Katastrofalny obryw w Dolinie Bondasca (Bergell) w sierpniu 2017 r.

21 marca, 2018
 width=
Fot R. Kardaś

Katastrofalny obryw w Dolinie
Bondasca (Bergell) w sierpniu 2017 r.

Pisze: Rafał Kardaś

23 sierpnia jemy z Julią śniadanie na kempingu w Bondo. Od wylotu Doliny Bondasca nadciąga chmura pyłu. Ledwie majaczą w niej sylwetka Pizzo Badile i bliższe szczyty. Musiał nastąpić kolejny obryw skalny ze ściany Cengalo – myślimy. To 6 kilometrów stąd, sytuacja budzi więc raczej zaciekawienie niż niepokój… Fotografuję z zapałem do chwili, gdy wzrok przyciąga złowrogi wygląd rzeki. Z Bondasca, w miejscu spływającego nią, przelewającego się po głazach dużego potoku, ciągnie się stojąca w miejscu struga błota. To znaczy, że skala zjawiska znacznie przewyższyła
to, co zdarzyło się wielokrotnie w ostatnich dniach. Pewnie nastąpił oczekiwany wielki obryw! Zatrzymana przez skalne rumowisko woda gromadzi się gdzieś tam, w górze, a po spiętrzeniu i przerwaniu ograniczających ją zwałów materiału skalnego runie w dół w postaci spływu gruzowo-błotnego (murgangu). Takiego, jaki w 2012 r. zniszczył część kempingu. Nie ma co czekać! Wyprowadzam samochód na wyżej położony teren przy urzędzie
gminy… Już po chwili każą się nam pospiesznie ewakuować, porzucając namiot z całym dobytkiem. Władze gminy zarządzają ewakuację przez stary tunel do części Doliny Bregaglia położonej ponad
Promontogno. Pozostaje nam tylko czekać na nadchodzącą katastrofę… Ta nadchodzi pod wieczór. O 18:30 spiętrzony na wielometrową wysokość spływ gruzowo-błotny przewala się przez kamienny most, niszczy zasuwaną
stalową bramę, która miała chronić uliczki Bondo. Podmywa mur tartaku i zalewa most, którym szosa kantonalna od wylotu tunelu zmierza w kierunku Włoch. To znamy już tylko z filmu, gdyż ewakuowani powyżej miejscowości nie mogliśmy zobaczyć na własne oczy. 

 

 width=

Po spływie szosa do Włoch jest zablokowana, ale starym tunelem powyżej puszczają ruch wahadłowy i przez wąskie uliczki Promontogno można wjechać w pobliże kempingu. Zakładając, że niebezpieczeństwo jest chwilowo mniejsze (zanim ruszy ewentualny kolejny murgang), policja pozwala nam pod nadzorem pospiesznie zabrać namiot i rzeczy na górę, pod urząd gminy i wpakować do samochodu… Noc spędzamy na przełęczy Maloja, ale rano wracamy do Promontogno, w świetle dziennym obejrzeć wynik katastrofy. Wygląda to dość przerażająco: cały zbiornik o pojemności 50 tys. m3, przygotowany przezornie na przyjęcie spływu, jest kompletnie wypełniony, błoto, zatkawszy przepływ pod mostem, zalało szosę, najniżej położone domy pogrążone są w otaczających je strugach tężejącej substancji o konsystencji płynnego betonu… Ekipy telewizyjne filmują helikopter ewakuujący ludzi ze schronisk, ratowników z psami do poszukiwania
ludzi, nagrywają wywiady z odciętymi od swych domów mieszkańcami. Ludzie chodzą z wiaderkami po wodę do ujęcia przy kaplicy – infrastruktura została zniszczona. Nie ma wody, prądu, kanalizacji… A jeszcze dwa dni wcześniej (20 i 21 sierpnia) byliśmy w Dolinie Bondasca. Z tarasu schroniska Sciora, w którym nocowaliśmy, bezpiecznie obserwowaliśmy spadające z hukiem potężną ścianą Cengalo wstępne obrywy tysięcy ton granitu. Nieliczni goście, słysząc huk, wybiegali z budynku, fotografowali. Po prostu teatr natury. Po szczególnie dużym obrywie pył przysłaniał dolinę…
Nazajutrz zeszliśmy na dół, przemykając chyłkiem przez zagrożoną strefę obok zwałów skał z 2011 r. (no przecież tylko jej skrajem, a zapowiadany obryw będzie nie wiadomo kiedy). W żlebie, na podejściu do schroniska Sasc Furä, dopadła nas chmura pyłu. Znowu coś poszło… Jesteśmy pokryci kurzem, ziarenka skały zgrzytają między zębami. Po powrocie z wypełnionego ludźmi schroniska odmiatam szczotką pył, który pokrył zostawiony na parkingu dobre 3 km od ściany samochód. Wygląda na to, że ostrzeżenia o nadchodzącej katastrofie nie są przesadzone!

