Co „Nasze Skały” mogą zrobić z naszym podatkiem?

29 kwietnia, 2024

Zacznijmy od genezy. Jak narodziła się Inicjatywa Środowisk Wspinaczkowych „Nasze
Skały”?

Założycielami były dwa duże podmioty: Polski Związek Alpinizmu oraz Fundacja
Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki. Ich działania wsparły internetowe
portale wspinaczkowe: http://wspinanie.pl, goryonline.pl oraz „Magazyn Górski”.

Dlaczego ona powstała? Po co ten cały ruch? 
To był czas, w którym wspinaczka skałkowa dynamicznie się rozwijała, czynnie uprawiało ją
kilkadziesiąt tysięcy osób, którym brakowało reprezentacji chociażby w coraz częstszych
sporach o dostęp do skał.

Przyświecała temu jakaś głębsza myśl?
Pomysłodawcą był Mariusz bieDruń Biedrzycki, który wspinaczkowo odwiedził wiele
kontynentów (ostatnimi czasy zasłynął przejściem wszystkich dróg na Mnichu). Widział, jak
wspinaczka wygląda w różnych zakątkach świata i jak mogłaby wyglądać u nas. Zarys misji
inicjatywy był prosty: zagwarantowanie i utrzymanie nieskrępowanego, legalnego dostępu do
wspinania w naturze dla wszystkich, którzy chcą się wspinać. Kiedyś to nie było tak
oczywiste, jak dziś się wydaje.

Taka oddolna inicjatywa musiała stworzyć jakąś strukturę organizacyjną, aby
skutecznie funkcjonować.

To twór, który uczył się funkcjonować na żywym organizmie. Ja zostałem dyrektorem z
konkursu. Akurat potrzebowałem zmiany – stanąłem przed komisją i przekonałem ją, że się
nadaję. To było 16 lat temu, tak jakoś zleciało, że doczekałem wieku emerytalnego.
Struktura organizacyjna jest prosta. Na samej górze jest rada „Naszych Skał”, składająca się z
przedstawicieli organizacji założycielskich. Jest kilkuosobowe prezydium i ogromna rzesza
współpracowników – wolontariuszy. Zatrudnienie „etatowe” i wynagrodzenie mam
praktycznie tylko ja, inne osoby pracują społecznie.
Posiedzenia rady od początku miały charakter spotkań online. Po kilku latach schemat
działania wyewoluował i już nie ma potrzeby stałych narad, zwłaszcza od czasu, gdy „Nasze
Skały” ściśle współpracują z Komisją Ochrony Przyrody i Dostępu do Rejonów
Wspinaczkowych PZA. Zatem, mimo że rada pozostaje niezmienna, angażowana jest tylko w
wyjątkowych sytuacjach.
Wśród wielu tematów najważniejszym było zawsze udostępnienie nowych rejonów do
wspinania. W praktyce kończyło się zwykle na: „Włodek, jedź i sprawdź, jakie są możliwości
i jak to wygląda pod kątem prawnym”.

Przebieg takich negocjacji jest bardzo burzliwy?
Najważniejszym założeniem „Naszych Skał” jest działanie zgodnie z prawem. Rejony skalne
w Polsce podlegają różnym ograniczeniom – od własności (prywatna, państwowa, innego
podmiotu) po ochronę przyrody – zdecydowana większość terenów wspinaczkowych podlega
którejś z tych form. Znając status terenu, przystępujemy do negocjacji, by przekonać decydenta do udostępnienia skał do wspinaczki. Większość rozmów kończy się osiągnięciem
kompromisu, choć oczywiście zdarzają się porażki. Gdy odnosimy sukces, legalizujemy to w
formie umowy lub porozumienia.
Kolejny krok to zapewnienie bezpieczeństwa. Instalujemy stałe punkty asekuracyjne,
oczywiście z poszanowaniem stref ochronnych dla dróg tradycyjnych. Czasem uzyskujemy
zgodę na odkrzaczenie i oczyszczenie terenu pod skałkami. Na koniec zostaje satysfakcja i
radość wspinania.

Na co przeznaczane są pieniądze z 1,5% podatku?
To kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. Nie mamy dotacji od państwa, nie jesteśmy
„targetem” dla żadnego z ministerstw. Zajmujemy się w zasadzie wszystkim, co się dzieje w
polskich rejonach skałkowych: od rozmów z właścicielami terenu, poprzez przygotowanie
skał do wspinania, dbanie o infrastrukturę, aż po rozwiązywanie problemów i sporów. Do
tego edukacja, akcje sprzątania, udział w spotkaniach, opiniowanie spraw związanych ze
wspinaniem, badanie punktów asekuracyjnych, słowem – wszystko co związane ze skałkami.

