Wojtek Szatkowski, współpracownik „Taternika”, skialpinista i przewodnik tatrzański, pracownik Muzeum Tatrzańskiego, w ostatnim sezonie zimowym zrealizował swój projekt „Narciarstwo Wolności”. Wszedł na nartach skiturowych na 100 szczytów w różnych pasmach polskich gór i zjechał z nich, by uczcić w ten sposób stulecie odzyskania niepodległości przez nasz kraj. W tym numerze „Taternika” prezentujemy podsumowanie sportowe z tej wyprawy.
Projekt „Narciarstwo Wolności” powstał spontanicznie i był realizowany od 2 listopada 2017 do 1 maja 2018 roku. Wczesna zima gwarantowała dobre śniegi – już 15 listopada zdobyłem na fokach pierwszy szczyt projektu: Płazowski Wierch – Mietłówkę (1110 m) w paśmie gubałowskim, jakże ważnym dla początków polskiego narciarstwa. Tutaj, na zboczach Gubałówki, od 1907 roku człowiek morza i gór Mariusz Zaruski organizował kursy narciarskie dla pierwszych adeptów „białego szaleństwa”. Cieszyłem się z tego, że mogę iść na nartach jego śladem. Jest przecież moim narciarskim idolem. To wejście było całkowicie rekreacyjne, szczyt był niewybitny, ale liczyło się co innego, był piękny widokowo, a wejście odbyło się w pogodny dzień. Potem był Turbacz w Gorcach, Kasprowy Wierch, Beskid w Tatrach i Magura Witowska w Wierchach Skoruszyńsko-Witowiańskich. Następnie ruszyłem na wschód.
Na dzikim, bieszczadzkim szlaku
Od 6 do 14 stycznia w Bieszczadach Zachodnich zdobyłem 19 leśnych szczytów, na niektóre wchodziłem po kilka razy, bo tak ciekawe i długie były z nich podejścia i zjazdy, np.: Osina (963 m) – północna ściana ze zjazdem na Habkowce, przyjemne nachylenie, ponadkilometrowej długości zjazd, z przewyższeniem ok. 200 metrów, skręt w skręt między dorodnymi bukami, potem stokówką coraz bardziej stromo w dół aż do jaru niewielkiego potoku. Jasło (1153 m) – zjazd przez ładne, widokowe polany na Przysłup o długości ponad 3 kilometrów, z pięknymi widokami na wszystkie pasma polskich połonin. Paportna (1199 m) – do Wetliny i do doliny „Górnego Wietnamu” i Beskidu, a także urokliwy Hon (920 m) „ścianką” o nachyleniu ok. 30 stopni do bacówki PTTK pod Honem.
Leśne szczyty Bieszczadów Zachodnich zawsze będę uważał za ostatnią granicę narciarskiej wolności, są dla mnie bardzo ważne i dlatego razem z Waldemarem Czado i Romanem Szubrychtem napisałem o nich przewodnik skiturowy. Dlaczego one? Dzikie lasy, pełne śladów zwierzyny, ciekawe polany i punkty widokowe, długie zjazdy między bukami, niezwykła dzicz i towarzyszące jej uczucie nieskrępowanej wolności to magia skituringu w tych górach. Mnie uwiodła kilka lat temu, od tego czasu jestem wierny Bieszczadom i myślę, że nie przestanę, uważam je za zdecydowanie najlepsze do skituringu góry w Polsce. W ich zachodniej części możemy chodzić bez szlaków i zjeżdżać w takiej samej formule, co w świecie parkowych ograniczeń daje ofertę nieprzebranych wręcz możliwości i górskiej wolności.
Z pozaszlakowej jazdy wymienię leśne szczyty zawsze warte polecenia miłośnikom narciarstwa turystycznego, jak: Krąglica (943 m) – ze zjazdem do Woli Michowej przez Perekop i Dilec Horyszniański, Iwanica (944 m), Chryszczata (997 m) na stronę Mikowa, zjazd przez zbocze Czartoryja, Matragona (990 m) różnymi wariantami na Przełęcz Prislup, Hyrlata (1103 m) stromą ścianą wschodnią, Berdo (1041 m) lasem na Przełęcz Przyslup i Rosocha (1085 m) grzbietem leśnym do Roztok Górnych przez Pilnik.