 

 

Co się dzieje w Dolinie Bondasca                                               width=
Alpiniście Bergell kojarzy się automatycznie
z 800-metrową ścianą Pizzo Badile i wiodącą nią
kultową drogą zespołu Ricardo Cassina. Niezwykła
uroda urwisk zbudowanych z pięknego, gruboziarnistego
granitu przyciąga wielu wspinaczy.
Od początku wieku fatum zawisło nad wspaniałą
Val Bondasca, nad którą górują najwspanialsze
szczyty masywu: Badile, Cengalo i grupa Sciora.
1300-metrowa północna ściana Pizzo Cengalo

 width=
Fot R. Kardaś

niszczona jest katastrofalnymi obrywami, z których dwa, w 2011 i 2017 r., miały monstrualną skalę. Jako coroczny bywalec Bergell miałem okazję śledzić rozwój sytuacji i relacjonowałem już wydarzenia z roku 2011 („Taternik” 3/2012). Obryw z 27 grudnia 2011 r., szacowany na 2 mln m3, przewalił się przez lodowiec Cengal i położony poniżej gładki płytowy próg. Rumowisko bloków o długości 1350 m i szerokości do 300 m zasypało dno doliny od wysokości 1970 m do 1420 m n.p.m. W kolejnym roku, pod koniec sierpnia, podczas gwałtownych opadów, wody przepływające przez zalegający w dolinie obryw poniosły w dół masy materiału skalnego, przemodelowując dno. Na wysokości ok. 1090 m, w miejscu zwanym Prä, gdzie znajduje się ujęcie wody dla turbiny energetycznej, transportowane bloki spiętrzyły się nabetonowych obmurowaniach, tworząc chwilową zaporę. Gdy ta została przerwana pod naciskiem
spiętrzającej się wody potoku Bondasca, fala powodziowa niosąca spływ gruzowy (zwany tu murgang) runęła w dół doliny, docierając do miejscowości Bondo, leżącej u wylotu Bondasca do głównej doliny Bregaglia i zasypując najniższą część tamtejszego kempingu. W 2015 r. w Bondo zbudowano zbiornik o objętości ok. 50 000 m3 dla pomieszczenia materiału w wypadku kolejnych takich spływów. Po 3 latach względnego spokoju, gdy mimo zamknięcia szlaku trwał ruch turystyczny między schroniskami Sciora i Furä przez przełęcz Viäl, a częste, lecz relatywnie małe obrywy wydawały się niezbyt groźne, w roku 2015 cały teren poniżej ściany Cengalo został uznany za zagrożony obrywem, którego łączne rozmiary przewyższyć mogły nawet dwukrotnie poprzedni. Prowadzone pomiary
wskazywały na stopniowe, mierzone w milimetrach, a nawet do centymetra na rok, przemieszczenia mas skalnych. W połowie sierpnia 2017 r. ogłoszono ostrzeżenie: w ruchu jest około 5 mln m3 skał, z czego zapewne najpierw oberwie się 2,5 mln m3, a reszta stopniowo później. Rzeczywistość przekroczyła te oczekiwania. 23 sierpnia runęło od razu około 4 mln m3, a pod wieczór spłynął potężny murgang. Nie był to koniec. Góra uwalniała kolejne masy skał, m.in. 15 września około 400 tys. m3. Nastąpiły też kolejne spływy. Do końca sierpnia do Bondo dotarło około 0,5 mln m3 materiału skalnego, którego w przygotowanym zbiorniku retencyjnym nagromadziło się ponad 10 m, zupełnie go wypełniając. Znikł z powierzchni ziemi położony nad potokiem tartak w Bondo oraz kolejne domy zlokalizowane wzdłuż rzeki (także w Sottoponte i Spino, po drugiej stronie płynącej doliną Mairy, której dopływem jest potok Bondasca). Na szereg dni przerwana została zupełnie możliwość przejazdu Doliną Bregaglia w stronę Włoch (także starą szosą). Liczni pracujący w leżącej ponad przełęczą Maloja Engadynie Włosi stracili możliwość dojazdu do pracy. W miejscowości powstał system alarmowy, wydzielone zostały strefy o różnym stopniu zagrożenia, do części domów mieszkańcy dopuszczani byli tylko w wyznaczanych godzinach przez punkty kontrolne. Wiele osób wróciło do domów dopiero z początkiem listopada, inni nie mieli takiej możliwości. Część budynków z najbardziej zniszczonej strefy może nie nadawać się do zamieszkania. Trwa sprzątanie terenu, usuwanie szkód, wznawiana jest komunikacja, stopniowo powraca życie… Gromadzone są fundusze na pomoc dla poszkodowanych i odbudowę. Ponieważ na wiosnę i w lecie spodziewać się można spływów kolejnych murgangów, wznoszone są prowizoryczne
mury ochronne z dużych bloków skalnych. Plany odbudowy miejscowości jeszcze nie powstały. Według ogłoszonych przez gminę w grudniu 2017 r. szacunkowych obliczeń straty spowodowane przez sierpniowe murgangi sięgnęły kwoty 41 milionów franków. Obryw spowodował także ofiary w ludziach. Z poszukiwanych w Dolinie Bondasca osób kilka odnalazło się po pewnym czasie (zeszli w dół przez Włochy). Jednak 8 (Austriacy, Niemcy, Szwajcarzy)
uznanych zostało za zaginione. Poszukiwano ich intensywnie od 24 sierpnia, jednak 26 sierpnia wobec dużego zagrożenia dla ekip poszukujących akcję przerwano. Trzeba zresztą uznać, iż mimo użycia psów i prób namierzania telefonów komórkowych zaginionych, od początku szanse na ich odnalezienie były nikłe. Uważa się, że przyczyną wzmożenia aktywności obrywów w wysokich partiach gór jest ocieplenie klimatu i wytapianie spajającej dotychczas bloki skalne wiecznej zmarzliny. Zamarzająca powtórnie w szczelinach woda jest kolejną przyczyną utraty stabilności ścian. Mimo że obrywy skalne zdarzają się i w Tatrach, są one jednak dla nas zjawiskiem dość egzotycznym. Mający z nimi od wieków częsty kontakt Szwajcarzy posiadają rozbudowaną klasyfikację tego typu ruchów masowych (przemieszczeń mas skalnych pod wpływem grawitacji). Odróżniają odpadanie gruzu skalnego czy bloków (Steinschlag, Blockschlag) od obrywów skalnych (Felssturz) – o objętościach od 100 do setek tysięcy m3 i prędkościach przemieszczania się do 150 km/godz. oraz obrywów górskich (Bergsturz – nie ma tu dobrego terminu polskiego).Te ostatnie mają objętość ponad miliona m3 i poruszają się z prędkością czasem znacznie przekraczającą 150 km/godz. O tej prędkości decyduje zjawisko niewystępujące w mniejszych spadających masach ( typu Felssturz) – w wyniku wzajemnego obijania się podczas transportu bloki ulegają zaokrągleniu i toczą się jak kule bilardowe.

