Miłość i śmierć. Koniec Wilków w Tatrach?

16 września, 2022

Przedziwne to połączenie, budzące takież skojarzenia: Pająki – Mrówka
– Wilki. Tragedia, do jakiej doszło niedawno po naszej stronie Tatr – to
znaczy śmierć Joanny Wolf-Szczerby w lawinie w Dolinie Goryczkowej – była chyba dodatkowym impulsem, żeby przywołać obrazy, które jakoś
same połączyły się ze sobą, tworząc smutny ciąg zdarzeń i skojarzeń.
Na Słowacji ukazała się niedawno książka „Koniec Pavúkov v Tatrách” opisująca
tragiczne losy wybitnych przedstawicieli alpinizmu z kraju naszych sąsiadów
z południowej strony Tatr. Słowackie określenie Pavúky, czyli Pająki, oznaczało świetny duet braci Ondrej – Pavol Pochylý. Tytuł tej książki, zarówno
w połączeniu z jej treścią, jak i tragiczną śmiercią górską Joanny Wolf-Szczerby,
stanowiło przesłanki ku temu, że zrodził mi się tekst o niniejszym tytule. Łącząc to z wiedzą, iż słowo „wolf” znaczy wilk, a w powszechnej świadomości wilk
kojarzy się w kulturze od zawsze (oczywiście poza strachem) z niezależnością,
siłą i wytrwałością – to wszystko pospołu przywodzi mi na myśl alpinistyczną
rodzinę Wolfów.
Dobrosława Miodowicz-Wolf, pseudonim „Mrówka”, była córką polityka
Alfreda Miodowicza – swego czasu znanego członka KC PZPR – oraz siostrą
kolejnego polityka (choć już po zmianie systemu w kraju) Konstantego Miodowicza
– współtwórcy polskich służb specjalnych po zmianie ustroju, szefa
kontrwywiadu. „Mrówka” była też świetną alpinistką, autorką wielu wybitnych
przejść w Tatrach, Dolomitach, Alpach i Pamirze. Na marginesie: te dwa światy
– wspinaczy i polityków – nie łączą się prawie nigdy, wręcz dzieli je zazwyczaj
przepaść. Konstanty Miodowicz akurat wyjątkowo chciał „chodzić po tej przepaści”
i – również wyjątkowo – „po tej przepaści chodzić umiał”: na przykład
dokonał (między wieloma innymi, wybitnymi przejściami alpejskimi i tatrzańskimi)
pierwszego przejścia zimowego Drogi Belgijskiej w Wielkim Filarze Narożnym
Mont Blanc (z kim związał się wtedy liną? – no właśnie: z mężem Dobrosławy
Miodowicz-Wolf, swego czasu wybitnym wspinaczem Janem Wolfem); przeszedł
też bez asekuracji takie drogi (w Tatrach) jak Filar Mięguszowieckiego Szczytu, drogę
Łapińskiego-Paszuchy na Kazalnicy czy Uskok Zadniego Mnicha; zaś w skałkach
Obelisk w Dolinie Kobylańskiej czy Lewy Pytajnik w Dolinie Będkowskiej.
„Mrówka” zginęła pierwsza podczas zejścia po nieudanej próbie zdobycia K2.
Lista jej osiągnięć wspinaczkowych jest bardzo długa i naszpikowana dokonaniami
wybitnymi. W Tatrach – kilka nowych dróg, wiele świetnych przejść;
w Alpach – sporo wspinaczek absolutnie pierwszoligowych; świetne sukcesy
odnotowała w Kaukazie, później weszła też na dwa siedmiotysięczniki leżące
na terenie byłego ZSRR – Pik Korzeniewskiej i Szczyt Ismaila Samaniego
(dawniej Pik Komunizmu, a wcześniej także Pik Stalina). Zginęła w roku 1986.
Była o krok od sukcesu w trakcie próby wejścia na K2 – osiągnęła wysokość
około 8500 m n.p.m. Nastąpiło jednak załamanie pogody i, jak to bywało już
wiele razy w podobnych sytuacjach, alpinistka zmarła z wyczerpania na linach
poręczowych (na wysokości ok. 7100 m). Był to zresztą najczarniejszy rok na
K2 – zginęło wtedy trzynaścioro wspinaczy, w tym troje z nich to Polacy –
„Mrówka”, Tadeusz Piotrowski i Wojciech Wróż.
Mężem Dobrosławy Miodowicz-Wolf był wspinacz wybitny i swego czasu
świetnie znany, Jan Wolf. Lista jego przejść górskich jest długa. Nawet bardzo
długa. Obejmuje ona dokonania wielkie, wybitne. Wspinał się w Pamirze,
Kaukazie, Alpach, Dolomitach i oczywiście w Tatrach. Wiązał się liną również
z postaciami znanymi i poza „pionowym światem”: wspomnianym Konstantym
Miodowiczem czy Michałem Jagiełłą.
Z tym ostatnim, w towarzystwie Stanisława Kuklińskiego i Andrzeja Marczaka,
Jan Wolf dokonał w Pamirze, w rejonie Piku Lenina, przejścia nowej drogi filarem
szczytu o wdzięcznej nazwie Pik XIX Zjazdu KPZR (5920 m).
17–18 sierpnia 1973 roku w Kaukazie Janowi Wolfowi w towarzystwie Mirosława
Budnego i Marka Dąbrowskiego udało się między innymi wytyczyć nową
drogę na pn.-wsch. ścianie Piku Szczurowskiego (4259 m) od pn.-wschodu.
Później wrócił pod ten sam szczyt zimą, gdzie w zespole z Kazimierzem Śmieszko
udało im się dokonać pierwszego przejścia zimowego Drogi Czechosłowackiej
z 1984 roku na północnej ścianie tego szczytu.
Najwyraźniej Janowi Wolfowi nawet tego było mało – w roku 1984 pojawił
się pod tą górą po raz trzeci. Tym razem udało mu się, wraz z Ryszardem

