Czy drony zmienią himalaizm?

30 stycznia, 2019
 width=
Rick Alen uratowany na Broad Peak dzięki dronowi Fot. Bartek Bargiel

Najpierw podleciałem do Ricka, żeby zobaczyć w ogóle, kto to jest, w co jest ubrany, jaki jest jego stan. Widać było, że się rusza, ale bardzo powoli, był skrajnie odwodniony i wyczerpany. Już po wszystkim powiedziano mi też, że dron dał mu nadzieję, że to jeszcze nie koniec

Użycie drona przez Bartka Bargiela prawdopodobnie uratowało życie szkockiego himalaisty Rickiego Allena, zaginionego pod Broad Peakiem. Dron Bargiela pomógł też Januszowi Gołąbowi pod K2. Czy te urządzenia zmienią himalaizm? – Na pewno drony będą używane coraz częściej, ponieważ dają różne możliwości, np. można sprawdzić aktualne warunki na drodze tuż przed planowanym wyjściem, mogą posłużyć do wytyczania nowych dróg, można transportować nimi niewielkie rzeczy dla zespołów w akcji itp. Jednak wspinanie to zmaganie człowieka z górą i to pozostanie bez zmian. Dron to jedno z narzędzi, kolejne, które sprawia, że wspinanie jest bezpieczniejsze – mówi Bartek Bargiel.

***

Drony to bezzałogowe statki powietrzne, kontrolowane zdalnie przez pilota lub autonomicznie. Swoje początki miały w służbie wojskowej, gdzie wykorzystywane były w misjach zwiadowczych, z czasem zaczęły przenosić broń, a decyzja o ich użyciu nie wiązała się z ryzykiem utraty życia wojskowych. Nie były to znane nam wielowirnikowce. Bardziej przypominały myśliwce, bez kabiny dla pilota. Dziś swoje zastosowanie znajdują w życiu cywilnym. Największą popularność zyskały czterowirnikowce chińskiej firmy DJI, które pozwalają wznieść się na kilkaset metrów, a cały lot może trwać nawet ponad 30 min! Filmują i fotografują to, co przez kontroler zleci im pilot na ziemi. Ujęcia z powietrza cieszą się dużym zainteresowaniem. Poszerzona została nasza perspektywa, gdyż drony docierają tam, gdzie człowiek nie może, nawet przy użyciu innego statku powietrznego.

***

Coraz więcej osób docenia możliwości dronów, wykorzystując je nie tylko do celów fotograficznych, ale i w przemyśle. Jak szacują eksperci PWC, potencjał wykorzystania technologii dronowych wynosi 127 mld dol. W rankingu branż dominują: infrastruktura, rolnictwo i transport. Jednak wachlarz zastosowań tych urządzeń jest znacznie szerszy. Drony firmy Titan Aerospace, zasilane energią pozyskiwaną z paneli solarnych, mają krążyć nad Ziemią i dostarczać internet do trudno dostępnych miejsc.

***

Nieocenionym zastosowaniem dronów jest pomoc w akcjach poszukiwawczo-ratowniczych. W 2014 roku, prawdopodobnie po raz pierwszy w historii, dron uratował ludzkie życie. Posłużył do odnalezienia ofiary wypadku, w którym samochód zjechał z drogi i dachował. Dramat kierowcy rozegrał się na totalnym pustkowiu w Kanadzie. Ujemna temperatura dodatkowo utrudniała akcję, kierowca mógł zamarznąć, zanim znalazłyby go służby ratownicze. Policjanci po przyjeździe na miejsce wypadku przeszukali najbliższy teren, lecz nie udało się im odnaleźć mężczyzny. Co ciekawe, do akcji został włączony również helikopter medyczny wyposażony w system noktowizyjny, jednak i ten sposób poszukiwań zawiódł. Wtedy użyto drona Draganflyer X4-ES wyposażonego w kamerę termowizyjną FLIR. Po krótkiej chwili namierzył on trzy różne punkty widoczne na Ziemi w podczerwieni. Jednym z nich był poszukiwany kierowca samochodu.

***

Zarówno w Niemczech, jak i USA prowadzone są testy zastosowania dronów do szybkiego dostarczania defibrylatora typu AED (automated external defibrillator) do pacjenta z nagłym zatrzymaniem akcji serca. Możliwe, że w niedalekiej przyszłości będą one zdolne do transportowania poszkodowanych z miejsca wypadku do najbliższego punktu medycznego. Już teraz w Emiratach Arabskich testowane są jako jednoosobowe taksówki. Drony mogą przenieść pasażera z małym bagażem podręcznym o łącznej wadze do 117 kilogramów. Zasięg statku to ok. 49 kilometrów lub pół godziny lotu. Maszyny w Dubaju mają poruszać się ze średnią szybkością ok. 100 km/h.