Na wycieczce można tu zapalić małe ognisko i ogrzać się. Można jechać, gdzie się chce. Te wyprawy prowadziły w większości po wspaniałym, dzikim terenie. Na niektórych towarzyszyli mi: Magdalena Sudacka-Mołczan, Grzegorz Mołczan, Bartek Górski, Waldemar Czado i Marcin Kuś. Ze strony Marcina miałem największe wsparcie, bo wszedł ze mną na 27 szczytów, co dało łącznie 166 km i 9668 m przewyższenia wspólnej, narciarskiej przygody. Mieszkaliśmy w „Przystanku Cisna” Kasi i Andrzeja Rozmysłowiczów w Cisnej, grzaliśmy się w sali kominkowej, bo całkiem solidnie zmarzliśmy na grzbietach Osiny, Jasła, Płaszy i Okrąglika. Ładne zjazdy dawały satysfakcję z szybkości i sprawności, co było ważnym elementem bieszczadzkiej wyrypy. Atmosfera gościnności w „Przystanku” była czymś wspaniałym, ale podobnie było u pani Doroty w Nowym Łupkowie czy w pensjonacie „U Anety” w Ustrzykach Górnych. Ludzie ze wschodniej Polski urzekli mnie swoją prostolinijnością, gościnnością i tym, jak łatwo było nawiązać z nimi dobry kontakt. W Bieszczadach czułem się jak u siebie w domu.
Ponownie pojechałem w te góry 29 stycznia na kilka dni, wchodząc z narciarzami ze Skiturowego Zakopanego m.in. na Wielką i Małą Rawkę, Krąglicę – to była fantastyczna skitura, w całości bez znaków na szczyt słynący z walk z UPA i na Matragonę – górę z muzyką zespołu „Matragona” w tle. Trudnością nie było tutaj nachylenie stoków czy zawiłości techniczne zjazdów, ale dystans potrzebny do pokonania tej trasy, logistyka, braki znaków, bo trasy moich bieszczadzkich wyryp prowadziły głównie po nieoznakowanym terenie. Ważna była oczywiście pokrywa śnieżna, bo jak wiadomo zimy w Polsce są bardzo kapryśne, zwłaszcza w Bieszczadach.
W czasie trzeciego, najdłuższego pobytu w Bieszczadach, od 18 lutego do 3 marca, w bardzo dobrych warunkach śniegowych, wszedłem i zjechałem z 24 szczytów, w tym z: Tarnicy, Szerokiego Wierchu, Osadzkiego Wierchu, Chryszczatej, Połoniny Caryńskiej i Wetlińskiej. W marcu odwiedziłem również sercu bliski i niezwykle dziki Beskid Niski i już w wiosennej aurze wszedłem na nartach na Lackową, Ostry Wierch, Białą Skałę i Stożek. Na Stożku oraz w otoczeniu urokliwej i dzikiej Doliny Bielicznej zakończyła się moja przygoda z przepięknymi, leśnymi górami południowo- wschodniej Polski. Pożegnały mnie także cmentarze wojenne z I wojny światowej i drewniane dachy, idealnie wtopionych w tutejszy krajobraz cerkiewek. Ponieważ te partie polskich gór są moimi ulubionymi, zjechałem z 52 szczytów Bieszczadów i Beskidu Niskiego. Relacje z wypraw wrzucałem systematycznie na FB, który prowadziła moja córka Marysia – to jej dedykuję ten projekt.
