Ryszard Pawłowski

23 grudnia, 2020

Według Andrzeja Życzkowskiego

Ryszard Pawłowski, „Napał” – alfabet

Alpinizm

Najpierw byłem speleologiem. W okresie, gdy eksplorowałem jaskinie, równolegle pracowałem w kopalni. Chyba poczułem przesyt przebywania pod ziemią, w ciemności i ciasnocie. Marzyłem o wspinaniu, o górach, o podróżach na inne kontynenty. Alpinizm dawał mi większe poczucie przestrzeni, otaczał kolorami, poszerzał granice. Przekwalifikowałem się, zachowując spory sentyment do speleologii.

Błędy

Z perspektywy czasu trochę żałuję, że w większym stopniu nie skoncentrowałem się na sportowych przejściach. Świadomie jednak wybrałem drogę pośrednią – z jednej strony ciągnęło mnie do wspinaczkowych wyzwań, a z drugiej realizowałem się zawodowo w działalności przewodnickiej. Być może inaczej powinienem wyważyć proporcje.

Chłopiec.

Laureat Nagrody Wiecznie Młodzi na Ogólnopolskich Spotkaniach Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów w Gdyni w 2017.

Po prostu trudno mi znaleźć w miarę równorzędnych partnerów wspinaczkowych, którzy byliby moimi rówieśnikami. Z drugiej strony znam wielu młodych, ambitnych wspinaczy, mających sporo wolnego czasu, pomysłów, planów – korzystam więc z okazji, aby z nimi wyjeżdżać w góry. Towarzystwo młodszych ludzi mobilizuje mnie do dbania o siebie, o swoją kondycję fizyczną, do regularnych treningów. Wiek pozostaje w dużym stopniu stanem umysłu.

Dziewczyny.

Niektóre panie w Śląskim Urzędzie Marszałkowskim mówią o nim „boski Pawłowski”.

Pierwsze słyszę! Super, mogę się tylko z tego cieszyć. Zazwyczaj w kontaktach z nieznajomymi bywam nieśmiały i zachowuję dystans, natomiast w zderzeniu z machiną urzędniczą zachowuję się dość nieporadnie. Może dla niektórych pań wydaje się to atrakcyjne.

Everest.

Zdobyty pięć razy
Jest tylko jedna najwyższa góra, więc nie ma się co dziwić, że przyciąga ona tłumy ludzi niekoniecznie związanych z alpinizmem. W latach 90., gdy po raz pierwszy pełniłem rolę przewodnika na Evereście, w niewielkim zakresie korzystaliśmy z pomocy Szerpów, czy tlenu z butli, a liny poręczowe rozmieszczone były tylko na najtrudniejszych odcinkach drogi. Dzisiaj sytuacja jest diametralnie inna – komplet poręczówek od bazy do szczytu, butli z tlenem do woli, więcej tragarzy wysokościowych niż samych wspinaczy. Dla mnie obecnie Everest kojarzy się bardziej z wysokogórskim trekkingiem niż himalaizmem.

Festiwale

Bez wątpienia najbardziej lubię Festiwal Górski im. Andrzeja Zawady. Impreza nie zamyka się w salach kinowych czy amfiteatrze, ale przez te kilka dni w roku całe miasteczko dosłownie żyje jednym wydarzeniem. Wspaniała atmosfera, super towarzystwo. Organizatorzy wymyślają wciąż nowe atrakcje – warsztaty wspinaczkowe, przeróżne konkursy, czytanie na trawie, wycieczki w góry ze znanymi himalaistami, spotkania towarzyskie w Winiarni Radochowskiej. I wisienka na torcie – rozdanie najważniejszej alpinistycznej nagrody na świecie, czyli Złotych Czekanów.

Gwiazdorstwo

W związku z dostępem do mediów, obecnie nietrudno zostać gwiazdą, ale to zazwyczaj sława na krótką chwilę. Czasami wystarczy, że ktoś publicznie ogłosi, że ma zamiar czegoś dokonać, a już staje się rozpoznawalny, bez względu na rezultat podjętych prób realizacji swych planów. Przepustką do odciśnięcia swojego śladu w historii wspinania są jednak wyłącznie ponadprzeciętne dokonania.

