Przegląd należy rozpocząć od historycznego, długo oczekiwanego zimowego wejścia na Nanga Parbat (8125 m), o którym była mowa już w poprzednim podsumowaniu. Tym razem więcej szczegółów. W zimowym sezonie 2015/2016 Nangę oblegało sześć zespołów. Dwa z nich obrały za cel drogę Kinshofera: międzynarodowy Alex Txikon – Muhammad Ali Sadpara – Daniele Nardi oraz dwóch Polaków – Adam Bielecki i Jacek Czech. Zespół polskofrancuski – Tomek Mackiewicz i Elisabeth Revol – zdecydował się na niedokończoną drogę zespołu Messnerowie – Eisendle – Tomaseth z 2000 roku, podobnie jak Simone Moro działający w zespole z pochodzącą z Południowego Tyrolu Włoszką Tamarą Lunger. Natomiast od strony Rupal na drodze Schella działała dziewięcioosobowa (siedmiu Polaków i dwóch Pakistańczyków) wyprawa Nanga Dream Justice for All 15/16 z Markiem Klonowskim na czele. Tam też na krótko pojawił się zespół niekonwencjonalnej Amerykanki Cleo Weidlich. Adam Bielecki i Jacek Czech (Nanga Stegu Revolution) chcieli wejść na Nangę w stylu alpejskim, szybkim atakiem, wykorzystując aklimatyzację uzyskaną wcześniej w Ameryce Południowej, w ramach której spędzili m.in. trzy noce na wysokości 6750 m (nawiasem mówiąc, podobną taktykę obrał Txikon, ale jego aklimatyzacja była znacznie gorsza i ograniczyła się do biwaków na 5000 m).Wobec zastanych warunków Polacy dość szybko porzucili ten plan, decydując się na zakładanie poręczówek w dolnej partii ściany. Ostatecznie musieli zrezygnować po tym, gdy w trakcie poręczowania na wysokości 5800 m A. Bielecki odpadł od ściany, poleciał 80 metrów i zranił się w rękę. „Dostaliśmy od Nangi solidną lekcję pokory” – skomentował potem swoją przygodę z górą. Dłuższe załamanie pogody – trwające z grubsza od końca stycznia do połowy lutego – zakończyło działalność kolejnych trzech zespołów: M. Klonowskiego (osiągnięta wysokość 7200-7300 m), T. Mackiewicza z E. Revol (7400-7500 m) oraz Cleo Weidlich, zrezygnował też D. Nardi. Na scenie pozostały tylko dwa zespoły: Txikon – Sadpara oraz Moro – Lunger; Moro w tym czasie podjął decyzję o zmianie linii ataku na drogę Kinshofera i dołączył do A. Txikona. Decydujący szturm miał miejsce w trzeciej dekadzie lutego. Po uprzednim zaporęczowaniu drogi do obozu III (6700 m) i przeczekaniu niepogody czwórka wspinaczy wyruszyła z bazy 22 lutego i dwa dni później dotarła do obozu III. Obóz IV został założony z marszu na 7200 m. Nadszedł wielki dzień – 26 lutego. Po 10-godzinnej wspinaczce i pokonaniu prawie 1000 m w pionie, po godzinie 15, na szczycie Nanga Parbat stanęli jako pierwsi ludzie zimą Ali Sadpara, Alex Txikon i Simone Moro. Tamara Lunger dotarła powyżej 8000 m, ale zatrzymała się ok. 100 metrów pod szczytem. Była wyczerpana i wychłodzona, nie chciała też narażać na szwank sukcesu kolegów. Decyzją o odwrocie Lunger dała dowód trzeźwej oceny sytuacji i swoich sił. W trakcie samotnego schodzenia, zbliżając się do obozu IV, pośliznęła się przy przekraczaniu szczeliny i zsunęła ok. 200 m, na szczęście nie odnosząc obrażeń. Następnego dnia, 27 lutego, cała czwórka mogła cieszyć się w bazie z zasłużonego zwycięstwa. Zdobycie Nanga Parbat to efekt połączonych sił tych wypraw, obu mających doświadczenie z poprzednich prób. Kluczem do sukcesu okazały się wybór drogi normalnej, wyciągnięcie wniosków z popełnionych błędów i cierpliwe wyczekanie właściwego okna pogodowego (oblężenie góry trwało tym razem ok. 2 miesięcy). I jeszcze jedno: dobra współpraca w zespole szczytowym. „To było naprawdę piękne wyjście, którego mogliśmy dokonać tylko razem. To jest sukces zespołu, a nie sukces indywidualny” – powiedział Simone Moro, który po zdobyciu Nanga Parbat ma w dorobku zimowe wejścia na cztery ośmiotysięczniki i tym samym wyrównał rekord Jerzego Kukuczki sprzed trzydziestu lat. Jak obliczył Lindsay Griffin, od pierwszej próby podjętej przez Polaków zimą 1988/89 do przełomowego sezonu 2015/16, górę atakowało łącznie 31wypraw. Spośród wszystkich ośmiotysięczników zimowego wejścia nie ma jeszcze tylko K2.