Najpiękniejsze zjazdy? We wtorek, 27 lutego, stanąłem na najwyższym wzniesieniu Szerokiego Wierchu, jakim jest Tarniczka. Rozglądnąłem się po tym wspaniałym, bieszczadzkim świecie. Za mną Połonina Caryńska dumnie pnie się w stalowoszare niebo, przede mną Tarnica, po której tego dnia wicher hula. I to morze gór wkoło. Na twarde podłoże napadało wtedy ok. 15 cm puszku, zwłaszcza w partiach leśnych było fantastycznie. Na otwartym terenie królowała lodoszreń. Trasa miała w sumie 14 km długości i ok. 900 m przewyższenia. Potem niezwykle udał się zjazd z Jasła w Bieszczadach Zachodnich. Tego marcowego poranka w towarzystwie narciarzy ze Skiturowego Zakopanego, Waldemara Czado i Grzegorza Mołczana, szybko osiągnęliśmy Jasło. Była wspaniała pogoda, a 10 cm lekkiego puchu gwarantowało znakomitą jazdę. Tak też było, taniec na nartach w lesie, między mniejszymi i większymi bukami, był wykładnikiem dobrej formy, którą „złapałem” wiosną. Było też kilka upadków i przypadków, które wywoływały szeroki uśmiech, a wysoko uniesiona na pożegnanie Bieszczadu ręka legendarnego „Bufflo Tatanki” w Cisnej była wspaniałym podsumowaniem wyjazdu w moje ukochane góry.
Karkonosze i Tatry skiturowo
W Karkonosze wybrałem się w trzeciej dekadzie marca, zdobyłem tam 13 szczytów. Samotnie we mgle gęstej jak śmietana wszedłem od Sowiej Przełęczy, przez urokliwe czeskie schronisko „Jelenka” na Śnieżkę (1602 m). Z Karpacza, czarnym szlakiem, ze stromym podejściem krótkimi zakosami na Sowią Przełęcz osiągnąłem Czarny Grzbiet. Nim w towarzystwie grupy Czechów na nartach i polskich studentów idących na piechotę dotarłem do schroniska „Jelenka”. Po smacznym posiłku kontynuowałem długie podejście. Stamtąd już samotnie w półtorej godziny wszedłem na szczyt Śnieżki. Widoku nie było, bo mgła ograniczała widoczność do zaledwie 5 metrów. Musiałem się nieźle „sprężyć”, by nie zabłądzić, ale wszystko poszło dobrze, a długi samotny zjazd w puchu Czarnym Grzbietem i przez Sowią Przełęcz uzmysłowił mi, jak ważne jest ciągłe poszukiwanie nowych, górskich światów. Potem dojechał do mnie Józef Brzuchacz ze Starego Bystrego, kolega i przewodnik tatrzański, i razem zaliczyliśmy
długą skiturę z Karpacza przez Czeskie Kamienie, Śląskie Kamienie, Wielki Szyszak, Łabski Szczyt i Szrenicę do Szklarskiej Poręby. To była najdłuższa wyrypa mojego projektu, w ciągu jednego dnia przeszliśmy z Józkiem 26 km i pokonaliśmy na nartach około 1500 m przewyższenia.
W kwietniu byłem na Pilsku w Beskidzie Żywieckim, a potem w oparciu o schroniska na Polanie Chochołowskiej i na Ornaku wchodziłem na nartach już po wiosennym śniegu na okoliczne szczyty tych pięknych dolin. Wiosna była w tym sezonie wyjątkowo śnieżna i słoneczna, to były wspaniałe wyprawy z zaprzyjaźnionymi narciarzami na Jarząbczy Wierch, Starorobociański i inne. Z Koziego Wierchu (2291 m) zjeżdżałem Szerokim Żlebem do Doliny Pięciu Stawów w ostatnim dniu, kiedy szlaki były jeszcze otwarte dla skitourowców. Towarzyszyli mi miłośnicy narciarstwa wysokogórskiego z Krakowa, z Maciejem Kramarczykiem na czele.
Podczas mszy świętej narciarzy na Kasprowym Wierchu zdobyłem Skrajną i Pośrednią Turnię, ładne zjazdy żlebami i słońce towarzyszyły końcówce całego przedsięwzięcia. Starorobociański na wiosnę przypomniał mi dawną ideę „wyrypy” z czasów Józefa Oppenheima z jego przyjaciółmi. Długa, ponad 10-godzinna wyprawa zabrała nas na Starorobociański, Ornak, Zadni Ornak i Siwy Zwornik. W góry mojej młodości. Na moje wezwanie przyjechali przyjaciele z Bieszczad: Marcin Kuś, Krzysztofowie: Mazur i Walo, Jasiek Strzelecki, Waldek Czado i Renata. Wesoło było, a śnieg sfirnowany przez na zmianę działające słońce i mrozy sprzyjał naszym skrętom i podejściom. W schronisku wypiliśmy lodowaty napój za dawne i obecne wyrypy, i za przyjaźń, zwłaszcza za nią. Wspaniałe to były chwile, niezapomniane.
