Analiza wypadków taternickich w sezonie zimowym 2018/2019

4 sierpnia, 2019

Pisze: Bogusław Kowalski, instruktor alpinizmu PZA, biegły sądowy w zakresie wspinaczki

Większość wypadków, które wydarzyły się minionej zimy, można zaliczyć do typowo wspinaczkowych. Na ogół przyczyną było odpadnięcie, a konsekwencją kontuzja uniemożliwiająca kontynuację akcji górskiej. W tej grupie wypadków w oczy rzucają się dwa o zgoła innej reakcji taterników.

***

Pierwszy z nich miał miejsce w kopule szczytowej Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego, góry bardzo poważnej, zwłaszcza zimą. Ze względu na kontuzję stawu skokowego jednego z taterników zespół postanowił się wycofać Zachodem Janczewskiego i pomimo trudności spowodowanych gęstą mgłą udało im się dostać do Bandziocha, gdzie spotkali się z grupą ratowników idących im naprzeciw. Zdecydowanie ułatwiło to kolegom z TOPR-u sprowadzenie kontuzjowanego wspinacza. Ewentualna akcja ratownicza w kopule szczytowej w warunkach, jakie wówczas panowały, byłaby z pewnością długa i przez to ryzykowna.

Na przeciwnym biegunie jawi się akcja na Buli pod Bandziochem, gdzie w okolicy Żlebu, w prawej części ściany utknął zespół. Wspinacze mieli albo nieprawdopodobnego pecha, albo bardzo niskie umiejętności. Ściana ta była niezauważana przez kolejne pokolenia taterników, w pewnym momencie stała się ciekawym poletkiem treningowym z drogami o poważnych trudnościach. Charakteryzuje się tym, że jest łatwo dostępna (jednak nie w każdych warunkach), a ze względu na wysokość łatwo się z niej wycofać. Wiele zespołów traktuje Bulę i Próg Mnichowy jako cel sam w sobie. Nie ma w tym nic zdrożnego, bo gdzieś w końcu trzeba się uczyć taternickiego rzemiosła. Warto jednak zadbać o to, żeby umieć się wydostać z najmniejszej ściany w otoczeniu Morskiego Oka. W przeciwnym razie jest duże prawdopodobieństwo zostania bohaterem tej rubryki, a także anegdot powtarzanych w schroniskach i na forach internetowych.

***

30 stycznia wydarzył się wypadek, który odbił się szerokim echem w środowisku. Uczestniczyli w nim dwaj świetni wspinacze, którzy wybrali się przetestować patenty biwakowe na tatrzańskich graniach. Niestety w niewielkiej odległości od Przełączki pod Rysami zeszła lawina, zabierając ich i jeszcze trójkę turystów. Jeden z taterników odniósł bardzo poważne obrażenia głowy. Na szczęście wraca już do zdrowia, co potwierdza słuszność komentarza ratowników o „kolejnym cudownym ocaleniu”.

Wypadek ten był szeroko omawiany w mediach, wobec czego piszący te słowa ograniczy się do ogólnych wniosków. W owym czasie panowały bardzo złe warunki śnieżne. Największe zagrożenie wiązało się z porywistym wiatrem wiejącym przez poprzednie dni, któremu towarzyszył padający śnieg. Szlak zimowy na Rysy niemal w całości wiedzie torem lawiny, w związku z czym od początku do końca, przez niemal kilometr, osoba podążająca w stronę szczytu znajduje się w polu rażenia. W samej Rysie nachylenie stoku przekracza 40°, co stwarza warunki do wywołania lawiny. Niekorzystna jest również wystawa północnych stoków Żabiego Konia i samych Rysów. Wiejący wiatr spotęgował zagrożenie w pobliżu grani, deponując tam duże ilości śniegu. Ponadto wycieczka odbywała się w złej widoczności, co doprowadziło do pobłądzenia i wejścia w strome stoki pod Żabim Koniem. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały, że pomysł wyjścia na Rysy tego dnia był bardzo ryzykowny. Wynikało to między innymi z metody Muntera: filtra 3 x 3 oraz metody redukcyjnej.

Niestety cała szóstka – jeden z turystów szczęśliwie nie został porwany przez lawinę – nie bacząc na warunki, zdecydowała się na próbę wejścia na szczyt. Dla najbardziej poszkodowanego taternika skończyło się o tyle szczęśliwie, że pomimo tego, iż miał kask, nie założył go. To, że przeżył wypadek i wraca do formy, należy rzeczywiście postrzegać w kategoriach cudu. Bardzo niepokoi jednak fakt, że turyści, ale przede wszystkim tak doświadczeni taternicy nie mieli zestawów lawinowych. Trudno to sensownie skomentować, pozostaje mi jedynie w trosce o bezpieczeństwo kolegów z TOPR-u apelować o zabieranie detektorów. Pozwoli im to na krótsze przebywanie na lawinisku.

Udostępnij wpis

Przeczytaj również