Poza kilkoma wyjątkami, sezon przedmonsunowy nie należał do udanych, przede wszystkim ze względu na masy śniegu, które uniemożliwiły realizację ambitniejszych projektów. Największa liczba wejść – ponad 560 (łącznie od południa i od północy) – miała miejsce na Evereście. Sytuacja wróciła zatem do normy po roku ubiegłym, kiedy to z powodu wielkiego trzęsienia ziemi, po raz pierwszy od 41 lat, nikt nie stanął na tym szczycie. Jak się okazało, znacznie zmalały trudności Uskoku Hillary’ego na najpopularniejszej drodze od strony południowej – zastanawiano się, czy jest to skutek owego trzęsienia ziemi, czy po prostu masywnych opadów śniegu, jakie miały miejsce w tamtym sezonie. Jedyną ambitniejszą próbę zdobycia czubka świata poza drogami komercyjnymi podjęli Słowacy: Zoltán Pál i Vladimír Štrba. Ich plan powtórzenia drogi brytyjskiej z 1975 roku na południowo-zachodniej flance Everestu załamał się na wysokości 7200 m, gdy zespół został uderzony przez lawinę. Głośna akcja ratunkowa, która wyruszyła po poturbowanego Zoltána Pála, skończyła się pomyślnie. Helikopter przetransportował czterech Szerpów do obozu drugiego; ci dotarli do Słowaków, by pomóc im zejść do „dwójki”, skąd zostali ewakuowani helikopterem. Odnotujmy inne ciekawsze próby, zakończone niepowodzeniem:
Dla odmiany wymieńmy kilka spośród udanych wejść na ośmiotysięczniki drogą normalną:
Sezon pomonsunowy, podobnie jak wiosenny, również nie zapisze się dobrze w historii wejść na himalajskie olbrzymy. Dominowały te komercyjne: zanotowano ponad 150 wejść na Manaslu, a kilkudziesięciu wspinaczy stanęło na wierzchołku Cho Oyu.
Trudne warunki pogodowe panujące w górach Pakistanu przyczyniły się do niepowodzenia zamiarów wielu zespołów, w tym dwóch polskich.
