Zacznijmy od genezy. Jak narodziła się Inicjatywa Środowisk Wspinaczkowych „Nasze Skały”? Założycielami były dwa duże podmioty: Polski Związek Alpinizmu oraz Fun dacja Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki. Ich działania wsparły internetowe portale wspinaczkowe: wspinanie.pl, goryonline.pl oraz „Magazyn Górski”. Dlaczego ona powstała? Po co ten cały ruch? To był czas, w którym wspinaczka skałkowa dynamicznie się rozwijała, czyn nie uprawiało ją kilkadziesiąt tysięcy osób, którym brakowało reprezentacji chociażby w coraz częstszych sporach o dostęp do skał. Przyświecała temu jakaś głębsza myśl? Pomysłodawcą był Mariusz bieDruń Biedrzycki, który wspinaczkowo odwiedził wiele kontynentów (ostatnimi czasy zasłynął przejściem wszystkich dróg na Mnichu). Widział, jak wspinaczka wygląda w różnych zakątkach świata i jak mogłaby wyglądać u nas. Zarys misji inicjatywy był prosty: zagwarantowanie i utrzymanie nieskrępowanego, legalnego dostępu do wspinania w naturze wszystkim, którzy chcą się wspinać. Kiedyś to nie było tak oczywi ste, jak dziś się wydaje. Taka oddolna inicjatywa musiała stworzyć jakąś strukturę organizacyjną, aby skutecznie funkcjonować. To twór, który uczył się funkcjonować na żywym organizmie. Ja zostałem dyrektorem z konkursu. Akurat potrzebowałem zmiany – stanąłem przed komisją i przekonałem ją, że się nadaję. To było 16 lat temu, tak jakoś zleciało, że doczekałem wieku emerytalnego. Struktura organizacyjna jest prosta. Na samej górze jest rada „Naszych Skał”, składająca się z przedstawicieli organizacji założycielskich. Jest też kilkuosobowe prezydium i ogromna rzesza współpracowników – wolontariuszy. Zatrudnienie „etatowe” i wynagrodzenie mam praktycznie tylko ja, inne osoby pracują społecznie.
Posiedzenia rady od początku miały charakter spotkań online. Po kilku latach schemat działania wyewoluował i już nie ma potrzeby stałych narad, zwłaszcza od czasu, gdy „Nasze Skały” ściśle współpracują z Komisją Ochrony Przyrody i Dostępu do Rejonów Wspinaczkowych PZA. Zatem mimo że rada pozostaje niezmienna, angażowana jest tylko w wyjątkowych sytuacjach. Wśród wielu tematów najważniejsze było zawsze udostępnienie nowych rejo nów do wspinania. W praktyce kończyło się zwykle na: „Włodek, jedź i sprawdź, jakie są możliwości i jak to wygląda pod kątem prawnym”.
Przebieg takich negocjacji jest bardzo burzliwy? Najważniejszym założeniem „Naszych Skał” jest działanie zgodnie z prawem. Rejony skalne w Polsce podlegają różnym ograniczeniom – od własności (prywatna, państwowa, innego podmiotu) po ochronę przyrody – zdecydowana większość terenów wspinaczkowych podlega którejś z tych form. Znając status terenu, przystępujemy do negocjacji, by przekonać decydenta do udostępnienia skał do wspinaczki. Większość rozmów kończy się osiągnięciem kompromisu, choć oczywiście zdarzają się porażki. Gdy odnosimy sukces, legalizujemy to w formie umowy lub porozumienia. Kolejny krok to zapewnienie bezpieczeństwa. Instalujemy stałe punkty asekuracyjne, oczywiście z poszanowaniem stref ochronnych dla dróg tradycyjnych. Czasem uzyskujemy zgodę na odkrzaczenie i oczyszczenie terenu pod skałkami. Na koniec zostają satysfakcja i radość wspinania. Na co przeznaczane są pieniądze z 1,5% podatku? To kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. Nie mamy dotacji od państwa, nie jesteśmy „targetem” dla żadnego z ministerstw. Zajmujemy się w zasadzie wszystkim, co się dzieje w polskich rejonach skałkowych: od rozmów z właścicielami terenu, poprzez przygotowanie skał do wspinania, dbanie o infrastrukturę, aż po rozwiązywanie problemów i sporów. Do