Góry i teczki

13 listopada, 2019

Jeżeli spodziewacie się soczystych relacji z tatrzańskich dróg, rozliczenia ze środowiskiem, które, jak każde, pewnie nie było w PRL-u do końca moralnie czyste, i ujawnienia agentów, będziecie zawiedzeni. To książka przede wszystkim o człowieku nie tyle umiarkowanym, co po prostu przyzwoitym. A przy tym przez 21 lat prezesie Polskiego Związku Alpinizmu. Ale tytuł wcale nie jest zabiegiem marketingowym. Góry zdominowały życie profesora Andrzeja Paczkowskiego silniej, niż mogłoby się to wydawać. Spuścizna Służby Bezpieczeństwa dla członka Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej jest po prostu nie tylko materią badawczą, ale i punktem odniesienia w ocenie swojego życia. Zatem nie poczujecie się zawiedzeni, sięgając po liczącą ponad 460 stron książkę.

Figurant*

Andrzej Paczkowski, rocznik 1938, historyk, opo-zycjonista z czasów PRL-u, były członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, człowiek ważący słowa i nieulegający politycznym emocjom, przy-wiązujący wagę do faktów i nieposługujący się publicystycznymi wytrychami. Jeden z wzorów dyskursu publicznego. Na tę okoliczność został przesłuchany w charakterze świadka w sprawie własnej. Tzw. historia mówiona to modna dziś forma powracania do indywidualnych i często na-cechowanych emocjonalnie wspomnień będących uzupełnieniem historii akademickiej. Ale tu mamy też przypadek szczególny, casus ornitologa, który nauczył się latać. Badacz dziejów, posługując się oprzyrządowaniem naukowym, komentuje wła-sne życie. Za partnera ma doskonałego historyka IPN Patryka Pleskota. Konwencją badawczą jest tu forma przesłuchania. Przesłuchania wnikliwego i dociekliwego, próbującego poruszyć wszystkie po-kłady pamięci. Co ciekawe, prof. Paczkowski mógł skonfrontować się z materiałami wytworzonymi na jego temat przez SB, ale to zupełnie inna historia. Nas interesuje coś innego. Znaczna część kontak-tów prof. Paczkowskiego to środowisko taternickie.

 width=

Sprawa obiektowa**

Zacznę jednak od anegdoty. Młody Paczkow-ski mieszkał w jednym z bloków na Żoliborzu z wdową po bojowcy PPS, której pomagał w drob-nych sprawach. W dowód sympatii podarowała mu pamiątkę po mężu – nóż sprężynowy. Dociekliwy, jak przystało na historyka, Paczkowski spytał, czy nożem tym kogoś zabito (sława bojowców PPS była bardzo żywa). Kobieta odpowiedziała: mąż strze-lał. „W ten sposób odziedziczyłem sentyment do PPS!” – mówi profesor. Co się stało z tą bezcenną pamiątką? Została zgubiona podczas wspinaczki na Mnicha. Szukajcie!

Nie do końca wiadomo, jak dorastała w nim pasja do gór. Może zdecydowały o tym cztery tomy nie-mieckiego periodyku o górach znalezione w ojcow-skiej bibliotece, może pierwsze wyjazdy rodzinne do Zakopanego na przełomie lat 40. i 50., może to, że w dusznych i brutalnych latach stalinowskichgóry były oddechem wolności. I tak, latem 1955 r., tuż przed studiami Paczkowski wyjechał na pierw-sze poważne wspinanie w Tatrach. „Część mnie została w górach” – mówi.

Kolejny wyjazd w góry jesienią 1956 r. to tak-że czas antysowieckiego powstania na Węgrzech i październikowej rewolty. I tak już będzie. Nauka, góry, polityka. Choć w tamtych czasach nazywanie polityką bycia w opozycji było niemal obelgą. Wy-bory Paczkowskiego determinowała jedna zasada czy myśl. „Nigdy nie miałem ambicji bycia człon-kiem czegokolwiek – oprócz klubu wysokogórskie-go”. Chyba zgodzicie się, że jak na tamte czasy to bardzo dużo.

Choć od tej reguły jest wyjątek, Paczkowski zo-stał przeniesiony do rezerwy wojskowej jako „spa-dochroniarz”, instruktor wspinaczki na kursach dla wojsk powietrzno-desantowych. Szkolenia te pro-wadził taternik Zbigniew Skoczylas, angażując do nich wielu polskich wspinaczy. „A w życiu nawet nie dotykałem spadochronu!”

