Opracowała: Katarzyna Lena Koprowska
Speleokonfrontacje to coroczne spotkanie pasjonatów gór, jaskiń i kanionów. Impreza gromadzi ludzi z całej Polski, na co dzień zupełnie ze sobą niezwiązanych, w różnym wieku, którzy pracują w odmiennych specjalizacjach. Pewnie nie spotkaliby się, gdyby nie wspólny mianownik: miłość do natury i lgnięcie do niej w każdej wolnej chwili, w wolnym czasie, poprzez aktywność sportową. Większość osób zna tę imprezę od frontu, z punktu widzenia gościa, ale czy wiecie, jak to wygląda od strony organizatorskiej? Spójrzmy na to dobrze nam znane wydarzenie oczami organizatorów: z ich zaangażowaniem, sercem, sentymentami i od kuchni. Andrzej Kozik – pomysłodawca i pierwszy organizator Paradoksalnie z racji podziału środowiska i animozji między speleoklubami narodziła się idea spotkań, nazwanych Speleokonfrontacjami. Pomysł na nazwę zaczerpnęliśmy z Krakowskich Konfrontacji Filmowych. W latach 70. w Krakowie działały trzy kluby speleologiczne: pierwszy przy Klubie Wysokogórskim, drugi przy PTTK – Krakowski Klub Turystyki Jaskiniowej, a trzeci skupiał środowisko akademickie, stąd nazwa – Akademicki Klub Grotołazów. Nadmienić warto, że się nie tolerowały. Nie pomagała również dezorganizacja wynikająca z braku spójnych i wspólnych regulaminów. Pamiętajmy, że mowa o wczesnych latach 70., kiedy to nadrzędny organ w postaci Polskiego Związku Alpinizmu nie funkcjonował. Dopiero w 1974 r., gdy powstało PZA, cały ruch taternictwa, tak jaskiniowego jak i powierzchniowego, zaczął być ujednolicany. Nie zmieniło to jednak faktu, że klubowe animozje pozostały. Osobiście należałem do trzech klubów i, szczerze mówiąc, było to źle widziane. Zaczynałem od KKTJ, następnie, po rozpoczęciu studiów wstąpiłem do AKG, a równolegle byłem członkiem sekcji jaskiniowej Klubu Wysokogórskiego. W 1976 r. odbyła się wyprawa do Gouffre Berger (-1122 m), w której skład weszli członkowie klubów jaskiniowych z Zakopanego, Częstochowy, Warszawy, Ślą ska i Krakowa. Była to druga polska wyprawa w te rejony. Właśnie w tym czasie byłem prezesem AKG; zaświtała mi myśl, by zainicjować spotkanie integracyjne. Przyświecała mi idea, by członkowie klubów wymienili się doświadczeniami, opowiedzieli o eksploracji. To były lata, kiedy zaczęły się wyprawy zagraniczne na większą skalę. Sporo osób było aktywnych, ale przepływ informacji był dość kiepski. Na fali standaryzacji i unifikacji regulaminów, po powstaniu Polskiego Związku Alpinizmu, wraz z Wieśkiem Wilkiem z KKTJ zorganizowaliśmy pierwsze Spelokonfrontacje. Był rok 1976. To ten moment – stwierdziliśmy. Nieprzypadkowo wybraliśmy jeden z ośrodków wypoczynkowych w Jaworznie – „Tarkę”. Jego właścicielem była kopalnia Jaworzno, gdzie pracował Wiesio Wilk. Ośrodek
pięknie położony nad jeziorem, całkowicie pusty o tej porze roku. „Obrady” były tak intensywne, że rano musieliśmy policzyć, czy ktoś nie zaginął. Impre zę połączyliśmy z 5-leciem AKG i 10-leciem KKTJ. Zaprosiliśmy członków STJ i tak nastąpiło wielkie zbratanie jaskiniowego środowiska speleo. Impreza była udana, w kolejnych latach zaczęły do nas dołączać następne kluby. Wkrótce Speleokonfrontacje miały już charakter ogólnopolski. W burzliwych latach 80. moje relacje z tym wydarzeniem poluzowały się. Organizację przejęły inne kluby – impreza odbywała się w Zakopanem, we Wrocławiu, w Beskidach, na Jurze, ostatecznie trafiła pod skrzydła Speleoklubu Dąbrowa Górnicza. Co świadczy o jej popularności? Przede wszystkim to, że ludzie potrzebują integracji, poczucia przynależności. Mimo internetu w cenie nadal jest rozmowa z drugim człowiekiem, nawiązanie relacji. To tu można wysłuchać prelekcji, obejrzeć filmy – swoją drogą niesamowite jest, jak technika prezentacji na prze strzenitych lat poszła do przodu. Kiedyś były to slajdy, a dziś są filmy, w do datku montowane na bardzo wysokim