tego edukacja, akcje sprzątania, udział w spotkaniach, opiniowanie spraw związanych ze wspinaniem, badanie punktów asekuracyjnych, słowem – wszystko co związane ze skałkami. Czy doświadczenie taternickie i jaskiniowe ma przełożenia na Twoje działania w Inicjatywie Środowisk Wspinaczkowych? W czym pomaga? Na zajmowanym przeze mnie stanowisku nie wyobrażam sobie kogoś bez przeszłości wspinaczkowej i jaskiniowej. Podczas każdego spotkania negocjacyjnego uwiarygodniam inicjatywę swoją wiedzą na temat rejonów, poszczególnych skał czy dróg, historią, a nawet znajomością zagadnień z dziedziny geologii czy ochrony przyrody. Dyrektorem „Naszych Skał” nie mógłby być „człowiek z ulicy”. Można zabronić wspinania? Można. Wszak skała to nieruchomość, czyjaś własność. Kluczowe jest zatem zapracowanie na zaufanie właściciela. Różnymi metodami, czasem pomagamy ogarnąć teren, wykonujemy jakieś inne prace, które grupie wolontariuszy zajmują kilka godzin, a właściciel musiałby poświęcić na nie dużo czasu. Przepisy zakazują wspinania w parkach narodowych lub rezerwatach przyrody. Musimy uzyskać zgodę dyrektora parku narodowego lub regionalnego dyrektora ochrony środowiska na zastosowanie wyjątku od zakazów. Co z odpowiedzialnością z tytułu konsekwencji wypadku? W porozumieniach i umowach wprowadzamy punkt o zniesieniu odpowiedzialności z właścicieli terenu. Wspinanie jest działaniem wysokiego ryzyka dla zdrowia, a nawet życia. Odpowiedzialność za uprawianie tej aktywności każdy bierze na siebie. „Nasze Skały”, a szerzej Polski Związek Alpinizmu, biorą odpowiedzialność za to, na co mają wpływ, czyli głównie infrastrukturę wspinaczkową. IŚW reguluje też warunki parkowania pod skałami? 1/2024 97 To nie dotyczy wspinania, a podlega ustawie Prawo o ruchu drogowym. Stara my się wykształcić w zmotoryzowanych wspinaczach pewne nawyki, bardziej z katalogu „dobrych praktyk i obyczajów” niż przepisów. Przez lata ustaliły się zwyczajowe miejsca parkowania w terenach skalnych, niepisana umowa, że w pewne miejsca nie wjeżdżamy, mimo braku zakazu (przysłowiowa Patelnia w Rzędkowicach). Jednak co roku przybywa wspinaczy nieznających tych zasad. Staramy się ich edukować, a nie piętnować. A kosze na śmieci? Powinna je zapewnić gmina? Czy próbujecie negocjować i finansować taką infrastrukturę? Zapewniamy i dbamy o infrastrukturę ściśle wspinaczkową, a nie turystyczną. Mam tu na myśli konkretnie: punkty i stanowiska asekuracyjne, utwardzanie ścieżek dojściowych, budowanie podestów do asekuracji, asekurację na drogach dojściowych. Inwestujemy zatem we wspinacza, a nie we wszystkich gości Jury. Wspinacze z roku na rok są coraz bardziej świadomi i coraz lepiej wyedukowani, więc sprzątają po sobie i innych. „Nasze Skały” też organizują takie jednorazowe akcje w rejonach najbardziej tego potrzebujących. Gminy chętnie z nami współpracują, odbierając śmieci. Kosze nie sprawdzają się w skałkach, chyba że byłyby codziennie opróżniane. Inaczej zwierzęta rozwłóczą śmieci. Czyli z potencjalnymi toaletami jest podobnie? Gdybyśmy chcieli postawić toalety nawet w 3-4 najbardziej uczęszczanych rejonach, to zjadłoby nasz półroczny budżet. Ubolewam nad tym, że naturalny proces fizjologiczny jest wciąż tematem tabu, nawet jeśli gdzieś powstanie kabina sanitarna, to już druga osoba narobi tam bydła. To nam niestety zostawił „w spadku” jeden z zaborców. Dziwne, bo wszak w domach wszyscy dbają o czystość toalet. Dla nas wiosna i lato to szczyt sezonu, dla ptaków – okres lęgowy. Czy nie powinniśmy w tym czasie trzymać się z daleka od skał? W wielu krajach absolutną normą jest, że sektory wspinaczkowe