 width=

 

 width=
Fot. Maciej Kwaśniewski

Powstają przy tym olbrzymie ilości pyłu. Szacowano, że prędkość przemieszczania się skał 23 sierpnia mogła osiągnąć nawet 250 km/godz. Obrywy skalne w Tatrach W obliczu opisanych katastrofalnych zjawisk
zachodzących w Dolinie Bregaglia można się zastanawiać, czy występują i jaką skalę osiągają podobne obrywy w Tatrach. Porównywalnym pod względem wielkości było zdarzenie, które pod koniec ostatniego zlodowacenia (około 10- 15 tys. lat temu) spowodowało powstanie Wantul – rumowiska wielkich bloków skalnych na dnie Doliny Miętusiej, porośniętych obecnie lasem. Obryw ten mógł mieć objętość porównywalną z tym, który wystąpił w 2011 r. ze ściany Cengalo, choć zapewne nieco mniejszą, jak można oceniać na podstawie prowizorycznych na razie, szacunkowych obliczeń. Na marginesie zasygnalizować można, że podawane w literaturze dane co do objętości masy skalnej Wantul są wielokrotnie zawyżone. Było to więc zjawisko klasyfikowane w podanej przy opisie zdarzeń na Cengalo terminologii szwajcarskiej jako Bergsturz. Tegoroczny obryw na Cengalo był co najmniej dwukrotnie większy i przemieścił masy skalne na znacznie większą odległość (Wantule: kilkaset metrów do ok. 1 km, Cengalo: 1,5-3,5 km). Zachodzące aktualnie w Tatrach zjawiska mają wielokrotnie mniejsze rozmiary. Znany obryw skał
ze zbocza Dudowych Turni (1959 r.) zasypał powierzchnię piętnastokrotnie mniejszą niż w 2011 r. w Cengalo i przy zapewne znacznie mniejszej miąższości rumowisk, mógł mieć objętość rzędu kilkadziesiąt do 100 tys. m3. Byłby to więc klasyczny, średniej wielkości obryw skalny (w Szwajcarii: Felssturz), o mniejszej prędkości przemieszczania mas
skalnych. Znany z literatury obryw nad Żabim Stawem Jaworowym jesienią 1939 r. odmitologizował w swej publikacji Józef Nyka („Głos Seniora” 05/2010), dowodząc, że nie zasypał on części stawu, a oberwane wówczas bloki uwięzły na powstającym od dawna stożku usypiskowym powyżej. Było więc to zjawisko o zgoła nieznacznej skali w porównaniu do wzmiankowanych.

Rafał Kardaś – geolog, speleolog i alpinista, instruktor
taternictwa i alpinizmu jaskiniowego PZA; miłośnik Doliny
Bregaglia, gdzie był już 21 razy; pokonał w Bergell ponad
45 dróg (niektóre wielokrotnie – ponad 70 wspinaczek);
autor przewodnika turystycznego „Dolina Bregaglia. Alpy
Szwajcarskie dla każdego”.

 

 width= width=

 

 

 

 

 

Udostępnij wpis

Przeczytaj również