Celem pięcioosobowej ekipy Jarosława Gawrysiaka (działającej w ramach projektu „Taternik w Górach Wysokich”)
było przetrawersowanie w stylu alpejskim grani Gasherbrumów: wejście na G I (8068 m), częściowo drogą hiszpańską, zejście z wierzchołka przez tzw. Kuluar Japoński, aby z przełęczy pomiędzy Gasherbrumami przedostać się w okolice obozu IV na Gasherbrumie II (8035 m), a stąd na jego wierzchołek. Niestety zespołowi nie udało się wejść na żaden z zaplanowanych szczytów. Sześcioosobowa wyprawa na K2 (żebro Abruzzi) pod wodzą Jerzego Natkańskiego została zorganizowana w ramach programu Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera – jako przygotowanie do planowanej wyprawy zimowej na ten szczyt. Działalność górska została przerwana po tym, gdy ogromna lawina zmiotła obóz III na K2, porywając 25 namiotów. Szczęśliwie nie było w nich nikogo. W roku 2016 nikomu nie udało się wejść na drugi szczyt Ziemi. Nie powiódł się też plan dokończenia nowej drogi na południowo-zachodniej ścianie Gasherbruma I (8068 m) przez Czechów Marka Holečka i Ondrę Mandulę, którzy próbowali tego dokonać bez poręczówek, tlenu z butli i wsparcia HAP-sów (tragarzy wysokościowych). Holeček już trzykrotnie próbował wytyczyć nową linię na G I – i tym razem musiał skapitulować. Największy sukces tego sezonu w Karakorum jest dziełem dwóch młodych Słoweńców, którzy rok wcześniej zdobyli Złoty Czekan w zespole ze słynnym rodakiem Marko Prezeljm. Aleš Česen (34 lata) i Luka Lindič (28 lat) początkowo mieli w planie przejście słynnej Świetlistej Ściany – zachodniej ściany Gasherbruma IV (7900 m). Ostatecznie najpierw weszli na Broad Peak, a następnie w dniach 23-28 lipca przebyli w stylu alpejskim grań północnozachodnią Gasherbruma IV (7900 m) i stanęli na północnym wierzchołku, dokonując czwartego przejścia tej drogi. Tragiczny finał miała natomiast próba przejścia 1400-metrowej, dotąd nieprzebytej północnej ściany Baintha Brakk II (inaczej Ogre II, 6980 m) w Karakorum (pasmo Panmah Mustagh). Amerykanie Kyle Dempster i Scott Adamson rozpoczęli wspinaczkę z lodowca Chokto w niedzielę, 21 sierpnia (była to ich druga próba na tej ścianie, poprzednia, która miała miejsce przed rokiem, zakończyła się złamaniem nogi przez Adamsona). Następnego dnia ich kucharz widział z bazy światła czołówek w połowie ściany – był to ostatni kontakt wzrokowy ze wspinaczami. We wtorek, 23 sierpnia, przyszło dłuższe załamanie pogody. Akcja poszukiwawcza podjęta po kilku dniach nie przyniosła żadnego rezultatu.
Zacznijmy od dokonań, które zyskały największe uznanie w oczach kapituły Złotego Czekana – każde z nich było innego typu i miało miejsce w innym paśmie górskim. Brytyjczycy Nick Bullock i Paul Ramsden (ten ostatni to prawdziwy kolekcjoner Złotych Czekanów) dokonali pierwszego wejścia od północy na południowowschodni, najniższy (7046 m) z czterech wierzchołków siedmiotysięcznego masywu w centralnym Tybecie – Nyanchen Tanglha (Nyainqêntanglha). Wg informacji zebranych przez Janusza Majera i Jerzego Walę było to 3. wejście na ten wierzchołek, a pierwsze z kierunku północnego, z rejonu dotychczas nieodwiedzanego przez wspinaczy z Zachodu.