Wydaje się, że pasja historyka w duszy przyszłego profesora zaledwie się tliła. „W tych latach czułem się bardziej taternikiem niż historykiem” – mówi o czasach tuż po studiach i pierwszych wyborach zawodowych. Pasja była niezwykle atrakcyjna. To dzięki niej pierwszy raz wyjechał za granicę, którą wtedy, w latach 60., przekraczać mogli nielicz-ni. Wyjazd ten, do Szwajcarii, w Alpy, zbiegł się z tragicznym wypadkiem polskich taterników na czterotysięczniku Dent d’Herens, podczas które-go zginął Stanisław Berbeka, a Jerzy Hajdukiewicz został ciężko ranny.

Kompromaty***

W latach 70. Paczkowski angażuje się w działania opozycyjne. We wspomnieniach nie ukrywa ani chwil słabości, ani decyzji, których potem żało-wał, choćby sytuacji, kiedy po wyrzuceniu z pracy i zakazie publikacji zdecydował, że nie podpisze tzw. Listu 59 w sprawie zmian w konstytucji. Już tu pojawiają się znane nazwiska ze świata polskiego himalaizmu: Bogumił Słama, Wojciech Onysz-kiewicz (sam mocno zaangażowany w działania opozycyjne), Wanda Rutkiewicz i TW (tajny współ-pracownik) Leon.

I tu zaczynają się chyba najsmaczniejsze dla śro-dowiska opowieści. W 1974 r. Paczkowski został pierwszym prezesem Polskiego Związku Alpinizmu i był nim przez 21 lat! To wtedy polski himalaizm odniósł największe sukcesy, wtedy zaczęła się era „lodowych wojowników”, a przy tym dla Polski jako kraju był to czas burzliwy. Gierowska stabilizacja i początki opozycji, powstanie „Solidarności” i stan wojenny z wszechobecną Służbą Bezpieczeństwa, w końcu upadek komunizmu. PZA był w tym czasie niemal na froncie. Jego prezes konspirował, a SB próbowało go uczynić agentem. Związek i bez tego był pod nadzorem służb, które chciały kontrolować, kto wyjeżdża na wyprawy. Członkowie związku nie tylko przemycali nielegalną literaturę (tzw. sprawa taterników), zajmowali się także przemycaniem towarów w ramach forpoczt rodzącego się kapitali-zmu. Wokół związku zaciskała się spirala zaintere-sowania SB (np. planowano zwerbowanie na agenta Wandy Rutkiewicz), ale PZA wyszedł z tych opresji z honorem, a kolejne plany inwigilacji kończyły się fiaskiem.

W stanie wojennym Paczkowski, wykorzystując służbowe wyjazdy, przewoził nielegalną litera-turę, spotykał się w siedzibie PZA z działaczami podziemia, a numer telefoniczny związku był dla nich pierwszym kontaktem. Jednocześnie musiał pertraktować z urzędnikami o dotacje na wyprawy, składy osobowe. A w związku stykał się z ludźmi o twardych charakterach, którym w zestawie pojęć podstawowych brakowało słowa kompromis. On był człowiekiem kompromisu.

Andrzej Paczkowski zrezygnował z kierowania PZA w 1995 r. Jak sam mówi, przestał rozumieć nowe zasady wkraczające w świat alpinizmu – ko-mercjalizację i odejście od narodowych kryteriów wypraw. On, twórca archiwum „Solidarności”, stał się współtwórcą IPN. A ta historia się nie kończy.

„Góry i teczki” to kawałek solidnej opowieści o polskim życiu i środowisku polskich wspinaczy.

Maciej Kwaśniewski

W recenzji posługuję się nomenklaturą używaną przez Służbę Bezpieczeństwa

*Figurant – określenie osoby poddanej inwigilacji.

Sprawa obiektowa – kategoria pracy operacyjnej prowadzonej wobec instytucji i środowisk.

Kompromaty – informacje (materiały) służące kompromitacji inwigilowanej osoby.

Patryk Pleskot

„Góry i teczki.

Opowieść o człowieku umiarkowanym. Biografia mówiona Andrzeja Paczkowskiego”

Wydawnictwo: Instytut Pamięci Narodowej 2019

Udostępnij wpis

Przeczytaj również