są za mknięte czasowo ze względu na okres lęgowy. Akcję „Uwaga ptaki” uważam za jeden z większych sukcesów „Naszych Skał”. Sprawę gniazd w skałach 98 konsultowaliśmy przede wszystkich z ornitologami. W porozumieniu z nimi zastosowaliśmy taką metodę, że na początku drogi wspinaczkowej, na pierwszym ringu wieszamy karteczki (póki ich nie ma, może to być repik, patyczek czy inny sygnalizator) informujące, że na drodze jest gniazdo lub ptaki. Okazało się, że wyłączenie tylko tej drogi, przy jednoczesnym korzystaniu z dróg bezpośrednio sąsiadujących, jest w zupełności wystarczające i nie trzeba wyłączać z użytku całych ścian czy nawet rejonów. To działa i to od wielu lat. Akcja zapewnia ptakom komfort wysiedzenia jaj i wychowania młodych, a nam dobry wizerunek w licznych organizacjach ochro ny przyrody. Każdy świadomy wspinacz potrafi przed wyjazdem sprawdzić, czy w wybranym rejonie nie ma ograniczeń wynikających z okresu lęgowego. Sza cuję, że akcja „Uwaga ptaki” pozwala co roku ochronić kilkaset ptasich gniazd we wszystkich skałach Polski. Obszar działania „Naszych Skał” obejmuje nie tylko Jurę, ale również Tatry Wysokie. Zanim o Tatrach – obszar działania „Naszych Skał” obejmuje wszystkie skalne rejony wspinaczkowe w Polsce, a więc także Sudety, Góry Świętokrzyskie, Beskidy i każdy inny obszar ze skałami nadającymi się do wspinaczki. Tatrzański Park Narodowy to nie tylko Tatry Wysokie, ale i Jaroniec, Dolina Lejowa, Dolina ku Dziurze. Pomagamy taternikom, którzy się do nas zgłoszą, w załatwianiu formalności na ubezpieczenie dróg wspinaczkowych czy np. dróg zjazdów skracających powrót w doliny. W tym przypadku bardzo ważna jest również zgoda środowiska oraz autora drogi na jej ubezpieczenie stałą asekuracją. Jakieś statystyki? Jak jest liczba ekiperów, ile rocznie kończy kurs, ile udostępniliście terenów, ile rocznie przybywa obitych dróg, ile dróg się wyłącza z powodu lęgu? Fatalnie trafiłaś, bo jestem „antyliczbowy”. Chętnie skwitowałbym pytanie, jak „Szerszeń” w kultowym filmie Vinci: „Fajnie jest i już”. Ostatnie lata są dość intensywne w „obijaniu” skał. Organizujemy kursy eki perskie – nie corocznie, lecz wtedy, gdy już nie mamy sił bronić się przed chęt nymi, co i tak sprowadza się do „kurs każdego roku”. Absolwenci kursów (jest ich zwykle kilkunastu), zanim uzyskają uprawnienia, odbywają kilkumiesięczne staże u doświadczonych ekiperów – asesorów. Ekiperka to nie tylko umiejętność sprawnego wiercenia i klejenia, lecz szeroki wachlarz wiedzy: od mechaniki, przez geologię, botanikę, przepisy prawa i wiele innych zagadnień, łącznie ze swoistym „feelingiem wspinaczkowym” – asekurację umieszczamy wszak nie dla siebie, a dla wszystkich wspinaczy. Staramy się utrzymywać wysoki standard. Dlatego nie wszyscy przebrną przez staż, a ci, którym się uda (zwykle kilka osób rocznie), uzyskują kartę ekipera i „szerokie wsparcie” – od przysłowiowych ringów, po ochronę prawną. Ekiperzy są dość pracowici, w skałkach rocznie przybywa od kilkudziesięciu do kilkuset nowych dróg. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że ekiper nie jest synonimem autora drogi – ekiperzy wielokrotnie ubezpieczają projekty wymyślone przez wspinaczy niemających wiedzy na temat umieszczania stałych punktów. Mimo że teoretycznie każdy może „wkleić ring”, cieszy coraz większa świadomość wspinaczy, że powinien to zrobić ekiper. Zdaniem wielu zagranicznych wspinaczy mamy w Europie najlepiej wyposażone drogi sportowe w skałkach. Liczba nowych rejonów jest trudna do określenia z kilku powodów. Po pierw sze, co to znaczy „nowy”, wszak od kilkudziesięciu milionów lat