Himalaizm (blaski i cienie)

Miałem szczęście i nieszczęście. Dokonałem kilku pierwszych polskich przejść trudnych dróg wspinaczkowych, czy pierwszych polskich wejść na dany szczyt, np. Langtang Lirung Ama Dablam, Torres del Paine. Niestety byłem również świadkiem tragedii, które przeszły do historii polskiego himalaizmu. Mam tu przede wszystkim na myśli śmiertelny wypadek Jurka Kukuczki na Lhotse czy Andrzeja Hartmana w ścianie Ganesh II.

Instruktor czy przewodnik?

raca instruktorska wydaje mi się bardziej kreatywna. Nauczyciel stara się przekazać wiedzę uczniowi, a moment, gdy kursant staje się samodzielny w górach, daje ogromną satysfakcję dla obu stron. Z kolei przewodnictwo górskie często związane jest z rutyną. Istotą przewodnictwa nie jest przekazywanie umiejętności, ale ułatwianie osiągnięcia celu. Warto jednak zwrócić uwagę, że wejście na szczyt z przewodnikiem w zdecydowanej większości przypadków daje również wielką satysfakcję klientowi, a nierzadko stanowi impuls do podjęcia przez niego ambitniejszych i bardziej samodzielnych działań w przyszłości, w tym do ukończenia odpowiednich kursów wspinaczkowych.

Jura

Nie wyobrażam sobie życia bez wspinania skałkowego. Jurę Krakowsko – Częstochowską mam względnie blisko od domu. Każdy wyjazd stanowi dla mnie relaks i odskocznię od miejskiej codzienności. Wyjeżdżam w skałki zarówno latem, jak i zimą. Sztuczna ścianka nigdy nie zastąpi kontaktu z „żywą” skałą.

Komercja

Wyprawy komercyjne niewątpliwie poszerzają zakres sposobów aktywnego spędzania czasu w górach wysokich. Tego typu oferta przede wszystkim jest dedykowana dla miłośników gór nieposiadających odpowiedniego doświadczenia alpinistycznego. Wyprawy komercyjne są organizowane obok, a nie zamiast, wypraw partnerskich. Każdy ma wolność wyboru, jak realizować swoją pasję.

Lider?

Na wyprawach partnerskich jesteśmy dla siebie partnerami, zazwyczaj grupą przyjaciół o podobnych umiejętnościach i doświadczeniu. Każdy jednak chce cel wspinaczkowy zrealizować dla siebie. Najczęściej na wyprawy sportowe wyjeżdżają małe zespoły, a w wąskim gronie osób nie ma potrzeby wydawać wiążących poleceń. W dzisiejszych czasach rzadko ktoś pełni funkcję typowego kierownika, jakiego znamy z wielkich ekspedycji narodowych.

Media

Prowadząc działalność szkoleniową czy przewodnicką muszę dbać o swój wizerunek, a także o reklamę mojej firmy. Również sponsorzy wymagają stałego pojawiania się w mediach społecznościowych. To zupełnie normalne. Dzięki portalom społecznościowym mam również możliwość szybkiego pozyskiwania informacji, poznawania nowych ludzi, czy utrzymywania kontaktu ze starymi przyjaciółmi. Poza tym w każdym z nas zapewne tkwi jakiś pierwiastek próżności i czasami odczuwamy potrzebę pochwalenia się swoimi osiągnięciami – przeżycia nabierają sensu, gdy możemy się nimi podzielić z innymi.

„Napał” – pseudonim

Niezmiennie ciągnie mnie do gór i wspinania. To chyba jest mój prawdziwy nałóg. Jednak, w związku z wiekiem, młodzieńcze „napalenie” na wspin mocno ograniczyłem i stałem się dużo bardziej ostrożny i zachowawczy w działaniu.