poziomie! Ponadto sponsorzy, świetna organizacja, strefa expo. Również w eksploracji wyszliśmy poza strefę klubową. Dziś wyprawy mają charakter międzyklubowy. Ludzie łączą się na podstawie preferencji, umiejętności oraz sympatii. A taka impreza jak Speleokonfrontacje sprzyja zacieśnianiu relacji! Rozmawiała: Paulina Grzesiok Iza Włosek (Speleoklub Dąbrowa Górnicza) Moja przygoda ze Speleokonfrontacjami rozpoczęła się w roku 1988, kiedy tata Bodek Sławiński zabrał mnie, mojego brata Kajetana i kuzyna Tankreda na imprezę organizowaną z wielkim rozmachem w Parku Szczytnickim. Wspaniały bankiet, pokazy wszystkich odcinków Wyprawy pod podszewkę Alp w kinie pod Iglicową przy Hali Stulecia. Organizatorzy z Sekcji Grotołazów Wrocław mieli rozmach…
Rok później odbyły się ostatnie Speleokonfrontacje tamtej ery, w Gliwicach – ale nie uczestniczyłam w nich. Późnej wielokrotnie wspominaliśmy w klubie i żałowaliśmy, że coś tak spektakularnego się skończyło. Po latach Jacek Styś i Speleoklub Wrocław podjęli rękawice i reaktywowali im prezę. Czasy się zmieniły, funduszów z różnych instytucji nie było. Spotkaliśmy się w Sulistrowiczkach na stokach Ślęzy w bardzo wąskim gronie – bo daleko, bo drogo, bo po długiej przerwie. Chwała wrocławiakom za trud i zaangażowanie (co tam się wyprawiało, wspomnieliśmy na ostatniej imprezie w Podlesicach). Grunt, że w drodze z Dolnego Śląska długo i z ekscytacją dyskutowaliśmy, że trzeba iść za ciosem, ale żeby zachęcić więcej ludzi, trzeba zrobić imprezę „dla pospólstwa”, czyli: l po kosztach, l bliżej centrum Polski, l zrezygnować z bankietu, l nocleg po taniości. Wychodząc z założenia, że grotołaz dla towarzystwa to i na betonie w śpiworze da radę. Razem z Przemkiem podjęliśmy się tego zadania. I tak w 1996 r. odbyły się drugie nowożytne Speleokonfrontacje w Bydlinie – skromne z punktu widzenia zaplecza organizacyjnego, ale tłumne. Po 3 latach, w 1999 r. nie mieści liśmy się już w naszym skromnym obiekcie, więc przenieśliśmy imprezę do ośrodka ZHP Hufca z Dąbrowy Górniczej w Janowie koło Częstochowy. Opcja zimnej wiato-sali i domków letniskowych niestety nie sprawdziła się, więc szukaliśmy dalej. Wtedy Darek Piątek, który pracował w spółce „Zamek”, zaproponował lokum w Zamku Ogrodzienieckim w Podzamczu. Choć spaliśmy w październiku 2000 r. w namiotach w obrębie murów zamkowych, korzysta jąc z toi toi-ów, a impreza odbywała się pod przysłowiową chmurką, to były to w mojej opinii najpiękniejsze i najbardziej klimatyczne Spelokonfrontacje w historii. W 2001 r. Włodek Matejuk zaprojektował i uszył, a następnie za montowaliśmy nad dziedzińcem zamkowym ruchome zadaszenie z plandek (na wypadek deszczu). Wtedy jeszcze prelekcje potrafiły trwać ponad godzinę, a stoły na dziedzińcu przypominały rycerską ucztę. Były też tyrolka z murów zamkowych (cud, że nikt nie zginął śmiercią bohatera) i nocne tańce na zamku oświetlonym świecami rozstawionymi w oknach i na murach. Ostatnią z zamkowych imprez (w 2002 r.) organizował Włodek Matejuk – niestety wiązało się to z dużymi problemami, ponieważ termin Spelokonfrontacji nałożył się z premierą Zemsty w reżyserii Romana Polańskiego – feta odbywała się na zamku (tylko dla celebrytów), a nas wystawiono na trawnik, dając możliwość skorzystania z rozstawionej tam sceny. Czar prysł, a na dodatek skradziono nagłośnienie. W kolejnym roku ktoś wspomniał, że jest taki obiekt w Podlesicach „Zajazd Jurajski”. Pojechaliśmy tam z Przemkiem i dogadaliśmy się z właścicielką. Przez wiele lat gościmy w tej lokalizacji, a impreza ewoluuje. W ciągu jej istnienia mu sieliśmy wprowadzić różne ograniczenia i zasady, ponieważ pewne sprawy wymykały się spod kontroli: l ograniczenie czasu prelekcji do 10 minut – były imprezy, gdzie pokazy koń czyły się grubo po północy