Czy doświadczenie taternickie i jaskiniowe ma przełożenia na Twoje działania w
Inicjatywie Środowisk Wspinaczkowych? W czym pomaga?

Na zajmowanym przeze mnie stanowisku nie wyobrażam sobie kogoś bez przeszłości
wspinaczkowej i jaskiniowej. Podczas każdego spotkania negocjacyjnego uwiarygodniam
inicjatywę swoją wiedzą na temat rejonów, poszczególnych skał czy dróg, historią, a nawet
znajomością zagadnień z dziedziny geologii czy ochrony przyrody. Dyrektorem „Naszych
Skał” nie mógłby być „człowiek z ulicy”.

Można zabronić wspinania?
Można. Wszak skała to nieruchomość, czyjaś własność. Kluczowe jest zatem zapracowanie
na zaufanie właściciela. Różnymi metodami, czasem pomagamy ogarnąć teren, wykonujemy
jakieś inne prace, które grupie wolontariuszy zajmują kilka godzin, a właściciel musiałby
poświęcić na nie dużo czasu. Przepisy zakazują wspinania w parkach narodowych lub
rezerwatach przyrody. Musimy uzyskać zgodę dyrektora parku narodowego lub regionalnego
dyrektora ochrony środowiska na zastosowanie wyjątku od zakazów.

Co z odpowiedzialnością z tytułu konsekwencji wypadku?
W porozumieniach i umowach wprowadzamy punkt o zniesieniu odpowiedzialności z
właścicieli terenu. Wspinanie jest działaniem wysokiego ryzyka dla zdrowia, a nawet życia.
Odpowiedzialność za uprawianie tej aktywności każdy bierze na siebie. „Nasze Skały”, a
szerzej Polski Związek Alpinizmu, biorą odpowiedzialność za to, na co mają wpływ, czyli
głównie infrastrukturę wspinaczkową.

IŚW reguluje też warunki parkowania pod skałami?
To nie dotyczy wspinania, a podlega ustawie Prawo o ruchu drogowym. Staramy się
wykształcić w zmotoryzowanych wspinaczach pewne nawyki, bardziej z katalogu „dobrych
praktyk i obyczajów” niż przepisów. Przez lata ustaliły się zwyczajowe miejsca parkowania w
terenach skalnych, niepisana umowa, że w pewne miejsca nie wjeżdżamy, mimo braku zakazu
(przysłowiowa Patelnia w Rzędkowicach). Jednak co roku przybywa wspinaczy nieznających
tych zasad. Staramy się ich edukować, a nie piętnować.

A kosze na śmieci? Powinna je zapewnić gmina? Czy próbujecie negocjować i
finansować taką infrastrukturę?

Zapewniamy i dbamy o infrastrukturę ściśle wspinaczkową, a nie turystyczną. Mam tu na
myśli konkretnie: punkty i stanowiska asekuracyjne, utwardzanie ścieżek dojściowych,
budowanie podestów do asekuracji, asekurację na drogach dojściowych. Inwestujemy zatem
we wspinacza, a nie we wszystkich gości Jury. Wspinacze z roku na rok są coraz bardziej
świadomi i coraz lepiej wyedukowani, więc sprzątają po sobie i innych. „Nasze Skały” też
organizują takie jednorazowe akcje w rejonach najbardziej tego potrzebujących. Gminy
chętnie z nami współpracują, odbierając śmieci. Kosze nie sprawdzają się w skałkach, chyba
że byłyby codziennie opróżniane. Inaczej zwierzęta rozwłóczą śmieci.

Czyli z potencjalnymi toaletami jest podobnie?
Gdybyśmy chcieli postawić toalety nawet w 3-4 najbardziej uczęszczanych rejonach, to
zjadłoby nasz półroczny budżet. Ubolewam nad tym, że naturalny proces fizjologiczny jest
wciąż tematem tabu, nawet jeśli gdzieś powstanie kabina sanitarna, to już druga osoba narobi
tam bydła. To nam niestety zostawił „w spadku” jeden z zaborców. Dziwne, bo wszak w
domach wszyscy dbają o czystość toalet.

Dla nas wiosna i lato to szczyt sezonu, dla ptaków – okres lęgowy. Czy nie powinniśmy w
tym czasie trzymać się z daleka od skał?

