Pisze: Jagoda Adamczyk instruktorka wspinaczki sportowej PZA, szkoli od 10 lat
Nigdy żaden facet nie zadzwonił z pytaniem: czy mogę zapisać się na kurs, kiedy mam takie słabe ręce?. Żaden też nie podał swojego „podeszłego” (30 lat) wieku jako argumentu za tym, że sobie nie poradzi. Nie pamiętam też, aby obawiał się, że jego 10-kilogramowa nadwaga uniemożliwi mu pokonanie drogi o trudności IV. Gdybym wierzyła w to, co wyczytałam w e-mailach pisanych przez potencjalne kursantki, spodziewałaby się zobaczyć stukilogramowe kobiety w zaawansowanym wieku z dłońmi, które nie są w stanie podnieść butelki z wodą. A spotykam zwykłe fajne kobiety, które często radzą sobie lepiej niż mężczyźni. Dlaczego jest tak, że gdy kobieta dorasta, to wraz z wiekiem pojawiają się u niej przekonania, że sobie z czymś nie poradzi?
Bo to nie jest dla dziewczynek
Nie od dzisiaj wiadomo, jak duży wpływ na nasze życie mają środowisko i wychowanie. Od wczesnego dzieciństwa otoczenie narzuca nam, jakie rzeczy są męskie, a jakie kobiece. Dziewczynkę próbującą „męskich” rzeczy nazywa się chłopczycą, natomiast gdy chłopiec zapędzi się na terytorium kobiet, może być przezwany zniewieściałym. Oba te wyrażenia mają oczywiście wydźwięk pejoratywny, jakby czerpanie z różnorodności drugiej płci zubożało nas, zamiast wzbogacać. Dziewczynki często mają narzuconą wizję tego, czym jest kobiecość i co wypada, a co nie. Rzutuje to potem na nasze życie, w tym też na wspinanie.
Czy płeć określa moje wspinanie?
Aby nie pisać tylko z mojego – subiektywnego – punktu widzenia, zadałam wspinającym się znajomym kilka pytań o sprawy związane z płcią. Zaczęłam od zapytania dziewczyn, czy płeć ma wpływ na ich wspinanie – jakie są plusy i minusy bycia wspinaczką? Odpowiedź była inna u dziewczyn wspinających się kilka lat, a inna u tych, które zaczynały w latach 90. lub wcześniej. Większość starszych stażem wspinaczek zgodnie stwierdziła, że kiedyś było trudniej – wspinało się mniej dziewczyn, a sport ten uważany był za bardziej męski. Dziewczyny często uważane były za słabsze i musiały coś udowadniać. – Myślę, że największym minusem był start – mówi Magda. – Gdy zaczynałam się wspinać, robiło to zdecydowanie mniej dziewczyn. Nawet nie chodzi o samo wspinanie, ale trudno było zrozumieć, że u dziewczyny najważniejsza w życiu jest przygoda, dalekie podróże i sporty z adrenaliną. I to udowadnianie chłopakom, że się jest takim samym twardzielem. Z drugiej strony słowa młodszej o prawie dwadzieścia lat Moniki: – Wydaje mi się, że teraz kobiety, które się wspinają lub chcą się wspinać, to już norma. Nie jest to coś niezwykłego, patrząc na to, ile kobiet wspina się na panelu czy w skałach. Nigdy znacząco nie odczułam tego, że jestem inaczej traktowana czy że mam większą taryfę ulgową, czy właśnie większy nacisk ze względu na moją płeć.
Gdy mówiono o minusach bycia wspinającą się kobietą, najczęściej wymieniane były wahania nastroju wynikające z cyklu miesiączkowego oraz to, że kobiety są bardziej podatne na emocje (lub też bardziej je okazują). Sporo dziewczyn wymieniało również pękające na skutek rozrastających się pleców marynarki – dla części posiadanie muskulatury było czymś fajnym. Jeśli chodzi o plusy, to dużo wspinaczek uważa, że wspinanie w jakiś sposób je wzbogaca: – Łamię w sobie ograniczenia, strachy i niemożliwości – mówi Aga. I w podobnym tonie Kornelia: – Wspinanie daje mi poczucie siły, w trudnych momentach nie biorę pod uwagę opcji, że się poddam.
Czy instruktorki są bardziej empatyczne?
Skoro część kobiet dostrzega wiele różnic pomiędzy wspinaczkami a wspinaczami, to może będą wolały szkolić się u instruktorki? Niekoniecznie. Spora część, ale znów tych młodszych stażem dziewczyn stwierdziła, że nie miało to znaczenia. Starsze wspinaczki często uważały, że chętnie wybrałyby kobietę, ale szkolących było kiedyś bardzo mało. Dla części kobieta była lepszym wyborem. Tak o tym mówi Aldona: – Wybierając instruktora, zdecydowanie wolę kobietę, ponieważ jest w stanie zrozumieć te wahania możliwości, gorsze samopoczucie. Jest wrażliwsza i delikatniejsza w opiniowaniu oraz motywowaniu niż mężczyzna, który na ogół wali prosto z mostu.