skał nam nie przybywa – choć faktem jest, że kilka w ostatnich latach „odkopano”. Po drugie, kiedyś „wszędzie można było się wspinać” – skały przez właścicieli traktowane były jak nieużytki, a podmioty ochrony przyrody z uwagi na niewielką liczbę wspinaczy nie wprowadzały rygorystycznych zakazów. Czasem uda się udostępnić kilka rejonów rocznie, a czasem przez kilka lat żadnego. Jakie są widoki na przyszłość? To nie są dobre scenariusze. Po pierwsze, rosnący ruch wspinaczkowy w skałkach to zwiększenie presji na „lokalsów” i ich święty spokój, dla którego wyprowadzili się na wieś. Przewidujemy, że będzie to skutkowało stopniowym wypowiadaniem umów i porozumień. Po drugie, asekuracja zamontowana na początku naszej działalności w końcu zacznie wykazywać jakieś wady. To z kolei spowoduje podniesienie kwot ubezpieczeń, na co „Naszych Skał” najprawdopodobniej nie będzie stać. Wygląda na to, że kierunki te i idące za nimi konsekwencje są nieuniknione. Czy taka społeczna działalność spotyka się z krytyką? Pewnie, że tak, ale nawet jak się pojawia, to jest marginalna w stosunku do głosów życzliwości, które otrzymujemy. Porażki? Nie udało się udostępnić dwóch kapitalnych rejonów: Rezerwatu Skamieniałe Miasto koło Ciężkowic oraz rezerwatu piaskowcowego Prządki. Argumenty przeciw były śmieszne, nawet RDOŚ były za nami, ale Regionalna Rada Ochrony Przyrody to zastopowała. Jednak bardziej dotkliwe jest to, że przy wielkiej liczbie wspinaczy wciąż sporo z nich nawet nie wie, że „Nasze Skały” istnieją! To z kolei u nieświadomych procentuje postawą roszczeniową. Porozumienia same się nie podpisały, a ringi same nie wkleiły… Jaka była atmosfera dyskusji o jurajskich „tradach” podczas KFG? Dobra i rzeczowa, lecz pamiętajmy, że nie była to pierwsza w tym roku rozmowa o relacjach pomiędzy drogami sportowymi a tradycyjnymi. Tydzień wcześniej odbyło się spotkanie w Podlesicach, wcześniej dyskusja przewinęła się przez internet, w zeszłym roku były spotkania m.in. w Krakowie. To bardzo ważny temat. I zapewne niezakończony na KFG. Jest też kilka innych ważnych kwestii, np. modyfikacja dróg przez preparowanie chwytów i stopni. Czy na przestrzeni tych 16 lat działania inicjatywy jest jakiś szczególnie ważny sukces? Na pewno nie są to wygrane negocjacje o udostępnienie któregokolwiek z rejo nów. Myślę raczej całościowo, że podejmowane przez „Nasze Skały” działania Fot. Archiwum IŚW Nasze Skały i wieloletnia konsekwencja pozwoliły nam stać się marką. Choć nie jesteśmy niczyim formalnym reprezentantem, różne podmioty, często bardzo waż ne instytucje, pytają nas o zdanie. A przy różnych problemach pada zdanie: przekażcie to „Naszym Skałom”, oni to załatwią – to dla nas największy komplement. W polskich skałach wciąż jest tyle do zrobienia, że choćby nawet było i dziesięć takich organizacji i tak każda miałaby co robić. My tego nie robimy dla sławy, chwały czy pieniędzy, ale dla was, dla wspinaczy. Po prostu robimy swoje. Czy masz przepis, jak zrobić „Nasze Jaskinie”? Jestem pewien, że gdy zajdzie taka potrzeba, znajdzie się jaskiniowy odpo wiednik bieDrunia i powstaną „Nasze Jaskinie”. Szczęśliwie, nie widzę takiej potrzeby – grotołazi od zawsze są najlepiej zorganizowaną grupą w Polskim Związku Alpinizmu. Ponadto, co uważam za korzystne dla przyrody, wejścia do jaskiń nie są tak proste i tak rozreklamowane jak wspinaczka skałko wa. I jeszcze jedno – ponieważ mam „jaskiniowe korzenie”, wiele spraw środowiska grotołazów załatwiam niejako przy okazji, firmując „Naszymi Skałami”.
TUTAJ możesz kupić 1 numer Taternika 2024 – w wersji cyfrowej, papierowej lub w prenumeracie!