Wrażenia
To była podróż narciarska mojego życia. Oczywiście nie był to projekt przełomowy czy ekstremalnie trudny. Zresztą nie to było jego celem, była to podróż na nartach skiturowych po polskich górach pokazująca, ile ciekawych pasm górskich i szczytów mamy w Polsce i jak można je zimą zwiedzać. Niezwykle mobilizującymi dla mnie elementami byli: Bartek Golec i Adam Gomola i ich przejście skialpinistyczne przez Alpy oraz Andrzej Bargiel, który tego roku zadeklarował zjazd narciarski z K2 i go zrealizował 22 lipca 2018 roku. Wspierała mnie duża grupa ludzi, a przy okazji narciarskich wycieczek zwiedziłem sporo miejsc, związanych z niepodległościowymi rocznicami. Po drodze w Bieszczady na Przełęczy Snozka był nim pomnik „Organy” z 1966 roku autorstwa Władysława Hasiora, symbolizujący wojnę domową w Polsce po zakończeniu II wojny światowej.
W Beskidzie Niskim atrakcją były cmentarze wojenne, gdzie leżą polegli w czasie działań I wojny światowej polscy legioniści i żołnierze obu armii. W Bieszczadach odwiedziłem pomnik walk z UPA na wzgórzu Betlejemka, wsie-widma: Huczwice, Krywe, Łuh, gdzie wywieziono Ukraińców w czasie Akcji „Wisła” 1946-47 roku, miejsca ciężkich walk z sotniami UPA w masywie Chryszczatej, Krąglicy i Iwanicy.
W Zakopanem odwiedziłem symboliczną mogiłę gen. Mariusza Zaruskiego na Pęksowym Brzyzku, groby legionowych generałów, żołnierzy i patriotów poległych w czasie II wojny światowej. Wolność towarzyszyła mi w sensie dosłownym (pod nartami i w przestrzeni) i w zabytkach. Paralelność tych światów dawała poczucie ważności tego, co robię, niezwykłej radości, a przecież stulecie niepodległości należy świętować właśnie tak, w radosny sposób!
Finał
Ostatnia wycieczka projektu odbyła się w rejonie Doliny Rybiego Potoku. Tak w zarysie przedstawia się realizacja części sportowej mojego projektu. Na nartach skiturowych przeszedłem łącznie 1046 km, pokonałem 55 501 m przewyższenia. Nigdy w życiu się tyle nie nachodziłem, ale już w kilka dni po zakończeniu projektu zaczęło mi brakować i skiturów, i osób, z którymi chodziłem. Dobrze, że niedługo będzie kolejna zima! Znowu wyruszę w piękne, polskie góry, gdzie, jak widać, tyle jest ciekawych skiturowych możliwości.
Różni, nieznani ludzie kibicowali mi, było to wspaniałe, wszystkim serdecznie dziękuję. Karolina Dasz pisała wesołe teksty, ale nie tylko ona. Gdy Adam Marasek z TOPR po realizacji ostatniego zjazdu napisał „Wojtek, jesteś gość”, zrozumiałem, że to koniec mojej przygody. Ale zaraz przyszła refleksja, że to przecież nie koniec mojej podróży po polskich górach na nartach skiturowych. Teraz czas na opowiedzenie o projekcie i opisy przejść w drugim tomie przewodnika skiturowego po polskich górach, wydawnictwa „Góry Books”. Zatem: ta przygoda z nartami nie skończy się nigdy!
