał się do komfortowej technicznej wspinaczki. Płynęliśmy śladami brytyjskiej wyprawy sprzed kilku lat, korzystaliśmy z ich informacji o rejonie. Jednak ściany, na których się wspinali, wydały nam się mało interesujące. Szukaliśmy czegoś więcej, dziewiczego rejonu, który zachwyci nas nieskazitelną skałą. Mieliśmy duże wymagania. Związane było to też z teamem, który był bardzo mocny pod względem sportowym. Konrad Ociepka, nazywany przez nas tajną bronią ze względu na swoje umiejętności, pozwolił nam śmiało patrzeć na najgładsze ściany. Wojtek Malawski również wspierał nasz team swoimi umiejętnościami.
Po tygodniu poszukiwań znaleźliśmy rejon, w którym poprowadziliśmy pierwszą drogę. Znajdował się on na Adpag Island na masywie Old Man. Ich najwyższy punkt został zdobyty przez brytyjską wyprawę nietrudną czwórkową drogą prawdopodobnie od północnej strony, ściany, które pokazały się od południa, oceniliśmy bardzo pozytywnie pod kątem eksploracji. Siedem skalnych turni porównaliśmy do siedmiu kontynentów, ścianę, na którą się zdecydowaliśmy, ochrzciliśmy mianem Europa. Na Europie wytyczyliśmy pierwszą polską drogę w tym rejonie. To był nasz pierwszy ruch na Grenlandii. Po wytyczeniu tej drogi, którą nazwaliśmy Rollingstones, wróciliśmy do Ummanaq, gdzie odpoczęliśmy i uzupełniliśmy zapasy wody.
Po kilku dniach wyruszyliśmy na dalsze poszukiwania. Za cel obraliśmy rejon Imposiblle Wall, opisywany przez braci Favresse. Również tam planowaliśmy wytyczyć drogę, jednak po obejrzeniu ściany okazało się, że jest tam dużo trawy i wytyczone linie zamykają możliwości eksploracyjne. Nie chcieliśmy na siłę odnajdywać kolejnych dróg, dlatego wyruszyliśmy w kolejną podróż wokół wysp, by poszukać bardziej interesującego, dziewiczego rejonu. Po wielu godzinach osiągnęliśmy kolejny rejon – nienazwany – na wyspach Akuliaruseq oraz Kangeq, na których znajdowały się ściany i góry dotąd nieeksplorowane przez wspinaczy, o wysokości 700-800 metrów, ze skałą dobrej jakości. Rejon ten oferował większe możliwości wytyczania nowych linii. Na wyspie Akuliaruseq, na ścianie, którą nazwaliśmy Anchor Wall, poprowadziliśmy drugą już na tej wyprawie drogę. Pokonaną linię ochrzciliśmy nazwą Nightwatch. Ze względu na białe noce i północną wystawę ściany wspinaliśmy się w środku nocy w… pełnym słońcu.
Czy opierałeś się na zebranych informacjach, relacjach, a może po prostu szukaliście z jachtu ścian, które wyglądem zachęciłyby Was do wspinania?
W trakcie przygotowań kontaktowałem się z wyprawami holenderską i brytyjską, które działały w tamtym rejonie. Nie byliśmy pierwszą wyprawą, która eksplorowała rejony z pokładu jachtu. Otrzymaliśmy część informacji o istniejących drogach, jednak trudno było nam dowiedzieć się, jakie są możliwości eksploracyjne. Nikt nie był w stanie powiedzieć, gdzie jeszcze można poprowadzić nowe drogi, gdzie są dziewicze ściany. Dlatego ta wyprawa była dla nas prawdziwą podróżą w nieznane. W trakcie poszukiwań ścian czuliśmy dreszczyk emocji, który jest kwintesencją alpinizmu eksploracyjnego. I ten dreszczyk był chyba najważniejszym składnikiem naszych działań na zachodnich wybrzeżach Grenlandii.
Opisz Wasze wspinaczkowe dokonania…
Były one wisienką na torcie. Głównym celem była eksploracja, odnalezienie rejonów wspinaczkowych, i to zajęło nam najwięcej czasu. [opis w ramce obok]
Jaki typ wspinania, rodzaj skały, trudności,
dominują?
Na zachodnim wybrzeżu Grenlandii w Resonie
przez nas eksplorowanym dominują kruche ściany.
Trudne technicznie wyciągi wymagają uprzedniego
oczyszczenia z luźnej skały. Asekuracja w tego
rodzaju terenach jest trudna. Dlatego byliśmy
w stanie przejść w stylu on-sight wyciągi do 6 b+.
Powyżej tych trudności skała wymagała pracy, którą
podjęliśmy. W efekcie najtrudniejszy wyciąg pokonany
podczas wyprawy osiągnął trudność 7c+R.P.
P.P.
Jakie temperatury panują w tych rejonach i kiedy
najlepiej tam się wspinać?
Na wspinaczkę skalną na Grenlandii warto wyruszyć w miesiącach letnich (lipiec, sierpień). W tym czasie w dni słoneczne temperatury sięgają 20 stopni Celsjusza. Z drugiej zaś strony należy przygotować się na załamania pogody, i co się z tym wiąże, ochłodzenia, kiedy temperatury sięgają ok. 5 stopni. Dodatkowym utrudnieniem uniemożliwiającym dotarcie z wody pod ścianę są wiatr i wysoka fala.
Jak wygląda logistyka wyprawy na Grenlandię? To nie bliski Hollental albo Paklenica…
Najważniejszym aspektem jest wyczarterowanie jachtu, który pełni rolę bazy i środka transportu pod ścianę. Kilka miesięcy przed wyprawą należy wysłać cargo z żywnością i sprzętem, ceny żywności na Grenlandii są kilkukrotnie wyższe niż w Polsce. Bilety lotnicze kosztują ok. 4000 zł. Jeśli nie ma jachtu, istnieje możliwość wynajęcia lokalnych kutrów, jednak jest to bardzo kosztowne i wymaga założenia stałej bazy na lądzie. W naszym przypadku bazą był pokład Berga.
Czy jest inna możliwość niż działalność z jachtu?
Można działać z lądu?
W przypadku takiej działalności należy wybrać ściany oddalone od lustra wody, co wiąże się z założeniem stałej bazy na lądzie. A to ogranicza wyprawę do danego rejonu, nie ma wtedy możliwości dynamicznej zmiany planów.
Jak wspinanie w tych rejonach wygląda pod kątem finansowym?
Całkowity koszt na osobę to około 20 tysięcy złotych. Najwięcej pochłania czarterowanie jachtu na ok. 5 tygodni.
Największe zalety miejsc, w których działaliście, a także wady?
Zalety to duże możliwości eksploracji, szybkie dotarcie pod ściany, jak również powrót z nich, widoki zapierające dech w piersi. Wady: poza kruchością skały – brak.
W planach miałeś popularyzację tego rejonu. W jaki sposób zamierzasz tego dokonać? Czy ukażą się informacje, topo, przewodnik?
Po powrocie z wyprawy – to już nawyk – do mediów oraz na mój facebookowy portal publiczny zostały rozesłane materiały informacyjne o rejonie wraz z wszelkimi danymi topograficznymi i nawigacyjnymi. Popularyzowanie takich rejonów to powolny proces.
Czy zamierzasz wrócić na Grenlandię i kontynuować projekt?
Projekt „Ekstremalnie i Wysoko” został zakończony zgodnie z moimi oczekiwaniami. Kolejnym etapem jest popularyzacja tego rejonu podczas prezentacji multimedialnych oraz przy współpracy z mediami.
Rozmawiała: Agnieszka Szymaszek