l wprowadzenie nagrody publiczności – wybieranie zwycięzcy przez publiczność często powodowało, że wygrywał ten prelegent, który miał więcej znajomości; l wprowadzenie nagrody jury – obiektywna ocena wartości informacyjnej (kto?, gdzie?, kiedy?) plus wartość artystyczna, jakość dźwięku, obrazu, podłoże historyczne, merytoryka. Wraz z Przemkiem organizowałam Speleokonfrontacje do 2006 r. Cieszę się, że od 2018 r. klubowa młodzież przejęła ten ciężar, a ja mogę spokojnie cieszyć się spotkaniem ze znajomymi. Kornelia Dubiel (SDG) Organizatorem Speleokonfrontacji zostałam przypadkiem, Iza nie mogła podjąć się zadania, więc zajęłam się tym razem z Grześkiem Badurskim. W kolejnych 2 latach organizowałam event samodzielnie. Jako korposzczur postanowiłam usystematyzować moją prace, rozpisałam wszystko na etapy, zadania, osoby odpowiedzialne i priorytety. Pozwoliło to panować nad każdym aspektem organizacji i było ogromnym wsparciem w kolejnych latach, również dla moich następców. Speleokonfrontacji nie można porównać do żadnej innej imprezy, a to z racji ich unikatowego charakteru. To spotkanie, które organizujemy nie tylko dla
przyjaciół ze środowiska, ale również dla nas samych. Jak każda impreza ma swoje wyzwania. Dla mnie osobiście były to kiełbasa, kaszanka i serki. Jak zaplanować ilość, skoro nie wiemy, ile będzie osób? Musiałam podejść do tego strategicznie. Porównałam liczbę uczestników z poprzednich lat, wyliczyłam średnią, porachowałam, ile kiełbasek, kaszanek i vege serków je grotołaz, po czym zamówienie poszło w świat! Godzina zero, czyli po kolacji, i jest! Na śniadanie dla strudzonych oglądaniem filmów kolegów zostało zaledwie kilka kiełbasek. Ala Przybylska (SDG) Speleokonfrontacje zaczęłam organizować przez przypadek. Największym wyzwaniem, z jakim przyszło mi się zmierzyć, była pandemia. Organizacja Speleokonfrontacji w tym czasie okazała się nie lada wyzwaniem. Śledziłam na bieżąco poszczególne przepisy odnośnie do imprez masowych, zachowania wzmożonej ostrożności itp., aż w końcu udało się je przywrócić do życia po rocznej przerwie. Razem z Pauliną Szczygielską podjęłyśmy się organizacji. Dzięki tabelkom i wytycznym Neli udało się to zrobić bez większych strat. Oczywiście nie obyło się bez odpowiedzi na najważniejsze pytanie: ile tej kiełbasy kupić? I czy tyle, ile kupiłam, na pewno wystarczy? W następnych latach Speleokon frontacje organizowałam już sama, chociaż muszę podkreślić, że bez wsparcia kilku osób impreza nie doszłaby do skutku. Wielkie podziękowania należą się Monice Zając, Andrzejowi Pajdzie i Izie Włosek. Oczywiście Speleokonfrontacje to nie tylko organizator i jego pomysły, ale przede wszystkim współpracownicy, bez nich by się to nie udało. Podsumowanie edycji 2023 Podczas Speleokonfrontacji mieliśmy przyjemność wysłuchać prelegentów: Łukasza Przybylskiego oraz Oli Nadolnej. Na piątkowej gali gościliśmy organizatorów Speleokonfrontacji: Andrzeja Kozika, Izę Włosek, Włodzimierza „Rowera” Matejuka, Grzegorza „Docenta” Badurskiego, Kornelię Dubiel. Poznaliśmy genezę Speleokonfrontacji oraz związane z nimi ciekawe historie. Zwycięzcy konkursu filmowego Nagroda jury w składzie: Iza Włosek, Iza Luty, Andrzej Kozik, Fundacja Slavipole, Marcin z Explopsklep Będzin: 1. miejsce – Dominik Tarnawski (Speleoklub Warszawski) – Lampo 2023 2. miejsce – Iza Olczak (SKTJ) – Hagengebirge 2023 3. miejsce – Dariusz Bartoszewski (SKTJ) – Macedońska Speleomajówka Nagroda publiczności 1. miejsce – Mateusz Golicz (WKTJ) – Hoher Goll 2023 2. miejsce – Dominik Tarnawski (Speleoklub Warszawski) – Lampo 2023 3. miejsce – Jakub Pysz (Dzika Grupa z Malinki) – Beskidzkie źródełko W sobotę odbył się Speleotriathlon. Uczestniczy mieli do przebiegnięcia 1,5 km, trawers Jaskini Berkowej oraz pokonanie linowego trawersu małpiego gaju na skałach.
TUTAJ możesz kupić 3 numer Taternika 2024 – w wersji cyfrowej, papierowej lub w prenumeracie!