Kołakowskim i Tomaszem Kopysiem, dokonać pierwszego przejścia zimowego
Drogi Kensickiego – tzw. Awangard, na północnej ścianie Piku Szczurowskiego.
Zaryzykuję w ciemno przypuszczenie – choć wiem, że w tym przypadku ryzyko
to jest minimalne – że żaden Polak, nigdy w historii polskiej wspinaczki, nie
wspiął się na ten sam wierzchołek kaukaski aż trzy razy. Oczywiście pominąć
tu muszę Ryszarda Pawłowskiego i jego czterdzieści wejść na Elbrus w ramach
wykonywanej pracy przewodnickiej…
Tamte wydarzenia w Kaukazie były, mógłbym rzec, swoistą trylogią kaukaską
Jana Wolfa. Dlaczego trylogią? Ze względu na jego dokonania alpejskie. Bo
w Alpach Jan Wolf przeszedł właśnie tzw. trylogię alpejską: trzy wybitne północne
ściany – Eigeru, Matterhornu, Grandes Jorasses (zimą, Filarem Walkera).
Pokonał tam również wiele innych ekstremalnych celów, jak choćby pierwsze
przejście zimowe Diretissimy Harlin-Robbins na zachodniej ścianie Petit Dru,
także pierwsze przejście zimowe Drogi Belgijskiej w Wielkim Filarze Narożnym
Mont Blanc, dokonane wraz z Konstantym Miodowiczem. W Alpach małżeństwo
Wolfów niejeden raz związało się nie tylko – mówiąc w przenośni – uczuciem,
ale też dosłownie, namacalnie i konkretnie – związało się liną. Jednym
z efektów było wspólne pierwsze powtórzenie, stanowiące zarazem pierwsze
przejście zimowe Drogi przewodników na północnej ścianie Petit Dru (w 1979
roku). Przeszli również wspólnie m.in. drogę Sentinel Rouge na wschodniej
ścianie Mont Blanc czy Filar Centralny (drogą Coqueugniot-Guillot) na Mont
Blanc du Tacul.
W Tatrach Jan Wolf miał przejść tak wiele, że ich wyliczenie zajęłoby zbyt
dużo miejsca. Liczne nowe drogi. Wśród nich kilka poprowadzonych wspólnie
z pierwszą żoną, „Mrówką” – jak choćby nowa droga (wariant do Drogi Orolina)
na południowej ścianie Wołowej Turni. Jego miano zyskała nawet formacja na
Wielkiej Turni w Dolinie Małej Łąki. Przeszli tam z Dobrosławą nową drogę Do
trzech razy sztuka, w dwa wrześniowe dni 1980 roku. Na marginesie – filar ten
powinien być zwany nie Filarem Wolfa, a Filarem Wolfów. Razem z „Mrówką”
wytyczyli też kilka innych własnych linii, jak choćby lewą częścią północnej
ściany Jaworowego Szczytu.
Po tym, jak „Mrówka” nie wróciła do domu spod K2, Janowi Wolfowi udało
się zacząć od nowa. Nie przestał się wspinać. Więcej – w jego sercu znowu
zakiełkowała miłość. Drugą wybranką wspinacza ze stolicy była Joanna Wolf-
-Szczerba (z domu Wiglusz), przez jakiś czas również prezeska warszawskiego
Klubu Wysokogórskiego.
Ostatnim sukcesem Jana Wolfa – dokonaniem wielkim – było zimowe przejście
Filara Walkera na Grandes Jorasses, zrealizowane ze Zbigniewem Krośkiewiczem
