Taternicki duch

29 sierpnia, 2016

Janusz ChmielowskiSpójrzcie uważnie – landszaft sam charme. Zacznę od butów. Ażurowe wiedenki typu golf z nakładanym noskiem. Wełniane, grube skarpety do kolan. Zbyt mocno naciągnięte, aby utrzymywały się w sposób naturalny. Raczej na manszecie (podwiązki nosiło się do skarpet w pół łydki). No i pumpy. Idealnie zgrane ze skarpetami. Góra też nie gorsza, bo przecież maskować musi nieszczególną sylwetkę. Spodnie szyte na miarę (zobaczcie, jak przylega do brzucha naturalny pasek będący częścią garderoby). Wszystko naciągnięte nienaturalnie wysoko. Nienaganne, zaszyte na stałe kanty. Troszkę wyżej – szarża polskiej kawalerii na czołgi: wydarta z jakiegoś fraka biała koszula z wyłożonym kołnierzykiem i mucha. Do tego wygnieciona dwurzędowa marynarka z przydługimi rękawami. Całość wieńczy kaszkiet. No i podpis. Zakopane 1934 r. Co myślicie? Lanser ze stolicy, leżakowiec z Gubałówki?

I jeżeli myślicie, że tak się nie chodziło w góry, to się grubo mylicie. Może tylko wiedenki zostawały w domu.

To Chmielowski. Janusz Chmielowski. Jeden z najwybitniej- szych polskich taterników. Trzeci człowiek, po Tytusie Chałubińskim i Mariuszu Zaruskim, który nazywany był królem Tatr. Urodził się w 1878 r., swoją pierwszą górską wycieczkę odbył jako dziewięciolatek, miał 14 lat, gdy zdobył Mały Kozi Wierch. Lista jego osiągnięć jest zbyt długa, by ją tu przytaczać. Pisze o nim Jan Kiełkowski. Chmielowski wspinał się nieprzerwanie przez 66 lat, ostatnią wycieczkę odbył po osiemdziesiątce (zmarł w 1968 r.). To autor pierwszego taternickiego przewodnika, robił też świetne zdjęcia. Węgierscy i austriaccy wspinacze opatrzyli jego nazwiskiem szczyty i przełęcze. Jednym słowem – człowiek legenda, choć dziś już trochę zapomniany.

To on stawiał postulat wszechstronności człowieka wspina- jącego się w górach, który musi mieć wiedzę, przede wszyst- kim topograficzną, doświadczenie, odpowiedni sprzęt, a nawet umiejętności fotograficzne. Musiał czerpać z doświadczenia i wiedzy innych, mieć swoje wzory cnót… Śmieszne? Nie. To wciąż postulat świeży i aktualny. A przez „Taternika” będzie powtarzany i przypominany. Ubrania się zmieniają – taternicki duch nie.

Maciej Kwaśniewski

Udostępnij wpis

Przeczytaj również