W podobnym tonie wyraziła się Monika: – Nie znałam nikogo ze wspinaczkowego świata, byłam początkująca i pomyślałam, że kobieta jest w stanie lepiej mnie zrozumieć i wprowadzić w ten świat. Nie wiedziałam, jak mężczyźni patrzą na kobiety, które zaczynają przygodę ze wspinaniem. Bałam się po prostu zbyt dużej presji i pomyślałam, że w razie zwątpienia lub gorszych dni kobieta jest w stanie bardziej mnie zmotywować i z większą cierpliwością wszystko wytłumaczyć i wszystkiego nauczyć. Podobnie myśli Aga: – Instruktor kobieta rozumie, że fizyczne ograniczenia w stosunku do siły mężczyzn czasem są tylko w naszej głowie. Oczywiście było też kilka pań, które wolały się szkolić u panów, ale, jak pisze Magda: – To też zależy od predyspozycji psychospołecznych.
Żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek
Na koniec zadałam kobietom pytanie o to, kogo preferują jako wspinaczkowych partnerów. Większość stwierdziła, że nie ma to znaczenia, bo liczą się przede wszystkim umiejętności i ogólna chemia między partnerami. Niektóre preferują wspinanie w męskim towarzystwie, a inne w damskim. Część dziewczyn uważa, że wspinanie w męskim gronie je motywuje: – Z facetami łatwiej zrobić cyfrę, zarażają napinką, nie mają takiego luzu, parter wspinaczkowy w postaci faceta jest zbawieniem, często jego determinacja i zawziętość zarażają i dają kopa do działania. Podobnie myśli Iwona: – Wolę się wspinać z facetami, bo mniej panikują na drogach, nie wycofują się z działania, walczą, a przy wstawianiu się w drogi z facetem rośnie też siła i spręż. Ciekawie zabrzmiała dla mnie wypowiedź Kasi, myślę, że podobnie uważa sporo dziewczyn. – Koledzy, z którymi się wspinałam, byli zawsze lepsi ode mnie i to zwykle dużo. To powoduje u mnie takie poczucie: „jak mi nie wyjdzie, to ktoś zdejmie eksy z drogi”, „wysoka pierwsza wpinka – ktoś mi założy” – mentalnie jestem nastawiona na to, że uzyskam pomoc. Co z kolei powoduje, że częściej i szybciej odpuszczam. Kiedy wspinałam się tylko w damskim zestawie, byłyśmy raczej na podobnym poziomie wspinaczkowym. Miałam wtedy nastawienie „jak nie ja, to kto?”, byłam odważniejsza, bardziej zdeterminowana, zaradna i samodzielna po prostu. Magda natomiast zwraca uwagę na różnicę w podejściu do wspinania mężczyzn i kobiet: – Moim zdaniem wspinające się kobiety mają trochę inne podejście do wspinania, nie podchodzą do tego tak bardzo ambicjonalnie, nie ścigają się, nie mają wygórowanego ego. Nie oznacza to jednak, że nie są ambitne w zdobywaniu kolejnych dróg, tylko początkowe podejście do tej kwestii jest zdecydowanie inne.
Na koniec opinia Kasi, okazuje się, że nie jest tak różowo: – Zauważyłam różnice w traktowaniu kobiet w środowisku wspinaczkowym w Polsce i w USA. W Polsce jesteśmy traktowane bardziej anegdotycznie, jak maskotki, a nie jak równe partnerki. W Stanach, w środowisku wspinaczy amatorów jest przyjazna i egalitarna atmosfera. Od początku wspinania odczuwałam, że w Polsce kobiety nie są traktowane tak samo, niezależnie od umiejętności, a te kompetentne budzą w facetach mechanizmy obronne i nie są przyjaźnie witane „w klubie”.
Kilka opinii męskiego grona
Skoro weszłam na grząski grunt rozważań o płci, wypadałoby spytać mężczyzn, co sądzą o wspinających się dziewczynach. Czy według nich różnią się one od mężczyzn pod kątem wspinania? Co ciekawe, większość wspinaczy, wymieniając słabe i mocne strony wspinaczek, skupiła się na rzeczach stricte cielesnych (dziewczyny mają lepszą technikę, rozciągnięcie, za to gorzej u nich z siłą), nie wspomniawszy o psychice. Jedynie Michał stwierdził, że: – Kobiety są bardziej zdeterminowane, ale rzadziej podejmują ryzyko. I dalej bardzo ładnie podsumował: – Kobiety nie wspinają się ani gorzej, ani lepiej, one wspinają się inaczej.