***

Jak te możliwości, które dają statki bezzałogowe, mogą się przełożyć na akcje wysokogórskie? Oczywiście pierwsze, co przychodzi na myśl, to ratowanie ludzkiego życia w ekstremalnych warunkach pogodowych oraz udział w akcjach Fot. Bartek Bargiel LOGISTYKA Taternik 4 z 2018/2019 7 poszukiwawczych z wykorzystaniem kamery termowizyjnej. Ważnym aspektem jest również badanie warunków pogodowych w wyższych partiach poprzez mobilną stację meteo oraz wykonywanie zdjęć obszarów, gdzie prowadzona jest akcja, w celu zidentyfikowania różnego rodzaju zmian.

***

Obecnie w akcjach wysokogórskich, by szybko dotrzeć do poszkodowanych, stosuje się specjalnie przystosowane helikoptery. W Pakistanie jest możliwość przeprowadzenia lotów przy użyciu maszyn wojskowych. Mogą się one wznieść na maksymalną wysokość 6700 m n.p.m. Helikoptery te teoretycznie mogą podnieść poszkodowanego na linie z wysokości ok. 6400 m. Praktycznie wezwanie helikoptera i jego start nie są proste. Nie ma szans, żeby ruszył natychmiast. Start maszyny poprzedzony jest długą procedurą. Użycie drona będącego na miejscu, w bazie, może znacznie przyspieszyć akcję ratowniczą. Można mieć wątpliwości co do wysokości, ale warto wiedzieć, że w ich przypadku górny pułap jest większy niż przy helikopterach. Jak pokazała tegoroczna akcja Bartka Bargiela pod K2 (8611 m n.p.m.), dron wzniósł się ponad szczyt, a później na nim wylądował. Bezprecedensowe było też dostarczenie leków podczas tej samej wyprawy do obozu III na wysokości 6900 m, gdzie przebywał Janusz Gołąb. Dron przetransportował je w kilkanaście minut, podejście człowieka zajęłoby kilka godzin.

***

Przypomnijmy, że po raz pierwszy barierę lotu ponad 8000 m przekroczył dron Lukasa Furtenbacha na zboczach Mt. Everestu w maju 2016 r. Po wielu próbach, kilku rozbitych dronach oraz wykonaniu i przetestowaniu dwóch prototypów lot z sukcesem wykonał quadrocopter wykonany z włókna węglowego o rozpiętości 70 cm i wadze 3,5 kg z akumulatorem wyposażonym w kamerę GoPro Hero4 Black na trójosiowym gimbalu z czujnikami ruchu i szybkimi serwomechanizmami. Projekt pochłonął kilkadziesiąt tysięcy euro! Jak szybko rozwija się dronowa technologia (a w ślad za nią inwencja pionierskich użytkowników), niech świadczy fakt, że tegoroczny rekord Bartka (lądowanie na wierzchołku K2!) został dokonany podrasowanym tylko i przeprogramowanym dronem Mavic Pro firmy DJI, którego cena rynkowa nie przekracza 1000 euro.

***

W Polsce podhalańscy ratownicy GOPR współpracują z jedną z krakowskich firm, która dostarczyła im drona do zadań specjalnych. Głównym celem współpracy FlytTech UAV z Grupą Podhalańską GOPR jest stworzenie innowacyjnego systemu wspomagającego akcje ratownicze poprzez użycie w działaniach ratowników bezzałogowych statków powietrznych. Drony komunikują się z mobilnym centrum dowodzenia, wyposażonym w specjalistyczne oprogramowanie GIS wspomagające planowanie i przebieg akcji ratowniczych oraz Naziemną Stację Kontroli Lotu dla bezzałogowych statków powietrznych. Dzięki nim można dokładnie przeszukać określone rejony i koordynować działania ratowników. Niebagatelne znaczenie ma szybkość drona, zwłaszcza w przypadku poszukiwania zaginionego człowieka. Na przeszukanie i sfotografowanie terenu o wielkości 100 ha potrzebuje on ok. 40 minut. Ratownikom zajęłoby to dużo więcej czasu, w dodatku na przeczesanie obszaru o tej samej wielkości potrzebne byłoby zaangażowanie mnóstwa osób. Wyzwaniem dla inżynierów jest na pewno bateria, która w temperaturze minusowej szybko traci swoje właściwości i znacznie skraca czas lotu drona – nawet o 90 proc.! Wizja przyszłości pozwala myśleć o dronach ratowniczych, które transportują ludzi, ale czy jest to możliwe? Już teraz znany jest przypadek amerykańskiego youtubera Caseyego Neistata, który umieścił film na swoim kanale, jak przyczepiony do liny i drona przeleciał nad Wioską Świętego Mikołaja w Finlandii. Ze względu na niską temperaturę lot trwał krótko, bo zaledwie 4 minuty. Na ten moment pakiet 16 baterii w normalnych warunkach starcza na 50 min. Zatem pierwszy lot w historii już za nami. Budowa drona o wdzięcznej nazwie Janet trwała rok. Wyposażono go w ogromną ilość systemów bezpieczeństwa. Może stracić baterie, kontroler lotu, a nawet wielokrotne śmigła i nadal pozostawać w powietrzu (testowano go przy działaniu czterech z ośmiu śmigieł). Patrząc na postęp technologii i dotychczasowe osiągnięcia naukowców w tej dziedzinie, możemy być praktycznie pewni, że przyszłość akcji ratunkowych leży w rękach dronów. A właściwie w ich śmigłach!

