Staram się jak najczęściej dopuszczać do głosu samych zdobywców

22 listopada, 2018

 width=

Z Janem Kiełkowskim o pierwszym tomie publikacji „Zdobycie Tatr”
rozmawia Maciej Kwaśniewski

Kto odkrył Tatry?

Dla taterników po północnej stronie będzie to Stanisław Staszic, a później na nowo Tytus Chałubiński, dla taterników po stronie południowej to David Frölich i Buchholtzowie, a dla świata – Belsazar Hacquet i Robert Townson. A więc ci, którzy nie tylko w Tatrach bywali, ale także je opisywali.

Skąd przekonanie, że do historii zdobycia Tatr dołożyć można coś nowego?

Nie chodzi o przekonania, lecz o fakty. Ostatnie niemal pół wieku taternictwa nie doczekało się dotychczas kompleksowego opracowania, a dwie dekady perspektywy, którą założyłem, pozwala już na jakąś historyczną ocenę tego, co w tym czasie wydarzyło się w Tatrach. Oczywiście historia ta zaczęła się nie przed pół wiekiem, lecz nieco wcześniej. Przy tej okazji nadarza się możliwość pewnej nowej interpretacji wcześniejszych, może kiedyś nie dość uważnie prześledzonych wydarzeń.

Pierwszy tom kończy się na roku 1903. Skąd ta cezura?

Z jednej strony z powodu pozornie banalnego – aby tom nie był zbyt gruby i dało się go utrzymać bez zbytniego wysiłku. Drugim argumentem, merytorycznym, było dla mnie zdobycie Ostrego Szczytu (i związana z tym działalność Karola Englischa), ważne wydarzenie zamykające ten okres, oraz fakt, że pod jego koniec w Tatrach (również na Ostrym Szczycie) została poprowadzona pierwsza droga, która do dzisiaj wyznacza trzeci stopień trudności taternickich.

Jak w tym czasie zmieniało się pojęcie trudności?

Zostało ono w tym tomie w miarę precyzyjnie przedstawione: 1843 r. – pierwsze trudności taternickie (I) w wejściu na Lodowy Szczyt; 1875 r. – pierwsze dość trudno (II) w wejściu na Żabią Przełęcz oraz 1898 r. – pierwszy wariant o trudnościach III podczas wejścia na Staroleśny Szczyt i pierwsza droga o tych trudnościach poprowadzona w 1901 r. na Ostrym Szczycie.

Twoja praca jest niezwykle analityczna. Potraktowałeś tę historię od nowa, próbując weryfikować zarówno opis trudności, jak i trasy. Sprawdzałeś wszystkie informacje?

Starałem się weryfikować to, co według moich dociekań i moich taternickich doświadczeń tego wymagało. Z interpretacją niektórych wczesnych zapisów nie zawsze dawałem sobie radę. W takich przypadkach czasem pasowałem i decydowałem się, bez większego zresztą przekonania, na cytowanie wcześniejszych ustaleń znawców tematu. Czasem do pełniejszej weryfikacji brakowało mi znajomości języka węgierskiego.

Trafiłeś na nieznane lub zapomniane źródła i relacje?

Pewnie nie, badaczom były one wszystkie niewątpliwie znane, ale z takich czy innych względów niewykorzystane lub inaczej interpretowane.

Co było dla Ciebie największym zaskoczeniem?

Chyba artykuł Bolesława Chwaścińskiego o Englischu. Dotychczas uważałem, że jest świetny, i nadal tak sądzę, lecz teraz powiedziałbym, że zmienił się zakres tej świetności. Moim zdaniem można go uważać za doskonałą mowę obrończą adwokata, który operuje wyłącznie argumentami przemawiającymi na korzyść swego klienta, pomijając wszystko inne. Był on bardzo przekonujący, nie tylko dla mnie. Na przykład Witold H. Paryski, który wszystkie dokonania Englischa w swoich przewodnikach, wydanych przed ukazaniem się artykułu Chwaścińskiego, interpretował bezkrytycznie na niekorzyść Englischa, to w tomach po opublikowaniu tego artykułu interpretował, równie bezkrytycznie, na jego korzyść. Ja, po przestudiowaniu wszystkich publikacji Englischa, mogę z przekonaniem stwierdzić, że z tymi dokonaniami bywało różnie, a Chwaściński jako historyk taternictwa w tym przypadku nieco mnie zawiódł.

Dokładasz swoją cegiełkę do sporu o Englischa. Był wielkim wspinaczem?

Z mojego punktu widzenia był taternikiem z zamiłowania, godnym uwagi eksploratorem, ale wspinaczem niewielkim. W sumie przeszedł jedną drogę (nie licząc miejsca podczas wejścia do Doliny Jastrzębiej) o znaczących w tym czasie trudnościach („dość trudno” na Ostrym Szczycie), przy czym cała ta droga została wcześniej ubezpieczona i zaporęczowana przez przewodników. O jego zimowych dokonaniach nie ma co wspominać. Niewątpliwie jego ambicja znacznie przewyższała dokonania. Bardziej cenię wyczyny jego matki Antoniny, którą bez zastrzeżeń można uznać za jedną z pionierek taternictwa w ogóle.

Książka obfituje w relacje i źródła bezpośrednie. W znacznej części to literatura niemieckojęzyczna, choćby opisy wejść Englischa, czy były one wcześniej tłumaczone na polski?

Tak, staram się jak najczęściej dopuszczać do głosu samych zdobywców i uważam to za najcenniejszy, bo pochodzący z pierwszej ręki, zapisany element tej historii. Jeżeli chodzi o opisy Englischa, to niektóre publikowane były po polsku, inne zaś, raczej w większości, po niemiecku. Te ostatnie pozwoliłem sobie zacytować, chyba po raz pierwszy, w języku polskim.

Zdumiewa liczba materiału ilustracyjnego, chyba najbogatszego w literaturze tatrzańskiej. To Wasze zbiory?

Tak, posiadamy z Małgosią różne własne zbiory do tematu, ponadto od wielu lat załadowujemy do naszego archiwum elektronicznego wszystko, na co tylko natrafiamy w internecie. W ostatnim czasie pojawiają się raz po raz niezwykle interesujące wydania z archiwalnymi ilustracjami, jak m.in. te autorstwa J. Majchera czy Z. Tatarczuka, nie wspominając o wydawnictwach Tatrzańskiego Parku Narodowego. Przy kompletowaniu ilustracji do następnych tomów liczymy też na pomoc ze strony Muzeum Tatrzańskiego.

Zwracasz też uwagę na rolę kobiet w zdobyciu Tatr, trochę pomijaną i zatartą, a przecież nie kto inny tylko Maria Steczkowska w połowie XIX w. była autorką pierwszego przewodnika po Tatrach i sama prowadziła wycieczki.

Steczkowska była niezwykle samodzielną tatrzańską turystką, ale również ona korzystała z usług przewodników, co było powszechnie praktykowane w tamtych czasach. Sądzę, że na większą uwagę w historii taternictwa zasługuje już wcześniej wspomniana Antonina Englisch oraz odwiedzająca Tatry gościnnie Beatrice Tomasson, ukoronowaniem kobiecej działalności na przełomie okresów objętych tomami I i II „Zdobycia Tatr” są zaś dokonania Katheriny Bröske.

Udostępnij wpis

Przeczytaj również