W wielu krajach absolutną normą jest, że sektory wspinaczkowe są zamknięte czasowo ze
względu na okres lęgowy. Akcję „Uwaga ptaki” uważam za jeden z większych sukcesów
„Naszych Skał”. Sprawę gniazd w skałach konsultowaliśmy przede wszystkich z
ornitologami. W porozumieniu z nimi zastosowaliśmy taką metodę, że na początku drogi
wspinaczkowej na pierwszym ringu wieszamy karteczki (póki jej nie ma, może to być repik,
patyczek czy inny sygnalizator) informujące, że na drodze jest gniazdo lub ptaki. Okazało się,
że wyłączenie tylko tej drogi, przy jednoczesnym korzystaniu z dróg bezpośrednio
sąsiadujących, jest w zupełności wystarczające i nie trzeba wyłączać z użytku całych ścian
czy nawet rejonów.
To działa i to od wielu lat. Akcja zapewnia ptakom komfort wysiedzenia jaj i wychowania
młodych, a nam dobry wizerunek w licznych organizacjach ochrony przyrody. Każdy
świadomy wspinacz potrafi przed wyjazdem sprawdzić, czy w wybranym rejonie nie ma
ograniczeń wynikających z okresu lęgowego. Szacuję, że akcja „Uwaga ptaki” pozwala co
roku ochronić kilkaset ptasich gniazd we wszystkich skałach Polski.

Obszar działania „Naszych Skał” obejmuje nie tylko Jurę, ale również Tatry Wysokie.
Zanim o Tatrach – obszar działania „Naszych Skał” obejmuje wszystkie skalne rejony
wspinaczkowe w Polsce, a więc także Sudety, Góry Świętokrzyskie, Beskidy i każdy inny
obszar ze skałami nadającymi się do wspinaczki. Tatrzański Park Narodowy to nie tylko Tatry
Wysokie ale i Jaroniec, Dolina Lejowa, Dolina ku Dziurze. Pomagamy taternikom, którzy się
do nas zgłoszą, w załatwianiu formalności na ubezpieczenie dróg wspinaczkowych czy np.
dróg zjazdów skracających powrót w doliny. W tym przypadku bardzo ważna jest również
zgoda środowiska oraz autora drogi na jej ubezpieczenie stałą asekuracją.

Jakieś statystyki? Jak jest liczba ekiperów, ile rocznie kończy kurs, ile udostępniliście
terenów, ile rocznie przybywa obitych dróg, ile dróg się wyłącza z powodu lęgu?

Fatalnie trafiłaś, bo jestem „antyliczbowy”. Chętnie skwitowałbym pytanie, jak „Szerszeń” w
kultowym filmie Vinci: „Fajnie jest i już”.
Ostatnie lata są dość intensywne w „obijaniu” skał. Organizujemy kursy ekiperskie – nie
corocznie, lecz wtedy, gdy już nie mamy sił bronić się przed chętnymi, co i tak sprowadza się
do „kurs każdego roku”. Absolwenci kursów (jest ich zwykle kilkunastu), zanim uzyskają
uprawnienia, odbywają kilkumiesięczne staże u doświadczonych ekiperów – asesorów.
Ekiperka to nie tylko umiejętność sprawnego wiercenia i klejenia, lecz szeroki wachlarz
wiedzy: od mechaniki, przez geologię, botanikę, przepisy prawa i wiele innych zagadnień,
łącznie ze swoistym „feelingiem wspinaczkowym” – asekurację umieszczamy wszak nie dla
siebie, a dla wszystkich wspinaczy. Staramy się utrzymywać wysoki standard. Dlatego nie
wszyscy przebrną przez staż, a ci, którym się uda (zwykle kilka osób rocznie), uzyskują kartę
ekipera i „szerokie wsparcie” – od przysłowiowych ringów, po ochronę prawną.
Ekiperzy są dość pracowici, w skałkach rocznie przybywa od kilkudziesięciu do kilkuset
nowych dróg. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że ekiper nie jest synonimem autora drogi –
ekiperzy wielokrotnie ubezpieczają projekty wymyślone przez wspinaczy niemających
wiedzy na temat umieszczania stałych punktów. Mimo że teoretycznie każdy może „wkleić
ring”, cieszy coraz większa świadomość wspinaczy, że powinien to zrobić ekiper. Zdaniem
wielu zagranicznych wspinaczy mamy w Europie najlepiej wyposażone drogi sportowe w
skałkach.
Liczba nowych rejonów jest trudna do określenia z kilku powodów. Po pierwsze, co to znaczy
„nowy”, wszak od kilkudziesięciu milionów lat skał nam nie przybywa – choć faktem jest, że
kilka w ostatnich latach „odkopano”. Po drugie, kiedyś „wszędzie można było się wspinać” –
skały przez właścicieli traktowane były jak nieużytki, a podmioty ochrony przyrody z uwagi
na niewielką liczbę wspinaczy nie wprowadzały rygorystycznych zakazów. Czasem uda się
udostępnić kilka rejonów rocznie, a czasem przez kilka lat żadnego.