 width=
Bartek Bargiel z dronem Fot. archiwum Bartka Bargiela

Użycie dronów zmieni oblicze himalaizmu i wspinania w górach wysokich! Taką tezę postawiliśmy, rozmawiając z Bartkiem BargielemJanuszem Gołąbem.

Parametry sprzętu. Jakie są wg Ciebie niezbędne przy tych wysokościach?

Bartek Bargiel: Mój dron był zwykłym urządzeniem ze sklepu, dostępnym dla każdego, tylko trochę go przerobiłem. Największe ograniczenie stwarza zasilanie. Bateria starczała maksymalnie na ok. 20 min lotu – zależnie od pogody, a szczególnie temperatury. Latając na wyprawie codziennie, czułem sprzęt coraz lepiej. Wiedziałem, kiedy wracać, żeby zdążyć przed upadkiem drona. Udało mi się przerobić go tak, aby latał szybciej – do 10 m/s w pionie, czyli ok. 36 km/h, a w poziomie ok. 90 km/h, przy fabrycznych założeniach 3,5-4 m/s. Dobrze byłoby mieć maszynę specjalnie zaprojektowaną w góry najwyższe, mam trochę przemyśleń, być może dojdzie do jakiejś współpracy z firmą DJI – producentem mojego drona. Startując z poziomu bazy, tj. ok. 5000 m n.p.m., do szczytu było ponad 3600 m w pionie i 4,2 km w poziomie. Nie było szans, aby wrócić. Dlatego wymyśliliśmy, że dron wyląduje na szczycie K2, skąd Andrzej go zabierze. Udało mi się nie tyle posadzić, co „upuścić” drona na wierzchołek. Sam zjazd filmowałem zapasowym dronem. Plan był ambitny, ale udało się – sfilmowaliśmy cały zjazd.

 width=
Dron firmy DJI, model Inspire One z półki dla profesjonalistów Źródło: www.pixaby.com

Opisz, proszę, użycie drona podczas akcji ratowniczej po szkockiego himalaistę Rickiego Allena, zaginionego pod Broad Peakiem.

Allena na ścianie Broad Peaku wypatrzył kucharz z japońskiej wyprawy, który czasem wpadał do naszej bazy. Patrzył przez lunetę na K2, trochę na Broad Peak i nagle mówi, że kogoś tam widzi. Nie było wiadomo na początku, kto to jest i czy w ogóle żyje. Zjechał po ścianie 300 m i leżał w śniegu. Najpierw trzeba było dostać się pod Broad Peak, bo nie mieliśmy kontaktu z tamtymi ekipami. Poszedł Piotrek Pawlus, wziął radio. Kiedy znalazł odpowiednich ludzi, zaczęliśmy koordynować akcję. Najpierw musieliśmy ustalić, kto jest w obozie III, żeby znaleźć ludzi, którzy mogą pójść po Ricka. W górach niby wszyscy mają łączność, ale żeby połączyć się z człowiekiem X na górze, musisz na dole znaleźć kogoś z jego wyprawy, a żeby go znaleźć, musisz wiedzieć, kto jest na górze. W końcu znaleźliśmy tych z obozu III. Ale od razu nie dali rady iść, bo czuli się maksymalnie zmęczeni po zejściu. Dopiero pod wieczór dwójka Skandynawów zdecydowała się ruszyć. Najpierw podleciałem do Ricka, żeby zobaczyć w ogóle, kto to jest, w co jest ubrany, jaki jest jego stan. Widać było, że się rusza, ale bardzo powoli, był skrajnie odwodniony i wyczerpany. Już po wszystkim powiedziano mi też, że dron dał mu nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Dodał mu otuchy, że ktoś go szuka. Ponoć mówił nawet coś do drona, bo myślał, że go słyszymy. Druga rzecz, dron pozwolił ustalić jego położenie. Bez dokładnych współrzędnych GPS akcja byłaby bardzo trudna. A potem pomógł nakierować ekipę ratunkową na Ricka. On zaczął iść za bardzo w górę, ratownicy szli też nieco w złym kierunku, więc zrobiłem przelot dronem, pokazując im kierunek.