12–15 marca 1991 roku.
Pół roku po tym wydarzeniu Jan Wolf pojawił się nad Morskim Okiem. Ostatnią
ścianą w jego życiu – ścianą, na której zginął – była „zwyczajna” i popularna
nasza Kazalnica. Powód tragedii był o wiele bardziej banalny, głupi niż „zwyczajny”.
Pechowego 13 sierpnia 1992 roku Jan Wolf wycofywał się ze ściany
zjazdami. Przy którymś z nich nie zawiązał węzła na końcu liny i… ten zjazd
okazał się ostatnim w jego życiu. Zakończył się lotem do Czarnego Stawu. Zwłoki
wydobyli ratownicy po skomplikowanej akcji, podwiązując ciało do liny, której
drugi koniec przymocowany był do śmigłowca. Druga żona Jana Wolfa, Joanna – po śmierci męża
podjęła decyzję, że kończy ze wspinaniem (choć w latach należała do skałkowej, żeńskiej czołówki wspinaczkowej w kraju; posiadała też nawet stopień Instruktora Taternictwa). Próbowała powoli znaleźć sobie od nowa swoje miejsce
w świecie. Jakoś udało się jej to z czasem. Pomocna okazała się na pewno miłość
– jeżdżąc do Zakopanego, poznała Bogusława Szczerbę
– także wspinacza, i także instruktora, spod Tatr. Po jakiś czasie para wzięła
ślub. Joanna Wolf-Szczerba została kuratorem sądowym
w Nowym Targu. Wspinać się przestała. Ale, że zamieszkała po Tatrami, a góry nie tylko pojawiły się
(nawet dosłownie) przed jej oczami, prawie codziennie, to jeszcze w jej sercu, po
tamtej tragedii, nie zniknęła do tych gór miłość – odwiedzała więc Tatry nadal.
Częściej nawet, niż to było wcześniej. Zimą – chadzając na nartach. I właśnie
ta miłość przyniosła jej również śmierć. 21 lutego, w Żlebie Marcinkowskich,
w Dolinie Goryczkowej, Joanna Wolf-Szczerba zginęła – przysypana przez
lawinę…
Wspomnieć trzeba jeszcze koniecznie i to, że miłość Dobrosławy i Jana Wolfów
jednak nie tylko zakończyła się samą śmiercią rodziców, każdego z osobna. Bowiem
wcześniej ta miłość zdążyła im przynieść potomka – Łukasza. Łukasz Wolf
najpierw stracił w Karakorum mamę, Dobrosławę. Tata Łukasza zdążył ożenić
się ponownie. Jednak sześć lat później w Tatrach zginął również tata. A ostatnio,
w lutym tego roku zginęła – też w Tatrach – druga żona ojca Łukasza, Joanna
Wolf-Szczerba…
A sam Łukasz? Wspina się – i to jak! Jest świetnym wspinaczem skalnym, mającym
na swoim koncie skalne drogi na poziomie 8a OS i kilka VI.5 w stylu OS,
czy VI.6/6+ RP!
I takie bogactwo dziedzictwa, jakie Łukasz Wolf wyniósł z domu pozwala przypuszczać,
że „koniec Wilków w Tatrach” nie nastąpi… Ba, wydaje się nam, że
„ta wataha” wzbogaciła się o świetnego osobnika! Któremu to wypada życzyć
bezpiecznych i udanych wspinaczek na jak najwyższym poziomie

Udostępnij wpis

Przeczytaj również