Przejście zostało dokonane w stylu alpejskim 2-8 października: pięć dni wspinaczki i dwa dni schodzenia; logiczna linia biegnie wybitnym żebrem północnej ściany szczytu Nyanchen Tanglha South East: 1600 m, ED+. Inspiracji do wyboru tego właśnie celu dostarczyły zdjęcia sławnego japońskiego eksploratora i popularyzatora gór Tamotsu Nakamury. Dużym sukcesem było już samo zdobycie pozwolenia na atakowanie szczytu, chińskie władze od pewnego czasu bardzo zaostrzyły swoją politykę wizową i uzależniają wydawanie pozwoleń od warunków natury politycznej. Klasę przejścia podnoszą okoliczności jego dokonania. Wspinacze byli zdani wyłącznie na siebie: działali bez personelu bazowego, pozbawieni łączności ze światem zewnętrznym, więc nie dysponowali prognozami pogody. Od trzeciego dnia wspinaczki mieli bardzo kapryśną aurę: na przemian porywisty wiatr, deszcz ze śniegiem lub gradem, mgłę i rzadkie chwile słońca. Decyzja, żeby schodzić ze szczytu inną drogą, niż weszli – granią wschodnią do doliny po stronie południowej – okazała się bardzo ryzykowna. Zejście zamieniło się w prawdziwą gehennę: nękani przez długotrwały opad śniegu, w gęstej mgle nie byli w stanie dotrzeć do bazy i zeszli do najbliższej osady. Paul Ramsden odebrał Złoty Czekan po raz czwarty w karierze – tym razem w innym zespole niż poprzednie trzy. Jego dotychczasowy partner, Mick Fowler, też nie próżnował. Drugi Złoty Czekan przypadł trzem doświadczonym alpinistom z Moskwy. Siergiej Niłow, Dmitrij Grigorjew i Dmitrij Gołowczenko poprowadzili 9-17 września 2016 r. nową drogę na północnej ścianie pięknego szczytu Thalay Sagar (6904 m) w Himalajach Garhwalu. Za to przejście zespół otrzymał również dodatkową nagrodę – rosyjską wersję Złotego Czekana. Linia wytyczona przez Rosjan biegnie wprost od dołu wybitnym północnym żebrem znajdującym się na lewo od kuluaru centralnego i wpisuje się w siatkę istniejących dróg, przecinając drogę poprowadzoną w 1994 r. przez zespół włoski oraz tę z 1983 r. autorstwa zespołu polsko-norweskiego z Andrzejem Czokiem i Januszem Skorkiem. Droga nosi nazwę „Moveable Feast”: 1400 m, trudności ED2 (rosyjskie 6B): M7, WI5, 5c, A3. Rosjanie spędzili w ścianie łącznie 8 biwaków, świadomie rezygnując z portaledżu. Zejście nastąpiło drogą normalną, czyli granią zachodnią, z 1979 roku; w bazie zameldowali się 19 września. Według relacji zespołu: pierwsze 500-600 metrów to strome śnieżno-lodowe zbocze, po którym następuje 200-metrowa skalna bariera z systemem szczelin wypełnionych lodem.
Pokonanie jej zajęło Rosjanom dwa dni. Potem napotkali ok. 300-400-metrowy odcinek mikstowy, a na koniec przebili się wprost w górę przez podszczytową barierę przewieszonych, kruchych skał łupkowych. Kapituła nagrody Złotego Czekana nagrodziła ponadto wyróżnieniem trzech Koreańczyków za poprowadzenie w stylu alpejskim diretissimy na południowej ścianie Gangapurny (7455 m), w rejonie Sanktuarium Annapurny. Dokonał tego znakomity zespół koreański w składzie: Kim Chang-Ho (zdobywca Korony Himalajów), Choi Suk-Mun i Park Joung-Yong. Za swój wyczyn zostali nagrodzeni również azjatyckim Złotym Czekanem. Szczyt Gangapurny, zdobyty przez niemiecką ekspedycję w 1965 roku, ma tylko kilka wejść. Linia koreańska może być traktowana jako wyprostowanie mało znanego przejścia Kanadyjczyków z 1981 r. Południowa ściana Gangapurny liczy ok. 1500 m (3400 m z bazy), ogólna wycena drogi koreańskiej: ED+. Wymagała trudnego technicznie wspinania na wysokości powyżej 7000 m. Cała akcja zajęła zespołowi siedem dni (16-22 października, szczyt zdobyty 20 października). W ramach rozgrzewki Koreańczycy wybrali się na 7-tysięczny dziewiczy szczyt Gangapurna West (7140 m) – dotarli do grani szczytowej i tu, znalazłszy się w odległości ok. 100 m od szczytu, zdecydowali się na odwrót ze względu na braki aklimatyzacyjne, jakie ujawniły się u jednego ze wspinaczy.
