Zapewne wielu z tych, którzy marzą o byciu ratownikiem, o Błękitnym Krzyżu, myśli, jak to zrobić, czy dadzą rady, jak duże wymagania stawiamy adeptom?
TOPR poszukuje kandydatów na ratowników, którzy już są „ludźmi gór” w pełnym tego słowa brzmieniu, dla których kwestia wspinania w górach, na drogach wielowyciągowych, dodatkowo na własnej asekuracji, zarówno latem, jak i zimą nie jest czymś nieznanym, a nawet jest po prostu narzędziem do przemieszczania się w górach, we wszystkich trzech wymiarach. I nie chodzi tu o trudności już sportowe, jeśli jesteśmy w stanie spokojnie pokonać w lecie 5, w zimie 4, ale prowadząc, a nie na drugiego (jako samobieżny przyrząd), to jest dobrze. Oczywiście uwzględniamy tu zimowy charakter dróg i do wykazu zbieramy spośród dróg zimowych te mikstowe, skalne, lub lodowe, a nie człapanie po stromych śniegach, gdzie narciarze ekstremalni jeżdżą w dół.
Zimą ratownictwo tatrzańskie w znacznym procencie odbywa się na nartach, nie tylko jeśli chodzi o ratownictwo przy wyciągach, ale również wszelkie działania w górach, gdzie zalega śnieg. Narty skiturowe dają nam szybkość przemieszczania się. Na tychże nartach wywieramy mniejsze obciążenie na pokrywę śnieżną (kwestie zagrożenia lawinowego), dlatego też na egzaminie wstępnym dużą wagę przywiązujemy do umiejętności jazdy na nartach, do jej skuteczności, bezpieczeństwa, zarówno na przygotowanym stoku, jak i poza przygotowaną przez ratraki trasą, na szreniach, czy w puchu, w zależności od warunków. I znów jest to kwestia narzędzia do poruszania się, pewnego, bezpiecznego, szybkiego.
Ratownik musi wiedzieć, gdzie działa, jak dotrzeć w miejsce wypadku, na poszukiwaniach wie, którędy można przejść, często nieznakowanymi ścieżkami, czy nawet bez nich, musi mieć świadomość, gdzie i jakie czekają na niego trudności i ile zajmie mu czasu ich pokonanie. Ważna jest wiedza topograficzna, którą również sprawdzamy na egzaminie wstępnym, najpierw za pomocą testu (na 30 pytań możliwe 5 błędów), a potem z rozpoznawania zdjęć i ustnie z przebiegu szlaków, nazw dolin, szczytów i przełęczy.
Wiedza ta powinna być pewna, na poziomie zaawansowanego turysty, dla którego Tatry latem i zimą nie stanowią tajemnic, zarówno Wysokie, jak i Zachodnie (co często jest piętą Achillesa u niektórych wspinaczy). Znajomość słowackiej części Tatr, tej przy granicy, też jest wymagana, dla nas ratowników granica jest tylko kreską na mapie i informacją, że za tą kreską współpracujemy z kolegami z HZS ze Słowacji (odpowiednik polskiego TOPR).
Ostatnią rzeczą, która czasem wydaje się barierą nie do przejścia jest podanie z podpisami dwóch wprowadzających. Mają to być ratownicy TOPR-u, którzy tym podpisem poświadczają, że dany adept, ich zdaniem, nadaje się do bycia ratownikiem i jednocześnie biorą na siebie zobowiązanie, by pomagać adeptowi w jego ratowniczej edukacji. Takie zabezpieczenie daje nam pewność, że w naszych szeregach nie znajdą się przypadkowi ludzie, dla których ratownictwo to tylko kolejna odznaka, zdobyta by jeszcze bardziej nadmuchać ambicje. Jak zdobyć te podpisy? Po prostu trzeba działać w Tatrach, wtedy na pewno się spotkamy, na szlaku, lub w schronisku, warto pytać ratowników, przecież mają wiedzę, którą na pewno będą się chcieli podzielić. A czy będziecie budzić zaufanie? To już od was zależy.
Szczegółowe informacje (Statut TOPR, oraz Regulamin Straży Ratunkowej TOPR, wymagania formalne, liczba dróg wspinaczkowych potrzebnych, by wykazać swoją wiedzę taternicką, zakres egzaminów wstępnych i przebieg stażu kandydackiego).