Wykaz szczytów zdobytych w ramach projektu przedstawia się następująco:
Bieszczady Zachodnie i Wysokie: 1. Rypi Wierch (1003 m), 2. Sinkowa (999 m), 3. Stryb (1011 m), 4. Wołosań (1071 m), 5. Hyrlata (1103 m), 6. Rosocha (1085 m), 7. Pilnik (943 m), 8. Smerek (1222 m), 9. Hon (820 m), 10. Osina (963 m), 11. Berest (942 m), 12. Łopiennik (1069 m), 13. Okrąglik (1106 m), 14. Szczawnik (1058 m), 15. Kurników Beskid (1037 m), 16. Płasza (1163 m), 17. Paportna (1199 m), 18. Jawornik (1021 m), 19. Jasło (1153 m), 20. Matragona (990 m), 21. Krąglica (943 m), 22. Chryszczata (997 m), 23. Wielka Rawka (1304 m), 24. Mała Rawka (1272 m), 25. Szczandrowiec (616 m), 26. Wierch nad Smolnikiem (611 m), 27. Krasna (658 m), 28. Dił (605 m), 29. Pereszliba (767 m), 30. Maguryczne (884 m), 31. Hłystejka (721 m); pogranicze Bieszczad i Beskidu Niskiego: 32. Semakowski Wierch nad Nowym Łupkowem (672 m), 33. Wierch nad Schroniskiem na Końcu świata – Łazarównia (643 m), 34. Tarnica (1346 m), 35. Tarnica (1339 m), 36. Tarniczka (1315 m), 37. Szeroki Wierch, najwyższy wierzchołek, (1294 m), 38. Szeroki Wierch (1268 m), 39. Szeroki Wierch (1239 m), 40. Kopa (885 m), 41. Widełki (1016 m), 42. Bukowe Berdo (1201 m), 43. Połonina Caryńska (1297 m), 44. Kruhły Wierch (1239 m), 45. Szare Berdo (1108 m), 46. Hnatowe Berdo (1187 m), 47. Osadzki Wierch (1253 m), 48. Hasiakowa Skała (1231 m): 48 szczytów.
Tatry Zachodnie: 49. Kasprowy Wierch (1987 m), 50. Beskid (2012 m), 51. Myślenickie Turnie (1354 m), 52. Nosal (1206 m), 53. Sarnia Skała (1377 m), 54. Pośredni Wierch Goryczkowy (1874 m), 55. Łopata (1955 m), 56. Grześ (1653 m), 57. Długi Upłaz (1785 m), 58. Rakoń 1879 m), 59. Giewont (1894 m), 60. Ornak (1854 m), 61. Zadni Ornak (1867 m), 62. Siwy Zwornik (1965 m), 63. Starorobociański Wierch (2176 m), 64. Kopa Kondracka (2005 m), 65. Suchy Kondracki Wierch (1890 m), 66. Trzydniowiański Wierch (1758 m), 67. Czubik (1845 m), 68. Kończysty Wierch (2002 m), 69. Jarząbczy Wierch (2137 m): 21 szczytów.
Tatry Wysokie: 70. Gęsia Szyja (1498 m), 71. Wielki Kopieniec (1328 m), 72. Kozi Wierch (2291 m), 73. Skrajna Turnia (2097 m), 74. Pośrednia Turnia (2071 m), 75. Bula pod Rysami (2054 m): 6 szczytów.
Podhale, pasmo gubałowskie: 76. Płazowski Wierch – Mietłówka (1110 m), 77. Ostrysz (1023 m), 78. Cyrlica (896 m): 3 szczyty.
Gorce: 79. Turbacz (1310 m), 80. Średni Wierch (1120 m), 81. Rozdziele (1188 m): 3 szczyty.
Beskid Niski: 82. Lackowa (997 m), 83. Ostry Wierch (938 m), 84. Biała Skała (903 m), 85. Stożek (852 m): 4 szczyty.
Karkonosze: 86. Śnieżka (1601 m), 87. Czarna Kopa (1407 m), 88. Średnia Kopa (1230 m), 89. Smogornia (1489 m), 90. Tępy Szczyt (1387 m), 91. Mały Szyszak (1439 m), 92. Ptasi Kamień (1217 m), 93. Śląskie Kamienie (1413 m), 94. Czeskie Kamienie (1413 m), 95. Wielki Szyszak (1509 m), 96. Śmielec (1424 m), 97. Łabski Szczyt (1471 m), 98. Szrenica (1362 m): 13 szczytów.
Beskid Żywiecki: 99. Pilsko (1557 m): 1 szczyt.
Magura Witowska: 100. Magura Witowska (1232 m): 1 szczyt.
Tekst i zdjęcia: Wojtek Szatkowski/ Narciarstwo Wolności