Jakie są widoki na przyszłość?
To nie są dobre scenariusze. Po pierwsze, rosnący ruch wspinaczkowy w skałkach to
zwiększenie presji na „lokalsów” i ich święty spokój, dla którego wyprowadzili się na wieś.
Przewidujemy, że będzie to skutkowało stopniowym wypowiadaniem umów i porozumień. Po
drugie, asekuracja zamontowana na początku naszej działalności w końcu zacznie wykazywać
jakieś wady. To z kolei spowoduje podniesienie kwot ubezpieczeń, na co „Naszych Skał”
najprawdopodobniej nie będzie stać. Wygląda na to, że kierunki te i idące za nimi
konsekwencje są nieuniknione.

Czy taka społeczna działalność spotyka się z krytyką?
Pewnie, że tak, ale nawet jak się pojawia, to jest marginalna w stosunku do głosów
życzliwości, jakie otrzymujemy.

Porażki?
Nie udało się udostępnić dwóch kapitalnych rejonów: Rezerwatu Skamieniałe Miasto koło
Ciężkowic oraz rezerwatu piaskowcowego Prządki. Argumenty przeciw były śmieszne, nawet
RDOŚ były za nami, ale Regionalna Rada Ochrony Przyrody to zastopowała. Jednak bardziej
dotkliwe jest to, że przy wielkiej liczbie wspinaczy wciąż sporo z nich nawet nie wie, że
„Nasze Skały” istnieją! To z kolei u nieświadomych procentuje postawą roszczeniową.
Porozumienia same się nie podpisały, a ringi same nie wkleiły…

Jaka była atmosfera dyskusji o jurajskich „tradach” podczas KFG?
Dobra i rzeczowa, lecz pamiętajmy, że nie była to pierwsza w tym roku rozmowa o relacjach
pomiędzy drogami sportowymi a tradycyjnymi. Tydzień wcześniej odbyło się spotkanie w
Podlesicach, wcześniej dyskusja przewinęła się przez internet, w zeszłym roku były spotkania
m.in. w Krakowie. To bardzo ważny temat. I zapewne niezakończony na KFG. Jest też kilka
innych ważnych kwestii, np. modyfikacja dróg przez preparowanie chwytów i stopni.

Czy na przestrzeni tych 16 lat działania inicjatywy jest jakiś szczególnie ważny sukces?
Na pewno nie są to wygrane negocjacje o udostępnienie któregokolwiek z rejonów. Myślę
raczej całościowo, że podejmowane przez „Nasze Skały” działania i wieloletnia
konsekwencja pozwoliła nam się stać marką. Choć nie jesteśmy niczyim formalnym
reprezentantem, różne podmioty, często bardzo ważne instytucje, pytają nas o zdanie. A przy
różnych problemach pada zdanie: przekażcie to „Naszym Skałom”, oni to załatwią – to dla
nas największy komplement.
W polskich skałach wciąż jest tyle do zrobienia, że choćby nawet było i dziesięć takich
organizacji i tak każda miałaby co robić. My tego nie robimy dla sławy, chwały czy pieniędzy,
ale dla was, dla wspinaczy. Po prostu robimy swoje.

Czy masz przepis, jak zrobić „Nasze jaskinie”?
Jestem pewien, że gdy zajdzie taka potrzeba, znajdzie się jaskiniowy odpowiednik bieDrunia i
powstaną „Nasze Jaskinie”. Szczęśliwie, nie widzę takiej potrzeby – grotołazi od zawsze są
najlepiej zorganizowaną grupą w Polskim Związku Alpinizmu. Ponadto, co uważam za
korzystne dla przyrody, wejścia do jaskiń nie są tak proste i tak rozreklamowane jak
wspinaczka skałkowa. I jeszcze jedno – ponieważ mam „jaskiniowe korzenie”, wiele spraw
środowiska grotołazów załatwiam niejako przy okazji, firmując „Naszymi Skałami”.

Jak przeciętny wspinacz lub grotołaz może pomóc „Naszym Skałom”?
Uczestnicząc jako wolontariusz w akcjach organizowanych bądź wspieranych przez „Nasze
Skały” (sprzątanie rejonów, budowa małej infrastruktury i inne). A gdy ktoś nie może, to
każdy grosz jest mile widziany – czy to w ramach darowizny na: konto Polskiego Związku
Alpinizmu (nr 48 1500 1126 1211 2009 3906 0000, tytułem „darowizna na Nasze Skały”),
czy to 1,5% podatku, wskazując w zeznaniu OPP – Fundację Wspierania Alpinizmu
Polskiego im. Jerzego Kukuczki, KRS 0000084062, koniecznie z celem szczegółowym
„NASZE SKAŁY”.

Z dyrektorem operacyjnym Inicjatywy Środowisk Wspinaczkowych „Nasze Skały”
Włodkiem Porębskim rozmawiała Katarzyna Lena Koprowska.

Udostępnij wpis

Przeczytaj również