Czy w takim razie, skoro kobiety wspinają się ładniej, zwinniej i bardziej technicznie, to mężczyźni preferują je jako partnerki wspinaczkowe? Niekoniecznie. Jako argument za partnerem mężczyzną najczęściej wymieniane jest to, iż jest cięższy, przez co łatwiej będzie mu wyłapać lot. Wspinacze zwracają też uwagę na to, że w męskim gronie częstsze są rywalizacja i presja, co czasem jest plusem, np. dla Łukasza: – Nie ma dla mnie również znaczenia, z kim się wspinam, ale jeśli wspinam się z facetem, to odczuwam od razu lekką zdrową rywalizację, którą lubię. Innym razem minusem jak dla Macieja: – Preferuję wspinanie z dziewczynami, bo jest mniejsze ciśnienie, bardziej rekreacyjnie do tego podchodzą, poza pewnymi wyjątkami. Nie uogólniam, ale tak wynika z mojego doświadczenia. Ładniejsze drogi wybieramy wtedy, kiedy jest mniejsze ciśnienie. Faceci na ogół wspinają się na mocnym ciśnieniu, poza wyjątkami, z którymi lubię jeździć. Zwykle robią drogę dla cyfry, może być parch, byle cyfra wysoka, a jak łatwa w wycenie, to w ogóle pełnia szczęścia.
Nie jest to jedyny męski głos, który opowiedział się za wspinaniem z kobietami. Mój kolega Pany, wspinający się wiele lat tak o tym myśli: Wprowadzałem w arkana wspinaczki wielu ludzi, zawsze wybierałem kobiety, jeżeli miałem wybór. Z dziewczynami szkolenie jest przyjemnością, jest miękkie i aksamitne i nastawione na współpracę. Z kobietami szybciej tworzy się zespół. Z chłopcami (od 12 do plus minus nieskończoności) zawsze byłem zmuszony do stosowania technik wojskowo-siłowych, w męskich grupach wyczuwalne jest napięcie spowodowane rywalizacją. Rywalizacja dzieli świat na lepszy i gorszy, dzieli ludzi na słabych i silnych, dobrych i złych. Współpraca wykorzystuje zasoby grupy tak aby potencjał każdego uczestnika dodać do potencjału ogólnego, to udaje się dużo szybciej osiągnąć w grupach kobiecych. Cytaty z życia górskiego: W schronie zimowym przed wyjściem(pięciu mężczyzn) przykręcam palnik do maszynki gazowej. Marcin zagaduje: „Fajny palnik, ale zobacz ja mam lepszy lżejszy o 12 gramów, kupiłem na Ali-Expres”. Identyczna sytuacja pół roku później (dwie kobiety i jeden mężczyzna) podczas porannego montażu maszynki gazowej towarzyszka mówi: „Dobrze, że też masz palnik na dwa fajerki, będzie szybciej”.
I na koniec komentarz, na jaki czekałam (ach ta poprawność polityczna). – Lubię się wspinać, a czy partnerem jest chłopak, czy dziewczyna, to nie ma znaczenia. Aczkolwiek wspinaczki są zdecydowanie ładniejsze od wspinaczy i w mojej ocenie z reguły bardziej atrakcyjne od nie-wspinaczek, aczkolwiek w tym momencie chyba odbiegamy od tematu, więc nie warto tego kontynuować.
Instruktorki
Ponieważ dla wielu wspinaczy najważniejsze są kompetencje, płeć instruktora nie ma aż takiego znaczenia. Tylko dwie przepytane osoby stwierdziły, że preferowały instruktora – mężczyznę – jako tego „lepszego”.
A co myślą o tym instruktorzy?
Na koniec spytałam kilku instruktorów o to, czy wolą szkolić kobiety, czy mężczyzn. Dla większości z nich nie ma to znaczenia, ważniejsze są cechy osobowościowe.
Instruktorka z wieloletnim doświadczeniem: – Płeć nie ma znaczenia, lubię szkolić walecznych.
Instruktorka: – Bez znaczenia, byle wiedział/a, po co robi kurs… I miał/a radość ze wspinania.
Instruktor z wieloletnim doświadczeniem: – Krótko: wolę szkolić dziewczyny, ale te, co przyszły się czegoś nauczyć, a nie „szukają męża”.
Na koniec ode mnie
Dużo wspinałam się z chłopakami, czasem byłam tą przeciąganą, a czasami ja przeciągałam. Jak zaczynałam swoją przygodę, dziewczyn wspinających się – zwłaszcza w górach – było mniej i faktycznie miałam odczucie, że wspinając się w babskim teamie, jesteśmy wyjątkowe. Obecnie, co mnie bardzo cieszy, wspina się bardzo wiele dziewczyn, dla których równość płci jest czymś tak oczywistym, że nie patrzą na wspinanie przez pryzmat swojej kobiecości. Jako instruktorka widzę jednak różnice w postrzeganiu kobiet i mężczyzn. Tym, czego najczęściej brakuje dziewczynom, jest pewność siebie, czasem odpuszczają już na starcie. Jeśli partnerowi wspinaczkowemu się nie udało, to często nawet nie próbują wejść w drogę, widząc siebie jako tę słabszą. Najczęściej motywacja płynie u nich z wewnątrz, mają satysfakcję z przełamywania strachu, bólu, słabości. Rzadziej z zewnątrz – nie czują takiej presji cyfry, rywalizacji. Oczywiście generalizuję, bo zdarzają się szalenie ambitne dziewczyny, jednak na kursie nadal są w mniejszości. To, że różnimy się, jest piękne, jednak zawsze staram się zaszczepić w dziewczynach pewną zawziętość i pokazać im, że bycie wspinaczką jest po prostu zaj…