7-10 czerwca Brytyjczycy Malcolm Bass i Guy Buckingham dokonali pierwszego przejścia północno-zachodniej grani Gangstang (6162 m) – skalnej piramidy przypominającej Matterhorn w rejonie Himachal Pradesh (Himalaje Pendżabu). Na szczycie zameldowali się 9 czerwca przy padającym śniegu i silnym wietrze. Droga otrzymała wycenę ED1, ma 1500 m różnicy poziomów i trudności skalne 5a (szkocka szóstka). Mick Fowler i Victor Saunders są autorami pierwszego przejścia północnej ściany Sersank (6050 m) w rejonie Himachal Pradesh (1100 m, ED). Szczyt został zdobyty 3 października, wspinaczka właściwą ścianą trwała pięć dni (29 września – 3 października), zejście na drugą stronę (południowozachodnią) szczytu zajęło kolejne dwa dni. Brytyjczycy to prawdziwe dinozaury – obaj są po sześćdziesiątce, a związali się liną po blisko 30-letnim rozstaniu – w 1987 roku jako pierwsi przeszli słynny z trudności, północno-zachodni (Złoty) filar Spantika w Karakorum (7027 m, szkocka V/ VI, 2200 m). Kolejne dokonanie w rejonie Himachal Pradesh jest również dziełem Brytyjczyków: Dave’a Sharpa i Johna Crooka – pierwsze wejście na Raja Peak (6267 m) w rejonie doliny Miyar. Droga otrzymała nazwę „Transcendence” (1200 m, ED2, szkocka szóstka). Zespół w 6-dniowej akcji z bazy do bazy przebył ciekawą północną ścianę tego szczytu, meldując się na wierzchołku 1 października. Zdobycie innego dziewiczego sześciotysięcznika przypadło w udziale zespołowi z Rumunii. Para wspinaczkowa (i małżeńska) Cosmin Andron i Cristina Pogacean 17 czerwca weszli na południowy wierzchołek T16 (6341 m) w indyjskim paśmie Zanskar. Droga nosi nazwę „Superkuluar”, ma 1200 m długości, ED, WI4+ M5/6 6b C1 75°.
Rumuński zespół w składzie Zsolt Torok i Vlad Capusan dokonał pierwszego wejścia na Peak 5 (6374 m, in Saldim lub Saldim Ri), znajdujący się w górnej części doliny Arun, w rejonie Makalu. Wspinacze weszli w ścianę 30 października od strony południowej. Ostatecznie, po 3 dniach urozmaiconej, trudnej wspinaczki, 1 listopada stanęli na wierzchołku Peak 5. Rumuński zespół wspinał się w stylu alpejskim, w bardzo trudnych warunkach pogodowych, przy temperaturach spadających poniżej -25 stopni i przy silnym wietrze. Drogę nazwali „Romanian Flame”: 6a, M5/6, AI4, 90°. 8-10 listopada Hansjörg Auer i Alexander Blümel przebyli dziewiczą północną ścianę Gimmigela East (in. Gimmigela Chuli II, 7005 m) – niższy z dwóch wierzchołków szczytu Gimmigela Chuli (7350 m), zlokalizowanego na północ od Kangchendzongi, na granicy między Nepalem a Sikkimem. Przejście 1200-metrowej ściany zostało dokonane w stylu alpejskim, z dwoma biwakami: u podstawy i następnie na grani szczytowej (w ścianie nie było możliwości biwakowych). Austriacy natrafili na doskonałe warunki – po dużych opadach monsunowych ściana była pokryta warstwą śniegu i lodu. Powrót nastąpił drogą wejścia. Było to pierwsze wejście (a zarazem pierwsza próba) od strony Nepalu na szczyt położony w jednym z najdzikszych zakątków Himalajów
20 września zespół słoweńsko-norweski: Domen Kastelic, Olov Isaksson i Marcus Palm dokonał prawdopodobnie pierwszego wejścia na sześciotysięcznik Pogolha (Jang Tsang Go – 6328 m) w rejonie Qungmo Kangri w pasmie Nyanchen Tanglha West. Droga nosi nazwę „Dom” i została wyceniona na AI4, M5. Niedługo potem (najprawdopodobniej 29 października) Kastelic zginął w lawinie pod Mont Blanc. Na koniec tej części trzeba wspomnieć o jeszcze jednym wejściu, tym razem na 7-tysięcznik w centralnym Tybecie, dokonanym przez zespół japoński. Kenro Nakajima i Kazuya Hiraide 2021 września przeszli 1400-metrową, dziewiczą północną ścianę (ściślej: NNW) Loinbo Kangri (7095 m) – najwyższego szczytu w paśmie Gangdise Shan – było to drugie wejście na ten szczyt. Trudności: WI5.