 width=
Dron firmy DJI, model Mavic Pro, który lądował na na szczycie K2 Źródło: www.pixabay.com

Jakie wg Ciebie zastosowanie będą miały drony w himalaizmie?

Przede wszystkim logistyka, szczególnie przy planowaniu nowych linii wspinaczki czy zjazdów. Dzięki dronom można precyzyjnie sprawdzić przebieg drogi i ocenić warunki w ścianie przed samą akcją wspinaczkową czy zjazdową. Tak pracowaliśmy w tym roku, zdarzało się, że Andrzej kilka godzin siedział przed komputerem, analizując nagrania, szukając najlepszej linii zjazdu.

Jak sądzisz, czy to nie zmieni himalaizmu i w dramatyczny sposób obedrze go z nieprzewidywalności?

Myślę że nie, na pewno drony będą używane coraz częściej, ponieważ dają różne możliwości, np. można sprawdzić aktualne warunki na drodze tuż przed planowanym wyjściem, mogą posłużyć do wytyczania czy planowania nowych dróg, można transportować nimi niewielkie rzeczy dla zespołów w akcji itp. Jednak wspinanie to zmaganie człowieka z górą – to pozostanie bez zmian. Dron to jedno z narzędzi, kolejne, które sprawia, że wspinanie jest bezpieczniejsze.

Jak wyglądało użycie drona na K2 podczas kryzysu związanego z kontuzją J. Gołąba?

Cała akcja odbywała się dzień przed atakiem szczytowym. Andrzej po dojściu do obozu III przekazał nam informację, że Janusz ma mocny ból pleców i nie jest w stanie się poruszać. Dzięki temu, że mieliśmy radio ekipy, która była pod Broad Peakiem, udało nam się połączyć z lekarzami z ich bazy. Analizując objawy przekazane przez Janusza przez radio, zdiagnozowali oni dyskopatię i polecili zaaplikować mu określone leki, głównie przeciwbólowe i przeciwzapalne. Okazało się, że Janusz wykorzystał już część zapasów z apteczki na atak szczytowy. Podjąłem wówczas decyzję, aby przykleić te leki do drona i polecieć nim do obozu III na ok. 7500 m. Udało się tam dolecieć, Andrzej złapał go, odkleił leki, a ja wystartowałem w drogę powrotną do bazy dronem trzymanym w rękach Andrzeja. Po pierwszym udanym locie przetransportowałem jeszcze zapasową baterię do radia dla Janusza oraz w trzecim locie kamerę GoPro dla Andrzeja. Janusz zszedł do bazy następnego dnia wieczorem już o własnych siłach.

 width=
Wspinacze nad obozem III kierowani w stronę poszkodowanego szkockiego himalaisty Fot. Bartek Bargiel

Janusz Gołąb – „beneficjent” wsparcia dronem w ścianie K2

– Uważam, że drony już zrobiły małą rewolucję. Dowód: nasze działania pod K2. Szkot, któremu pomogliśmy na Broad Peaku, został uratowany dzięki temu urządzeniu. On dziękował nam, bo – jak opowiadał – gdy zobaczył nadlatującego drona – pobudził się, uwierzył, że ktoś się nim interesuje, zaczął się ratować, działać. Dron wskazał mu też kierunek wycofu. Mój „przypadek” opisał wyczerpująco Bartek. No i kwestia filmowa – na KFG oglądałem m.in. dwa filmy Heliasa Millerioux z Antarktydy – widać, że dron grał tam pierwsze skrzypce. Wyobrażam sobie, że w Himalajach drony będą miały strategiczne znaczenie ratunkowe. A co do ograniczeń w udźwigu. Jestem z Gliwic, tam też ma swoją siedzibę firma Fly Tronic, która robi drony jak latające manty – cztery śmigła na czterometrowych ramionach plus śmigło środkowe. Taki sprzęt może udźwignąć ok. 20 kg. Oni pracują nad dronami głównie dla wojska, ale ja wyobrażam sobie takie duże drony w ratownictwie. Na pewno w zaopatrzeniu, np. w leki czy baterie.

Udostępnij wpis

Przeczytaj również