To już nie jest niszowa dyscyplina

11 sierpnia, 2017
 width=
Fot. PZA/Szymon Aksienionek

The World Games – Światowe Igrzyska Sportowe, powszechnie nazywane igrzyskami sportów nieolimpijskich, to przedsionek dla wszystkich dyscyplin pragnących znaleźć się w oficjalnym programie igrzysk. Wszystkie sporty rozgrywane podczas imprezy są rozpoznawalne i uznawane przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski, spełniając wysokie standardy nakładane przez Kartę Olimpijską. Tegorocznym organizatorem – co jest wydarzeniem bez precedensu – było miasto Wrocław, goszczące tym samym blisko 3500 zawodników ze 121 krajów rywalizujących w 31 dyscyplinach.

10-osobowa reprezentacja polskich wspinaczy szczególne nadzieje łączyła z występami sprinterów – od lat trzymającymi się światowej czołówki, rozpieszczającymi kibiców przysłowiowymi workami medali z zawodów międzynarodowych. Niemniej zakończyło się pechowo. Marcin Dzieński – aktualny mistrz świata i Europy – jako jedyny Polak wdarł się do strefy medalowej, aby w niej ledwo otrzeć się o podium. Aleksandra Rudzińska, sygnalizująca dobrą formę, zakończyła ostatecznie na 5. miejscu. Anna Brożek po świetnych przedstartowych praktykach zgasła w zawodach, zajmując 7. lokatę – tuż przed Patrycją Chudziak. Klaudia Buczek i Rafał Hałasa nie awansowali do rundy finałowej. Również w fazie eliminacyjnej rywalizację w boulderingu zakończyli: Katarzyna Ekwińska i Andrzej Mecherzyński-Wiktor, a w prowadzeniu – Karina Mirosław. Sporą niespodziankę sprawił Maciej Dobrzański. Tytaniczna praca, którą wykonał w trakcie przygotowań, opłaciła się – krakowianin awansował do finału w konkurencji prowadzenia, zajmując dobrą 7. pozycję.

 width=
Arkadiusz Kamiński – Członek zarządu PZA, szef Komisji Wspinaczki Sportowej PZA, kierownik merytoryczny The World Games 2017

 

– To była najważniejsza impreza w historii wspinaczki sportowej i pierwsze w Polsce zawody organizowane na taką skalę. Oczywiście mieliśmy nadzieje medalowe. I w przypadku Marcina Dzieńskiego te nadzieje były bliskie spełnienia. Ale liczy się też możliwość pokazania tej dyscypliny szerszej publiczności. Gdy zobaczyłem, że na nasze zawody wejściówki są płatne, przestraszyłem się. Okazało się jednak, że za bramkami zostało tylu chętnych, ilu zapełniło widownię, to znaczy ok. 1500 osób. Presja była olbrzymia, do tego rola gospodarza. Myślę, że nie pozostało to bez wpływu na naszych zawodników.

(red.) Wywiad z Arkadiuszem Kamińskim na temat przyszłości wspinaczki sportowej i polskich szans podczas Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020 w następnym numerze „Taternika”.

 

Podniosła atmosfera imprezy, szerokie zainteresowanie mediów i publiczności, wreszcie presja i stres związany ze startem na „własnym boisku” – to zdaje się ciężary, których zawodnicy nie byli w stanie podnieść. Wszak chyba po raz pierwszy mieli okazję startować w takich okolicznościach. Wspinanie sportowe wchodzi jednak na salony (w 2020 roku będzie w programie igrzysk olimpijskich) i trzeba oswajać się z myślą, że przestaje być niszową dyscypliną uprawianą przez i ku uciesze fanatyków…

 width=
Fot. PZA/Szymon Aksienionek

Polski Związek Alpinizmu odpowiadał za część sportową zawodów wspinaczkowych, przygotowując ściany oraz zespół obsługi technicznej – z czego wywiązał się należycie. Pewien niedosyt pozostaje jednak w sferze medialnej, przyczyną tego były skromne środki i – tradycyjnie – braki kadrowe. Nie w pełni wykorzystano niebywałą okazję do jak najszerszego zaprezentowania i popularyzacji wspinaczki w Polsce. Wartością dodaną do związkowych zasobów pozostanie odnowiona ściana do wspinaczki na czas oraz całkowicie nowa konstrukcja do rozgrywania zawodów boulderowych. Zatem jest nadzieja, że zobaczymy jeszcze więcej wspinania w scenerii polskich miast, a i warunki treningu dla kadry narodowej zwiększą swój potencjał.

Udostępnij wpis

Przeczytaj również