W ramach programu Polskie Himalaje (PH) jesienią 2016 r. odbyły się dwie wyprawy. Czteroosobowa wyprawa KW Poznań z kierownikiem Krzysztofem Mularskim obrała sobie za cel pierwsze wejście na Lapche Kang II (in. Labuche Kang III East, 7250 m). Szczyt ten, położony w grupie górskiej Labuche Himal (in. Lapche Kang) w Tybecie, należy do grupy kilkunastu dotychczas niezdobytych siedmiotysięczników i z tej racji jest celem bardzo atrakcyjnym (przyjmując kryterium wybitności wynoszącej minimum 500 m, byłby to obecnie drugi co do wysokości niezdobyty szczyt Ziemi).
Wyprawa natrafiła na szereg trudności: najpierw prawie dwutygodniowe opóźnienie spowodowane zwłoką władz chińskich w wydaniu stosownych dokumentów wizowych, następnie zaś odmowa pozwolenia ze strony Tibet Mountaineering Association na działanie od strony północnej, tak jak to zostało wcześniej zaplanowane. Wyprawa została więc zmuszona do zmiany linii ataku – na kierunek od wschodu, z lodowca East Lapche. W trakcie akcji górskiej zespół założył trzy obozy – ostatni na wysokości 6600 m, poręczując ok. 500-metrowy odcinek między
obozem II i III (IV, odcinki śniegu do 60 stopni). Niekorzystna pogoda zmusiła trójkę wspinaczy do przerwania ataku szczytowego, podjętego 12 października – osiągnięto wysokość 6907 m. Biorąc pod uwagę napotkane problemy ze strony chińskiej biurokracji, wynik wyprawy można uznać za sukces (więcej szczegółów – patrz „Taternik” 1/2017). Dramatem zakończył się natomiast wyjazd ośmioosobowej grupy wspinaczy (kierownik Paweł Karczmarczyk) w rejon Himalajów Garhwalu. Wyprawa działała w Indiach w oparciu o dwie odrębne bazy, z dwoma oficerami łącznikowymi. Wynikało to z jednej strony z rozproszenia geograficznego celów i zróżnicowania okresów działania poszczególnych zespołów, a z drugiej – ze specyfiki uregulowań indyjskich (Indian Mountaineering Foundation). 6-9 października Janusz Gołąb i Kacper Tekieli dokonali zaawansowanej próby przejścia drogi japońskiej na południowo-wschodniej ścianie Shivlinga (6543 m). W czwartym dniu wspinaczki dotarli do wysokości 6340 m, skąd na skutek niekorzystnych warunków pogodowych zdecydowali się wycofać. Tragiczny przebieg miała próba przejścia północnej ściany Shivlinga drogą czeską z 1987 roku, podjęta przez autonomicznie działający zespół Grzegorz Kukurowski – Łukasz Chrzanowski. W czwartym dniu wspinaczki, po pokonaniu głównych trudności technicznych drogi, zespół dotarł do wysokości ok. 6300 m, gdzie zabiwakował. Następnego dnia, 11 października, Grzegorz obudził się półprzytomny i po kilku godzinach zmarł. Przebywający w sąsiedniej bazie polscy wspinacze natychmiast pospieszyli na ratunek osamotnionemu Łukaszowi. Niestety, mimo ogromnego zaangażowania zarówno kolegów wspinaczy, jak i polskiej ambasady w Delhi, akcja ratunkowa się nie powiodła. 13 października Łukasz Chrzanowski zmarł na skutek obrażeń poniesionych w wyniku blisko 200-metrowego upadku, który miał miejsce w trakcie wycofywania się ze ściany. Tragizm sytuacji pogłębia fakt, że w momencie odpadnięcia Łukasz znajdował się w stosunkowo niewielkiej odległości od wspinających się w jego kierunku kolegów. Bliższe okoliczności wypadku bada powołany przez zarząd PZA zespół.