Ciekawi, jak wyglądało wytyczanie pierwszej w historii, zimowej drogi w stylu Big Wall na Grenlandii? Już niebawem będziemy mogli zobaczyć to na dużym ekranie. Powstał krótkometrażowy film dokumentalny, w którym główne role „grają” bohaterowie wspinaczki, czyli Paweł Hałdaś i Marcin „Yeti” Tomaszewski.
Na premierę będziemy musieli trochę jeszcze zaczekać. Odbędzie się we wrześniu na festiwalu górskim w Lądku-Zdroju. Za dwa tygodnie jednak obejrzymy już trailer.
„Tym razem we współpracy z wspaniałymi ludźmi Gosią i Wojtkiem z wytwórni filmowej Kamera Jazda oraz Fundacji START postaraliśmy się o wyjątkowe dzieło będące refleksyjnym obrazem z naszego pobytu na nie zielonej, a tym razem zupełnie białej, zalodzonej wyspie” – zapowiada na swoim profilu facebookowym Marcin „Yeti” Tomaszewski.
„Swoich głosów do tego filmu użyczyli nam: inuicka lektorka Makka Kleist ze studia nagraniowego w Nuuk na Grenlandii oraz znany wielu pokoleniom znakomity aktor, reżyser, konferansjer, satyryk, producent telewizyjny oraz dyrektor Teatru Bagatela w Krakowie Krzysztof Materna. Wśród tego doborowego towarzystwa pojawił się również Krzysztof Wójcik” – dodaje „Yeti”.
Przypomnijmy, że Paweł Hałdaś i Marcin „Yeti” Tomaszewski pokonali pierwszą w historii, zimową drogę w stylu Big Wall na Grenlandii w dniach od 10 do 24 lutego 2023 r. Wspinali się w przepięknej ścianie w okolicy wyspy Storoen na zachodnim wybrzeżu Grenlandii. Nowa linia to FRAM, liczy 700 metrów wysokości, 17 wyciągów, w numeracji to: M5, A3, C2, VI.
– To mnie urzeka we wspinaniu, że dostosowujemy się do natury i okoliczności. Zobaczyliśmy turnie przypominające włoskie Dolomity, na które byłaby możliwość wspinaczki w stylu alpejskim. Jedna ze ścian wyjątkowo przykuła naszą uwagę. Była bardziej eksponowana i trudniejsza od innych. Spojrzeliśmy na siebie i zapadła decyzja. Co do linii drogi także byliśmy zgodni – mówi Marcin Tomaszewski.
Dolne partie ściany alpiniści poręczowali, walcząc z falą wyjątkowego mrozu i luźną, metamorficzną skałą. Wspinali się głównie techniką hakową, zmieniając się w prowadzeniu każdego dnia. W górnej części, mając dwa zacięcia do wyboru, wybrali pokonanie odcinka pomiędzy nimi. Niektóre z wyciągów, także z kominami i okapami, były naprawdę wymagające i tutaj wspinacze musieli wykazać się umiejętnościami technicznymi, ale również siłą i wytrzymałością.
Dzień ataku szczytowego przerósł ich najśmielsze oczekiwania.
– W trakcie wspinania warunki były stabilne, ale bywały pochmurne dni. Kiedy atakowaliśmy szczyt świeciło piękne słońce, jakby nagroda za cały ten trud. Czułem ogrom radości i spełnienia na szczycie. Do tej pory przeżywam tę wyprawę i myślę, że jeszcze długo tak będzie. To przygoda i doświadczenia, które zostają z człowiekiem już na zawsze – relacjonuje „Yeti”.
– Włożyliśmy dużo czasu i zaangażowania w organizację wyprawy. Udało się wytyczyć nową linię, zwieńczając cały ten trud. Poczucia spełnienia nie da się do końca opisać słowami – dodaje Paweł.
Więcej w artykule w najnowszym numerze TATERNIKA, który kupicie tutaj:
Fot. Marcin Tomaszewski/Facebook