Nanda Devi East nie jest wysoka, 7434 metrów n.p.m. plasuje ją poza pierwszą pięćdziesiątką najwyższych szczytów świata. Nie mam jednak wątpliwości, iż w konkursie na górę na której wierzchołek dostać się najtrudniej, znalazłaby się w ścisłej czołówce. Na szczyt nie wiedzie żaden łatwy wariant. Nie są to stricte trudności techniczne. Nie ma pionowej wielosetmetrowej ściany, góra otrzymuje punkty za całokształt. Uciążliwa, pełna osuwisk morena prowadząca do Advanced Base Camp, blisko tysiącmetrowy lawiniasty, a w częściach skalnych kruchy kuluar prowadzący do C1 na Przełączy Longstafa, potwornie krucha i słaba w asekuracji grań prowadząca do C2 oraz strome pola śnieżne podcięte urwiskami prowadzące do C3, to tylko wstęp do kopuły szczytowej. Tam krucha skała, kolejna grań, niemal pionowe, ale nadal kruche uskoki skalne.
Jedyne bezpieczne i komfortowe miejsce to wierzchołek. 200 metrów niemal płaskiego pola śnieżnego to w praktyce jedyne komfortowe miejsce na obóz. Wszystkie inne biwaki to walka o przestrzeń na kruchej skalnej lub wąskiej śnieżnej brzytwie, a cały efekt wzmacnia częsty silny wiatr z zachodu z sanktuarium Nanda Devi.
W czerwcu 2019 roku udało się. Stanęliśmy na szczycie, powtarzając jako jedni z nielicznych, a pierwsi Polacy, drogę wytyczoną w 1939 r. przez pierwszą polską wyprawę himalajską.
Opisuję piękno i trudności techniczne drogi, aby podkreślić rangę wyczynu naszych chłopców z 1939 roku. W czasie trwającego 10 dni ataku szczytowego miałem wielokrotnie refleksję: jak oni to zrobili.
Nie mam żadnych wątpliwości, gdyby dostali wtedy szansę stanięcia przed Broad Peak lub Gasherbrumem, góry te nie miały by szans oprzeć się ich determinacji, uporowi, konsekwencji i niewątpliwemu kunsztowi wspinaczkowemu.
O naszej przygodzie i ciężkiej pracy na górze ale także historii wyprawy 1939, opowiem już niebawem na kolejnych festiwalach górskich. Zapraszam we wrześniu do Lądka Zdroju i Zakopanego.
Z górskim pozdrowieniem,
Jarek Gawrysiak
Kierownik wyprawy Nanda Devi East 2019 Anniversary Expedition