Opinie

Może wśród niektórych osób wywoływałem ambiwalentne uczucia, ale trudno oczekiwać, aby każdy był lubiany przez wszystkich. Zazwyczaj robię to, na co mam ochotę i mówię to, co naprawdę myślę, nie kalkulując, jak zareaguje otoczenie. Czasami takie podejście do życia wywołuje zrozumienie, ale czasem i zawiść. Chyba lepiej budzić kontrowersyjne opinie, niż być nijakim. Wydaje mi się, że mam dobre relacje z ludźmi i wielu przyjaciół w środowisku wspinaczkowym.

Patagonia

Pojechałem do Patagonii po raz pierwszy w 1987 r. i kraina ta dosłownie mnie oczarowała. Przecudowna przyroda, wspaniałe możliwości uprawiania wspinaczki skalnej, ale i kapryśna pogoda. Nie ma tam dla wypraw przewodnickich klasycznych celów, w rozumieniu szczytów o dużej wysokości nad poziomem morza. Można natomiast z powodzeniem uprawiać trekking. W 1996 r. zorganizowałem niekomercyjną wyprawę do Patagonii i Ziemi Ognistej, której uczestnicy byli osobami niepełnosprawnymi, poruszającymi się na wózkach. Dotarliśmy pod masyw Torres del Paine. Mając perspektywę uprawiania wspinaczki na pięknych i wymagających skalnych turniach Patagonii, trochę szkoda mi było czasu na wyjazdy turystyczne.

Reklamacje

W jaki sposób zakończyły się najgłośniejsze sprawy, w których uczestnicy organizowanych przez Agencję Górską Patagonia wypraw komercyjnych występowali przeciwko tobie z reklamacjami i roszczeniami?

Na szczęście wszystkie sprawy zakończyły się dla mnie pozytywnie. W zasadzie miałem jeden poważny proces w związku z wyprawą na Mount Everest. Klientka była bardzo bogata, zapowiadała, że naśle na mnie najlepszych prawników. Tymczasem jej roszczenia zostały oddalone przez wszystkie instancje sądowe. Nie obrażam się na rzeczywistość – prowadzę działalność gospodarczą i rozumiem, że klienci czasami bywają przesadnie roszczeniowi, wymagając od organizatora niemożliwego albo też szukając u innych winy własnych niepowodzeń.

Szachy

W trakcie uprawiania sportu czy akcji górskiej bywam pełen energii i szybko podejmuję decyzje. Potrafię zawalczyć. Natomiast szachy mnie relaksują i uspokajają. Stanowią gimnastykę dla umysłu i uczą umiejętności oceny sytuacji. Nie chcę się chwalić, ale podobno gram nie najgorzej.

Taternik

W Tatrach zaczynałem się wspinać i w tych górach zdobywałem doświadczenie i umiejętności. To były czasy głębokiego PRL-u, okres szarości i braku wolności. Wszyscy pragnęliśmy wyjazdów do egzotycznych krajów i przygody. Ponieważ starałem się realizować swoje marzenia, przyjemność sprawiały mi podróże na inne kontynenty oraz wyprawy w góry położone w odległych krajach. W konsekwencji w tym przypadku nie do końca podpisuję się pod słowami Adasia. Na tym właśnie polega wolność wyboru – niektórzy realizują się w Himalajach, inni w alpinizmie czy taternictwie, a jeszcze innym sprawia największą frajdę bouldering.

Upór

Moją postawę nazwałbym bardziej „konsekwencją w działaniu” niż „uporem”. Potrafię odpuścić, co nie oznacza, że łatwo rezygnuję z raz obranego zamiaru. Czasami po prostu cele odkładam nieznacznie w czasie.

Wywiady

Kiedyś unikałem spotkań z dziennikarzami i czułem się niekomfortowo udzielając wywiadów. Dzisiaj obecność w mediach jest częścią mojej pracy. Cieszy mnie, jeżeli kogoś ciekawi moja opinia na dany temat, albo gdy ktoś interesuje się jakimś wydarzeniem z mojego życia.

Zakończenie

Nigdy nie miałem takich myśli. Dopóki zdrowie będzie mi dopisywało, dopóty będę aktywnie realizował swoją pasję. Oby jak najdłużej!

Udostępnij wpis

Przeczytaj również